Przepraszam, ale to jescze nie rozdział, ale niedługo powinien się już pojawić :)
Nie przedłużając chciałbym was zaprosić na niezwykłe opowiadanie o Marco Reus'ie.
Jest w tym magia, inność. Każdy rozdział otwiera przed wami kolejne karty księgi, która wciąga jak żadna inna...
https://letmeloveyou-fanfiction.blogspot.com/
I na jeszcze jedno, tego samego autora
http://milosccierpliwajest.blogspot.com/
Mam nadzieję, że wam się spodoba.
Życzę miłej lektury i nie zapomnijcie zostawić po sobie śladu.
Buziaczki :*
wtorek, 6 grudnia 2016
niedziela, 20 listopada 2016
Rozdział 19
Mikrosekunda na milisekundę, a ona na sekundę. Z każdą sekundą tracił siły.
Wiedział, że za chwile skalpel ruszy w dłonie lekarzy i zaczną przecinać jego
skórę. Kiedy tracił ostatnie sekundy swojego, życia…. Stało się coś
niezwykłego, niemożliwego.
- STOP!!! – Do sali wbiegła kobieta. Wszystkie pary oczu spojrzały się na
nią. – Był wypadek i jest dawca. Ten chłopak nie musi umierać!! – Powiedziała
na jednym wydechu.
Można nazwać to szczęściem? Osoba, która miała się poświęcić w ostatniej
chwili zostaje uratowana. Można nazwać to cudem? Myślę, że tak.
W pierwszym momencie lekarze zaniemówili. Nie wiedzieli, co się dzieje.
- Do roboty panowie, nie pozwólmy mu odejść!! – Rozkazał lekarz prowadzący.
Wszystko potoczyło się szybko. Chirurdzy robili, co w ich mocy, aby chłopak
przeżył. Nawet nie mieli chwili na to, aby to wszystko do nich dotarło…
przecież to niemożliwe, aby było realne. Jeszcze sekunda, a nie było by, kogo
ratować. Nie było by już go. Odszedłby.
Jednak nie tym razem. Udało im się… Znaczy odratowali go, ale… No właśnie,
ale. Decydujące będą następne godziny.
Musi walczyć… Jego bliscy liczą na to. Liczą, że przeżyje. Niechęcą go
stracić. Za bardzo go kochają.
Jednak zatrzymajmy się na chwile… Zastanówmy się, co muszą oni czuć. Po przeczytaniu
listu wsiedli do samochodu z przerażeniem i modlitwą. To właśnie towarzyszyło
im przez całą podróż. Nie chcieli, aby on odszedł… Kiedy pojawili się w środku
budynku, budynku, w którym lekarze- zwykli ludzie, którzy nie mieli prawa
odbierać życia. Mieli je ratować! Była tylko nadzieja. Nadzieja, że udało im
się zdążyć. Na chwilę ją odzyskali,
kiedy się dowiedzieli o tym cudzie. Lecz jednak potem znowu im to odebrano,
kiedy się dowiedzieli, że nie wiadomo czy przeżyje. To jest jakby nie muc oddychać.
Kiedy wydaje nam się, że to już koniec, jakim sposobem nabieramy do płuc
życiodajny tlen, lecz po chwili znów jego nam ktoś zabiera. Straszne uczucie. Nikt
nie chce przez to przechodzić. Oni też nie. Lecz prawie wszyscy go rozumieją.
Dla miłości człowiek jest w stanie zrobić i poświęcić wszystko. Jednak jedna
osoba tego nie umie pojąć. Nie jest w stanie tego zrozumieć. Przecież rodzina
jest najważniejsza, a on chciał ją poświęcić dla jakiejś dziewczyny? Przecież
nie wiadomo, kim ona tak naprawdę jest? Nie znała jej, a już jej nie lubiła, wręcz
w tej sytuacji nienawidziła. O kim mowa? O mamie szatyna. Obiecała sobie, że
już nigdy nie będą razem. Ta dziewczyna to istny szatan godząc się na cos
takiego.
Szkoda, że nie znała prawdy. Dlaczego?
Bo przez to losy tej dwójki rozdzielą się i nie wiadomo czy kiedykolwiek
się połączą od nowa. Sprawi im to ból, bo będą myśleli o tej drugiej połówce ze
łzami w oczach. Bez siebie nie będą szczęśliwi.
Zostaje im tylko zapomnieć. Ale czysto się uda? Nie wiadomo.
Mijały sekundy, minuty, godziny, które zamieniały się na dni. Nikt z
bliskich nie wiedział ile dokładnie. Dla nich była to wieczność. Jednak w ciągu
kilku tych dni pozmieniało się bardzo wiele. Zapadły decyzje, które przesądziły
o tym, co nastąpi później. Zmieni ich to życie o 180 stopni. Pewnie
zastanawiacie się, dlaczego. Już mówię. Lekarz prowadzący powiedział, że nawet,
jeśli przeżyją to nie będą mogli żyć jak wcześniej. Nie będą mogli się przemęczać.
Piłka nożna stała pod wielkim znakiem zapytania. To właśnie chyba to przelało
cała gorycz sprawie. Mama Mario wybucha i zaczęła obwiniać o to wszystko
dziewczynę. Jej obroną wdzieli natychmiastowo Marco i Jurgen, co spowodowało
wielką kłótnie. Rodzina Goetz od tego momentu nie rozmawiała z tą dwójka. Po
wielu rozmowach Astrid przekonała resztę, co do swojego planu. Postanowili, że
opowiedzą Mario swoją wymyślaną wersję wydarzeń i doprowadzą do tego, aby już
nigdy ta dwójka się nie spotkała. Dodatkowo postanowili wyjechać z Niemiec do
Francji i tam zacząć wszystko od nowa. Jakby tego było mało zadzwonili do byłej
dziewczyny chłopaka- Ann i zaproponowali jej, aby razem z nimi wyjechała. Wtajemniczona
dziewczyna w plan od razu się ucieszyła i zgodziła. Cóż… Próżna kobieta.
Mario i Daria przeżyli. Jednak na
razie tylko on się obudził. Kiedy tylko otworzył oczy zapytał o nią. Chciał wiedzieć,
co on tu robi. Bał się ze operacja odbyła się z późno, a dziewczyny już niema.
W jego oczach pojawiły się łzy. A rodzina zamiast mu pomoc zdołowała go jeszcze
bardziej. Początkowo historia chyba prawdziwa, lecz później… zamieniła się w
same kłamstwa. Jeszcze mówione z taka prawdziwością, że nikt się nie dziwił, że
piłkarz uwierzył w nie. A co zostało mu powiedziane? Zacznijmy od początku.
Cytując „ W ostatniej chwili znalazł się dawca i to właśnie jego serce
zastąpiła jej chore. Lekarze próbowali cię odratować i udało się synku. Żyjesz.
Udało się i jej. Dziewczyna po kilku dniach szczęśliwie się obudziła. Lecz pierwsze,
o kogo spytała to nie o ciebie synku. Spytała o twojego przyjaciela - Marco. Z tego,
co widziałam cieszyła się, że go widzi. Nawet się pocałowali. Kiedy jej powiedziałam,
że żyjesz nie odpowiedziała. Spytałam się czy chce cie zobaczyć. Ale ona
odpowiedziała, że ją nie obchodzisz, że teraz liczy się tylko blondyn – jej
miłość życia. Wyszłam z Sali nie chciałam słuchać jej dalej. Następnego dnia
niespodziewanie miała zapaść i nie prze…. Nie, nie będę kłamała jak ona
chciała. Synku…. Ona wyszła ze szpitala razem z nim. Powiedziała, że go kocha,
a tobie miałam powiedzieć, że nie żyje. Ona o tobie zapomniała… przepraszam, że
ci to mowie. Może powinnam była kłamać, ale uważam, że zasługujesz naprawdę…”
Po Tym wszystkim rozpłakała się i przytuliła go. Mario chciał umrzeć. Nie
chciał żyć. Kochał ją, a ona tylko udawała. Nie mógł w to uwierzyć. Przecież
dla niej chciał poświęcić wszystko, życie!!
Zabiła go. Zabiła jego miłość do niej. Zabiła wszystko, co ich łączyło.
Zabiła jego dawnego. Nie chciał mieć z nią nic wspólnego. Przekreślił też jego
przyjaciela. Niechciał ich znać. Życzył im jak najgorzej. Chciał przez to ukryć,
co tak naprawdę czuję. Chciał ukryć zranienie, ból, smutek… Wszystko, co uważał
za słabe. Nie chciał tego. Dlatego postanowił się zmienić. Nie chciał być już
dawnym uczuciowym, pomocnym, cierpiącym Mario. Chciał być nieczuły. Pragnął
zadawać ból innym, aby oni go nie ranili. Chciał, aby poczuli to, co on teraz
czuje. Jednak ta zmiana nie stanie się od tak. Musimy minąć trochę czasu. Zgodził się na wyjazd. Nie chciał tam wracać.
Nie chciał czuć zabronionych przez niego uczuć. Obiecał sobie, że tylko dla
rodziny będzie dobry. Dla innych będzie zły, nawet, jeśli na to nie zasłużyli.
Tydzień później opuszczał, na własne żądanie mury tego przeklętego budynku.
Budynku, który rozdzielił dwójkę zakochanych w sobie osób przez kłamstwa
najbliższych. Nie umiał już wytrzymać w tych czterech ścianach. Co noc bez jego
zgody śniła mu się ona. Uśmiechnięta, szczęśliwa przy jego boku, to najbardziej
go wkurzało. Ona wybrała innego. On też chciał zapomnieć. Dlatego postanowił wrócić
do Ann, która była przy nim non stop. Uważał, że teraz do siebie pasują. Oboje bez uczuć ludzie, którzy wykorzystują
innych i patrząca ich cierpienie. On właśnie taki chciał być. Czy się mu to uda?
Zobaczymy.
Kiedy on wreszcie wyszedł po za mury szpitalu, dziewczyna zaczęła się przebudzać.
Powoli. Kiedy zdała sobie sprawę gdzie jest jej oczy wypełniły się łzami. Nie chciała
dopuścić do siebie myśli, że jego już niema. Ona go kocha i nie wyobrażała
sobie życia bez niego u boku. Momentalnie została otoczona ciepłem ciała wujka.
W jednej strony szczęśliwy, że żyje, z drugiej smutny, że będzie musiał jej powiedzieć
to, co widział razem z blondynem. Wiedział, że sprawi jej to ogromny ból, ale uważał,
że zasługuje na to. Tym bardziej, że teraz oskarża samą siebie o jego śmierć.
Po drugiej stronie Sali siedział Marco. Cierpiał, bo nie wiedział, jak ma się
zachować. Przecież on też ją skrzywdził. Nadal nie wiedział, co nim wtedy
kierowało. Zazdrość, zranienie?
Lecz wiedział jedno. Już nigdy jej nie skrzywdzi. Nawet, jeśli zostaną
tylko przyjaciółmi. Jemu to oczywiście nie wystarczało, ale liczyło się jej dobro.
Jurgen zaczął spokojnie opowiadać jej, co się wydarzyło. Kiedy dziewczyna
usłyszała, że żyje była najszczęśliwsza. Zaczęła się uśmiechać jak wariatka. Nawet
zaczęła płakać ze szczęścia. Jednak nie potrwało to długo. Kiedy trener dokończył
historie Daria zaczęła się strasznie trzęś, płakać, czuła jakby umierała od środka.
Nie chicha żyć. Nagle dziewczyna zaczęła
tracić przytomność, a sprzęt, do którego była podłączoną zaczął wydawać dźwięki
niemiłe dla ucha. Miała zapaść….
#########################
Hej. Nie wiem czy ktoś
tu jeszcze jest.
Postanowiłam, że dokończę to opowiadanie. Zasługujecie
na to. Przepraszam, że tak długo nic nie pisałam. Brakowało mi motywacji. Jednak
to się zmieniło wczoraj.
Rozdziały postaram się
dodawać tak, aby było ich, co najmniej dwa w miesiącu.
Jeśli ktoś to czyta proszę
komentarz.
Buziaki :*
PS. Przepraszam za ten
rozdział, który jest... hm? Byle, jaki? Chyba to dobre określenie.
poniedziałek, 4 lipca 2016
Rozdział 18 :*
Kiedy wyznajemy komuś miłość i ona jest odwzajemniona,
myślimy, że teraz się wszystko ułoży.
Będziemy żyć jak w bajce. Długo i szczęśliwe. Jednak to nie jest
opowieść, a życie. Prawdziwe niezmyślone.
Pisane każdego dnia przez nas samych, nie kogoś innego.
Podobno, kiedy się
rodzimy bóg ma dla nas plan. Plan, w którym będziemy szczęśliwi. Będziemy mieć wszystko,
co potrzebujemy do pełni życia. Ale czy
jest tak w tym przypadku? Kiedy jedna z zakochanych osób musi oddać życie, aby
drugie mogło żyć. Oczywiście jest to wielkie poświecenie i po tym możemy poznać
prawdziwa miłość. Bo dla osoby, którą kochamy możemy zrobić wszystko. Nawet
poświecić swoje życie. Cenne, jedyne w swoim rodzaju życie.
Mario wiedział, że dla niego będzie to koniec. Nie zobaczy
już nigdy swojej rodziny, przyjaciół, znajomych. Nie będzie mógł zagrać w piłkę
ani na murawie, ani w FIFE. Nie obejrzy już żadnego meczu, filmu, serialu. Nie
będzie mógł zobaczyć morza, gór, piękna natury. Wschodów i zachodów słońca.
Jakaś cześć jego nie chciała umierać. Chciała żyć dalej, spełniać kolejne
marzenia. Jednak większa jego część wiedziała ze postępuje słusznie. Dla Darii
był gotów, choć się bał. Ale dla niej zrobi wszystko.
Uważał ze ona bardziej zasługuje na życie. Czy słusznie? Przecież każdy z nas na to zasługuje.
Każdy zasługuje na wdychanie życiodajnego tlenu. Jednak miłość sprawia, że
przestajemy patrzeć, wybierać dla siebie właściwe ścieżki. Przestajemy w jakimś
stopniu się dla siebie liczyć. Bo najważniejsza osoba, egzystencja naszego życia
to ta druga połówka.
Kiedy lekarze zabierali z ramion chłopaka dziewczynę, czuł,
że po tym, co się stało nie ma już odwrotu. Nie poradziłby sobie bez niej. Nie po tym, co powiedziała. Wierzył w nią.
Wierzył ze jest silna i przetrwa to wszystko. Ma osoby, które jej pomogą. Jeśli
o tym mowa, to Götze napisał wcześniej, SMS do Jurgena i Marco, w którym
wyjaśnił cała im sprawę. Prosił, aby jak najszybciej przyjechali i zaopiekowali
się nią. Dodał kilka zdań do Marco, że, jeśli znowu coś mu odbije to będzie go nachodził
w nocy. Nie będą to przyjemne wizyty. Po
wysłaniu na przemian do niego dzwonili. Potem pisali milion SMS, aby odebrał. Obaj nie chcieli, aby on odszedł. Był dla nich jak rodzina. Choć z drugiej
strony go podziwiali. Wiedzieli ile jego
będzie to kosztować. Kiedy jechali razem w ciszy ich myśli były daleko stad.
Czy oni by też oddali swoje serce? Tak, ale nie wyobrażali, nie chcieli tego czuć,
co szatyn.
Do swoich rodziców też napisał.
Wiedział, że będą strasznie smutni, ale musiał. Nie chciał później, aby byli źli
na dziewczynę. W treści wytłumaczył im swoje uczucia, co do niej i miał nadzieje,
że zrozumieją. Kochał ich i nie chciał, aby się smucili. Chciał, aby
zapamiętali go, jako tego szalonego, pełnego energii, uśmiechniętego prawie zawsze
chłopaka. Jednak jego rodzice się załamali. Wsiedli jak najszybciej w samochód
i próbowali dojechać na miejcie jak najszybciej. Chcieli go powstrzymać.
Jednak im się to nie
uda. Mario wszystko obliczył i wiedział, że wszyscy dotrą, kiedy będzie po
wszystkim. Nie chciał, aby ktoś go od tego odwiódł.
Nie tracąc czasu wysiadł z samochodu i poszedł w ślady za
lekarzami. Wiedział, że najprawdopodobniej to są jego ostatnie kroki w życiu.
Kiedy człowiek wie, że umrze to zaczyna zauważać te małe, maleńkie rzeczy. Tak
było i w tym przypadku. Przed wejściem do budynku odkręcił się tyłem i spojrzał
ten ostatni raz na przyrodę, słonce. Na wszystko. Chciał zapamiętać nawet
najmniejszy szczegół. Nabrał do płuc tlenu i przekroczył wielkie drzwi
szpitala. Jak się okazało doktor Schrödinger. David Schrödinger. Już na niego czekał.
- Witaj! Mario zapytam cie jeszcze raz. Jesteś na to gotowy?
Naprawdę tego chcesz. Prze...- Niedane było mu skończyć.
- Tak wiem, jakie są konsekwencje. Tak chce to zrobić,
niczego innego nie byłem tak pewnego jak tego. Wiec proszę niech mi pan nie
utrudnia. Co z nią?
- Myśleliśmy ze jest w lepszej formie. Jednak okazuje się, że
jest źle, wręcz tragicznie. Jak najszybciej musimy ją zoperować, bo inaczej odejdzie.
I tak jestem wielce podziwu, że tyle wytrzymała.
- To, na co czekamy? – Zapytał piłkarz. Słowa lekarza nim
wstrząsnęły. Chciał jak najszybciej jej pomoc.
- Mario… musimy podpisać papiery i dopiero wtedy będziemy
mogli zacząć. – Powiedział spokojnym głosem lekarz.
- Dlaczego mam wrażenie, że usiłuje pan przedłużyć czas, aby
było za późno? Powiem to ostatni raz. Jestem gotowy. NA WSZYSTKO!! –
Zaakcentował ostatnie dwa słowa.
- Wiem. – Powiedział zrezygnowanym głosem. Choć z drugiej
strony go podziwiał. Nawet bardzo podziwiał. – Chodźmy. Mamy mało czasu.
Szli w ciszy. Szli podpisać papiery skazujące młodego
chłopaka na śmierć. Jednak on tak nie myślał.
Nie był pesymistą, być optymistą. Wierzył, że każdy koniec to dopiero początek.
Wiedział też, że będzie nawet tam na górze szczęśliwy. Potrzebował tylko
patrzenia na bliskich jego sercu z góry. Ich radość to jego radość. Jemu to
wystarczy.
David się poddał. Wiedział, że nie uda mu się go przekonać
do zmiany zdania. Więc odpuścił. W drodze do jego gabinetu obiecał sobie
coś. Zrobi wszystko by ona przeżyła. Aby
poświecenie chłopaka nie poszło na marne.
Kiedy znaleźli się w gabinecie. Doktor bez słowa podszedł do
dużej, dębowej szafy i wyjął z niej plik kartek, które były potrzebne na przeprowadzenie
operacji. Poprawka dwóch operacji.
Gestem reki wskazał, aby Mario usiadł przy biurku. Sam zajął obok niego
miejsce tylko po przeciwnej stronie. Bez żadnych sprzeciwów podał mu ów kartki.
Chłopak nawet nie chciał tego czytać. Nie potrzebował tego.
Wiedział jak wszystko będzie wyglądało. Lekarz wcześniej z nim o tym rozmawiał.
Długo rozmawiał. Nie chcąc tracić czasu wziął długopis leżący obok niego i
zaczął składać podpisy w każdym wyznaczonym do tego miejscu. Nie zajęło mu to
długo czasu.
Potem wszystko działo się szybko, nawet można powiedzieć, że
za szybko. Do gabinetu wbiegła przerażona kobieta informując, że dziewczyna ma
zapaść. David wystrzelił jak strzała, podobnie zresztą zareagował szatyn. Już
chciał iść za nim, jednak lekarz powiedział, że nie mają czasu do stracenia.
Powiedział coś do pielęgniarki i wybiegł z gabinetu opierając sobie za cel
dotarcie i uratowanie dziewczyny.
Mario wiedział, co go teraz czeka. Szedł za pielęgniarką,
która kierowała go do pomieszczenia, w którym miał się przebrać w ‘’ubranie’’
na operacje. Zrobił to szybko i znowu zaczęli
iść. Tylko, że teraz na sale operacyjną, w której znaleźli się po chwili.
Czekali na niego już odpowiedni lekarze. Kazali się położyć i przystawili do
twarzy maskę. Chłopak wiedział, że tam jest substancja, która krok po kroku
będzie sprawiać, że umrze. Jednak się nie bał. Przed oczyma zaczęły mu się
pojawiać sceny z jego życia. Rodzina, pszczółki, przyjaciele i ona. Wszyscy
byli szczęśliwi. Właśnie tak chciał ich zapamiętać. Nanosekunda zamieniała się na mikrosekundę.
Mikrosekunda na milisekundę, a ona na sekundę. Z każdą sekundą tracił siły. Wiedział,
że za chwile skalpel ruszą w dłonie lekarzy i zaczną przecinać jego skórę.
Kiedy tracił ostatnie sekundy swojego, życia….
___________________________
Hej. Na wstępie przepraszam za taki długi okres przerwy. Po
prostu moje życie z dnia na dzień runęło.
Ale mniejsza o to. Teraz jestem i zamierzał skończyć tą
historię :) :) :)
Proszę jedynie o wasze szczere opinię w komentarzach. One mnie
motywują do pisania. STRASZNIE STRASZNIE!!!!
Buziaki :*
niedziela, 26 czerwca 2016
Ktoś ??
Mam pytanko, no może kilka . Został ktoś tu jeszcze ? Czy któś tu jeszcze zagląda ? Czy kogoś jest jeszcze zainteresowany dalszą częścią historii ?
Jeśli tak to proszę o komentarz. Może nawet być to kropka.
Subskrybuj:
Posty (Atom)