niedziela, 20 listopada 2016

Rozdział 19



Mikrosekunda na milisekundę, a ona na sekundę. Z każdą sekundą tracił siły. Wiedział, że za chwile skalpel ruszy w dłonie lekarzy i zaczną przecinać jego skórę. Kiedy tracił ostatnie sekundy swojego, życia…. Stało się coś niezwykłego, niemożliwego.
- STOP!!! – Do sali wbiegła kobieta. Wszystkie pary oczu spojrzały się na nią. – Był wypadek i jest dawca. Ten chłopak nie musi umierać!! – Powiedziała na jednym wydechu.
Można nazwać to szczęściem? Osoba, która miała się poświęcić w ostatniej chwili zostaje uratowana. Można nazwać to cudem? Myślę, że tak.
W pierwszym momencie lekarze zaniemówili. Nie wiedzieli, co się dzieje.
- Do roboty panowie, nie pozwólmy mu odejść!! – Rozkazał lekarz prowadzący.
Wszystko potoczyło się szybko. Chirurdzy robili, co w ich mocy, aby chłopak przeżył. Nawet nie mieli chwili na to, aby to wszystko do nich dotarło… przecież to niemożliwe, aby było realne. Jeszcze sekunda, a nie było by, kogo ratować. Nie było by już go. Odszedłby.
Jednak nie tym razem. Udało im się… Znaczy odratowali go, ale… No właśnie, ale. Decydujące będą następne godziny.  Musi walczyć… Jego bliscy liczą na to. Liczą, że przeżyje. Niechęcą go stracić. Za bardzo go kochają.
Jednak zatrzymajmy się na chwile… Zastanówmy się, co muszą oni czuć. Po przeczytaniu listu wsiedli do samochodu z przerażeniem i modlitwą. To właśnie towarzyszyło im przez całą podróż. Nie chcieli, aby on odszedł… Kiedy pojawili się w środku budynku, budynku, w którym lekarze- zwykli ludzie, którzy nie mieli prawa odbierać życia. Mieli je ratować! Była tylko nadzieja. Nadzieja, że udało im się zdążyć.  Na chwilę ją odzyskali, kiedy się dowiedzieli o tym cudzie. Lecz jednak potem znowu im to odebrano, kiedy się dowiedzieli, że nie wiadomo czy przeżyje. To jest jakby nie muc oddychać. Kiedy wydaje nam się, że to już koniec, jakim sposobem nabieramy do płuc życiodajny tlen, lecz po chwili znów jego nam ktoś zabiera. Straszne uczucie. Nikt nie chce przez to przechodzić. Oni też nie. Lecz prawie wszyscy go rozumieją. Dla miłości człowiek jest w stanie zrobić i poświęcić wszystko. Jednak jedna osoba tego nie umie pojąć. Nie jest w stanie tego zrozumieć. Przecież rodzina jest najważniejsza, a on chciał ją poświęcić dla jakiejś dziewczyny? Przecież nie wiadomo, kim ona tak naprawdę jest? Nie znała jej, a już jej nie lubiła, wręcz w tej sytuacji nienawidziła. O kim mowa? O mamie szatyna. Obiecała sobie, że już nigdy nie będą razem. Ta dziewczyna to istny szatan godząc się na cos takiego.
Szkoda, że nie znała prawdy. Dlaczego?  Bo przez to losy tej dwójki rozdzielą się i nie wiadomo czy kiedykolwiek się połączą od nowa. Sprawi im to ból, bo będą myśleli o tej drugiej połówce ze łzami w oczach.  Bez siebie nie będą szczęśliwi. Zostaje im tylko zapomnieć. Ale czysto się uda? Nie wiadomo.
Mijały sekundy, minuty, godziny, które zamieniały się na dni. Nikt z bliskich nie wiedział ile dokładnie. Dla nich była to wieczność. Jednak w ciągu kilku tych dni pozmieniało się bardzo wiele. Zapadły decyzje, które przesądziły o tym, co nastąpi później. Zmieni ich to życie o 180 stopni. Pewnie zastanawiacie się, dlaczego. Już mówię. Lekarz prowadzący powiedział, że nawet, jeśli przeżyją to nie będą mogli żyć jak wcześniej. Nie będą mogli się przemęczać. Piłka nożna stała pod wielkim znakiem zapytania. To właśnie chyba to przelało cała gorycz sprawie. Mama Mario wybucha i zaczęła obwiniać o to wszystko dziewczynę. Jej obroną wdzieli natychmiastowo Marco i Jurgen, co spowodowało wielką kłótnie. Rodzina Goetz od tego momentu nie rozmawiała z tą dwójka. Po wielu rozmowach Astrid przekonała resztę, co do swojego planu. Postanowili, że opowiedzą Mario swoją wymyślaną wersję wydarzeń i doprowadzą do tego, aby już nigdy ta dwójka się nie spotkała. Dodatkowo postanowili wyjechać z Niemiec do Francji i tam zacząć wszystko od nowa. Jakby tego było mało zadzwonili do byłej dziewczyny chłopaka- Ann i zaproponowali jej, aby razem z nimi wyjechała. Wtajemniczona dziewczyna w plan od razu się ucieszyła i zgodziła. Cóż… Próżna kobieta.

  Mario i Daria przeżyli. Jednak na razie tylko on się obudził. Kiedy tylko otworzył oczy zapytał o nią. Chciał wiedzieć, co on tu robi. Bał się ze operacja odbyła się z późno, a dziewczyny już niema. W jego oczach pojawiły się łzy. A rodzina zamiast mu pomoc zdołowała go jeszcze bardziej. Początkowo historia chyba prawdziwa, lecz później… zamieniła się w same kłamstwa. Jeszcze mówione z taka prawdziwością, że nikt się nie dziwił, że piłkarz uwierzył w nie. A co zostało mu powiedziane? Zacznijmy od początku. Cytując „ W ostatniej chwili znalazł się dawca i to właśnie jego serce zastąpiła jej chore. Lekarze próbowali cię odratować i udało się synku. Żyjesz. Udało się i jej. Dziewczyna po kilku dniach szczęśliwie się obudziła. Lecz pierwsze, o kogo spytała to nie o ciebie synku. Spytała o twojego przyjaciela - Marco. Z tego, co widziałam cieszyła się, że go widzi. Nawet się pocałowali. Kiedy jej powiedziałam, że żyjesz nie odpowiedziała. Spytałam się czy chce cie zobaczyć. Ale ona odpowiedziała, że ją nie obchodzisz, że teraz liczy się tylko blondyn – jej miłość życia. Wyszłam z Sali nie chciałam słuchać jej dalej. Następnego dnia niespodziewanie miała zapaść i nie prze…. Nie, nie będę kłamała jak ona chciała. Synku…. Ona wyszła ze szpitala razem z nim. Powiedziała, że go kocha, a tobie miałam powiedzieć, że nie żyje. Ona o tobie zapomniała… przepraszam, że ci to mowie. Może powinnam była kłamać, ale uważam, że zasługujesz naprawdę…”
Po Tym wszystkim rozpłakała się i przytuliła go. Mario chciał umrzeć. Nie chciał żyć. Kochał ją, a ona tylko udawała. Nie mógł w to uwierzyć. Przecież dla niej chciał poświęcić wszystko, życie!!
Zabiła go. Zabiła jego miłość do niej. Zabiła wszystko, co ich łączyło. Zabiła jego dawnego. Nie chciał mieć z nią nic wspólnego. Przekreślił też jego przyjaciela. Niechciał ich znać. Życzył im jak najgorzej. Chciał przez to ukryć, co tak naprawdę czuję. Chciał ukryć zranienie, ból, smutek… Wszystko, co uważał za słabe. Nie chciał tego. Dlatego postanowił się zmienić. Nie chciał być już dawnym uczuciowym, pomocnym, cierpiącym Mario. Chciał być nieczuły. Pragnął zadawać ból innym, aby oni go nie ranili. Chciał, aby poczuli to, co on teraz czuje. Jednak ta zmiana nie stanie się od tak. Musimy minąć trochę czasu.  Zgodził się na wyjazd. Nie chciał tam wracać. Nie chciał czuć zabronionych przez niego uczuć. Obiecał sobie, że tylko dla rodziny będzie dobry. Dla innych będzie zły, nawet, jeśli na to nie zasłużyli.
Tydzień później opuszczał, na własne żądanie mury tego przeklętego budynku. Budynku, który rozdzielił dwójkę zakochanych w sobie osób przez kłamstwa najbliższych. Nie umiał już wytrzymać w tych czterech ścianach. Co noc bez jego zgody śniła mu się ona. Uśmiechnięta, szczęśliwa przy jego boku, to najbardziej go wkurzało. Ona wybrała innego. On też chciał zapomnieć. Dlatego postanowił wrócić do Ann, która była przy nim non stop. Uważał, że teraz do siebie pasują.  Oboje bez uczuć ludzie, którzy wykorzystują innych i patrząca ich cierpienie. On właśnie taki chciał być. Czy się mu to uda? Zobaczymy.
Kiedy on wreszcie wyszedł po za mury szpitalu, dziewczyna zaczęła się przebudzać. Powoli. Kiedy zdała sobie sprawę gdzie jest jej oczy wypełniły się łzami. Nie chciała dopuścić do siebie myśli, że jego już niema. Ona go kocha i nie wyobrażała sobie życia bez niego u boku. Momentalnie została otoczona ciepłem ciała wujka. W jednej strony szczęśliwy, że żyje, z drugiej smutny, że będzie musiał jej powiedzieć to, co widział razem z blondynem. Wiedział, że sprawi jej to ogromny ból, ale uważał, że zasługuje na to. Tym bardziej, że teraz oskarża samą siebie o jego śmierć.  
Po drugiej stronie Sali siedział Marco. Cierpiał, bo nie wiedział, jak ma się zachować. Przecież on też ją skrzywdził. Nadal nie wiedział, co nim wtedy kierowało. Zazdrość, zranienie?
Lecz wiedział jedno. Już nigdy jej nie skrzywdzi. Nawet, jeśli zostaną tylko przyjaciółmi. Jemu to oczywiście nie wystarczało, ale liczyło się jej dobro.
Jurgen zaczął spokojnie opowiadać jej, co się wydarzyło. Kiedy dziewczyna usłyszała, że żyje była najszczęśliwsza. Zaczęła się uśmiechać jak wariatka. Nawet zaczęła płakać ze szczęścia. Jednak nie potrwało to długo. Kiedy trener dokończył historie Daria zaczęła się strasznie trzęś, płakać, czuła jakby umierała od środka. Nie chicha żyć.  Nagle dziewczyna zaczęła tracić przytomność, a sprzęt, do którego była podłączoną zaczął wydawać dźwięki niemiłe dla ucha. Miała zapaść….


#########################
Hej. Nie wiem czy ktoś tu jeszcze jest.
 Postanowiłam, że dokończę to opowiadanie. Zasługujecie na to. Przepraszam, że tak długo nic nie pisałam. Brakowało mi motywacji. Jednak to się zmieniło wczoraj.
Rozdziały postaram się dodawać tak, aby było ich, co najmniej dwa w miesiącu.
Jeśli ktoś to czyta proszę komentarz.
Buziaki :*
PS. Przepraszam za ten rozdział, który jest... hm? Byle, jaki? Chyba to dobre określenie.