Przepraszam, ale to jescze nie rozdział, ale niedługo powinien się już pojawić :)
Nie przedłużając chciałbym was zaprosić na niezwykłe opowiadanie o Marco Reus'ie.
Jest w tym magia, inność. Każdy rozdział otwiera przed wami kolejne karty księgi, która wciąga jak żadna inna...
https://letmeloveyou-fanfiction.blogspot.com/
I na jeszcze jedno, tego samego autora
http://milosccierpliwajest.blogspot.com/
Mam nadzieję, że wam się spodoba.
Życzę miłej lektury i nie zapomnijcie zostawić po sobie śladu.
Buziaczki :*
Koszmar, który przerodził się w coś pieknego, niesamowitego
wtorek, 6 grudnia 2016
niedziela, 20 listopada 2016
Rozdział 19
Mikrosekunda na milisekundę, a ona na sekundę. Z każdą sekundą tracił siły.
Wiedział, że za chwile skalpel ruszy w dłonie lekarzy i zaczną przecinać jego
skórę. Kiedy tracił ostatnie sekundy swojego, życia…. Stało się coś
niezwykłego, niemożliwego.
- STOP!!! – Do sali wbiegła kobieta. Wszystkie pary oczu spojrzały się na
nią. – Był wypadek i jest dawca. Ten chłopak nie musi umierać!! – Powiedziała
na jednym wydechu.
Można nazwać to szczęściem? Osoba, która miała się poświęcić w ostatniej
chwili zostaje uratowana. Można nazwać to cudem? Myślę, że tak.
W pierwszym momencie lekarze zaniemówili. Nie wiedzieli, co się dzieje.
- Do roboty panowie, nie pozwólmy mu odejść!! – Rozkazał lekarz prowadzący.
Wszystko potoczyło się szybko. Chirurdzy robili, co w ich mocy, aby chłopak
przeżył. Nawet nie mieli chwili na to, aby to wszystko do nich dotarło…
przecież to niemożliwe, aby było realne. Jeszcze sekunda, a nie było by, kogo
ratować. Nie było by już go. Odszedłby.
Jednak nie tym razem. Udało im się… Znaczy odratowali go, ale… No właśnie,
ale. Decydujące będą następne godziny.
Musi walczyć… Jego bliscy liczą na to. Liczą, że przeżyje. Niechęcą go
stracić. Za bardzo go kochają.
Jednak zatrzymajmy się na chwile… Zastanówmy się, co muszą oni czuć. Po przeczytaniu
listu wsiedli do samochodu z przerażeniem i modlitwą. To właśnie towarzyszyło
im przez całą podróż. Nie chcieli, aby on odszedł… Kiedy pojawili się w środku
budynku, budynku, w którym lekarze- zwykli ludzie, którzy nie mieli prawa
odbierać życia. Mieli je ratować! Była tylko nadzieja. Nadzieja, że udało im
się zdążyć. Na chwilę ją odzyskali,
kiedy się dowiedzieli o tym cudzie. Lecz jednak potem znowu im to odebrano,
kiedy się dowiedzieli, że nie wiadomo czy przeżyje. To jest jakby nie muc oddychać.
Kiedy wydaje nam się, że to już koniec, jakim sposobem nabieramy do płuc
życiodajny tlen, lecz po chwili znów jego nam ktoś zabiera. Straszne uczucie. Nikt
nie chce przez to przechodzić. Oni też nie. Lecz prawie wszyscy go rozumieją.
Dla miłości człowiek jest w stanie zrobić i poświęcić wszystko. Jednak jedna
osoba tego nie umie pojąć. Nie jest w stanie tego zrozumieć. Przecież rodzina
jest najważniejsza, a on chciał ją poświęcić dla jakiejś dziewczyny? Przecież
nie wiadomo, kim ona tak naprawdę jest? Nie znała jej, a już jej nie lubiła, wręcz
w tej sytuacji nienawidziła. O kim mowa? O mamie szatyna. Obiecała sobie, że
już nigdy nie będą razem. Ta dziewczyna to istny szatan godząc się na cos
takiego.
Szkoda, że nie znała prawdy. Dlaczego?
Bo przez to losy tej dwójki rozdzielą się i nie wiadomo czy kiedykolwiek
się połączą od nowa. Sprawi im to ból, bo będą myśleli o tej drugiej połówce ze
łzami w oczach. Bez siebie nie będą szczęśliwi.
Zostaje im tylko zapomnieć. Ale czysto się uda? Nie wiadomo.
Mijały sekundy, minuty, godziny, które zamieniały się na dni. Nikt z
bliskich nie wiedział ile dokładnie. Dla nich była to wieczność. Jednak w ciągu
kilku tych dni pozmieniało się bardzo wiele. Zapadły decyzje, które przesądziły
o tym, co nastąpi później. Zmieni ich to życie o 180 stopni. Pewnie
zastanawiacie się, dlaczego. Już mówię. Lekarz prowadzący powiedział, że nawet,
jeśli przeżyją to nie będą mogli żyć jak wcześniej. Nie będą mogli się przemęczać.
Piłka nożna stała pod wielkim znakiem zapytania. To właśnie chyba to przelało
cała gorycz sprawie. Mama Mario wybucha i zaczęła obwiniać o to wszystko
dziewczynę. Jej obroną wdzieli natychmiastowo Marco i Jurgen, co spowodowało
wielką kłótnie. Rodzina Goetz od tego momentu nie rozmawiała z tą dwójka. Po
wielu rozmowach Astrid przekonała resztę, co do swojego planu. Postanowili, że
opowiedzą Mario swoją wymyślaną wersję wydarzeń i doprowadzą do tego, aby już
nigdy ta dwójka się nie spotkała. Dodatkowo postanowili wyjechać z Niemiec do
Francji i tam zacząć wszystko od nowa. Jakby tego było mało zadzwonili do byłej
dziewczyny chłopaka- Ann i zaproponowali jej, aby razem z nimi wyjechała. Wtajemniczona
dziewczyna w plan od razu się ucieszyła i zgodziła. Cóż… Próżna kobieta.
Mario i Daria przeżyli. Jednak na
razie tylko on się obudził. Kiedy tylko otworzył oczy zapytał o nią. Chciał wiedzieć,
co on tu robi. Bał się ze operacja odbyła się z późno, a dziewczyny już niema.
W jego oczach pojawiły się łzy. A rodzina zamiast mu pomoc zdołowała go jeszcze
bardziej. Początkowo historia chyba prawdziwa, lecz później… zamieniła się w
same kłamstwa. Jeszcze mówione z taka prawdziwością, że nikt się nie dziwił, że
piłkarz uwierzył w nie. A co zostało mu powiedziane? Zacznijmy od początku.
Cytując „ W ostatniej chwili znalazł się dawca i to właśnie jego serce
zastąpiła jej chore. Lekarze próbowali cię odratować i udało się synku. Żyjesz.
Udało się i jej. Dziewczyna po kilku dniach szczęśliwie się obudziła. Lecz pierwsze,
o kogo spytała to nie o ciebie synku. Spytała o twojego przyjaciela - Marco. Z tego,
co widziałam cieszyła się, że go widzi. Nawet się pocałowali. Kiedy jej powiedziałam,
że żyjesz nie odpowiedziała. Spytałam się czy chce cie zobaczyć. Ale ona
odpowiedziała, że ją nie obchodzisz, że teraz liczy się tylko blondyn – jej
miłość życia. Wyszłam z Sali nie chciałam słuchać jej dalej. Następnego dnia
niespodziewanie miała zapaść i nie prze…. Nie, nie będę kłamała jak ona
chciała. Synku…. Ona wyszła ze szpitala razem z nim. Powiedziała, że go kocha,
a tobie miałam powiedzieć, że nie żyje. Ona o tobie zapomniała… przepraszam, że
ci to mowie. Może powinnam była kłamać, ale uważam, że zasługujesz naprawdę…”
Po Tym wszystkim rozpłakała się i przytuliła go. Mario chciał umrzeć. Nie
chciał żyć. Kochał ją, a ona tylko udawała. Nie mógł w to uwierzyć. Przecież
dla niej chciał poświęcić wszystko, życie!!
Zabiła go. Zabiła jego miłość do niej. Zabiła wszystko, co ich łączyło.
Zabiła jego dawnego. Nie chciał mieć z nią nic wspólnego. Przekreślił też jego
przyjaciela. Niechciał ich znać. Życzył im jak najgorzej. Chciał przez to ukryć,
co tak naprawdę czuję. Chciał ukryć zranienie, ból, smutek… Wszystko, co uważał
za słabe. Nie chciał tego. Dlatego postanowił się zmienić. Nie chciał być już
dawnym uczuciowym, pomocnym, cierpiącym Mario. Chciał być nieczuły. Pragnął
zadawać ból innym, aby oni go nie ranili. Chciał, aby poczuli to, co on teraz
czuje. Jednak ta zmiana nie stanie się od tak. Musimy minąć trochę czasu. Zgodził się na wyjazd. Nie chciał tam wracać.
Nie chciał czuć zabronionych przez niego uczuć. Obiecał sobie, że tylko dla
rodziny będzie dobry. Dla innych będzie zły, nawet, jeśli na to nie zasłużyli.
Tydzień później opuszczał, na własne żądanie mury tego przeklętego budynku.
Budynku, który rozdzielił dwójkę zakochanych w sobie osób przez kłamstwa
najbliższych. Nie umiał już wytrzymać w tych czterech ścianach. Co noc bez jego
zgody śniła mu się ona. Uśmiechnięta, szczęśliwa przy jego boku, to najbardziej
go wkurzało. Ona wybrała innego. On też chciał zapomnieć. Dlatego postanowił wrócić
do Ann, która była przy nim non stop. Uważał, że teraz do siebie pasują. Oboje bez uczuć ludzie, którzy wykorzystują
innych i patrząca ich cierpienie. On właśnie taki chciał być. Czy się mu to uda?
Zobaczymy.
Kiedy on wreszcie wyszedł po za mury szpitalu, dziewczyna zaczęła się przebudzać.
Powoli. Kiedy zdała sobie sprawę gdzie jest jej oczy wypełniły się łzami. Nie chciała
dopuścić do siebie myśli, że jego już niema. Ona go kocha i nie wyobrażała
sobie życia bez niego u boku. Momentalnie została otoczona ciepłem ciała wujka.
W jednej strony szczęśliwy, że żyje, z drugiej smutny, że będzie musiał jej powiedzieć
to, co widział razem z blondynem. Wiedział, że sprawi jej to ogromny ból, ale uważał,
że zasługuje na to. Tym bardziej, że teraz oskarża samą siebie o jego śmierć.
Po drugiej stronie Sali siedział Marco. Cierpiał, bo nie wiedział, jak ma się
zachować. Przecież on też ją skrzywdził. Nadal nie wiedział, co nim wtedy
kierowało. Zazdrość, zranienie?
Lecz wiedział jedno. Już nigdy jej nie skrzywdzi. Nawet, jeśli zostaną
tylko przyjaciółmi. Jemu to oczywiście nie wystarczało, ale liczyło się jej dobro.
Jurgen zaczął spokojnie opowiadać jej, co się wydarzyło. Kiedy dziewczyna
usłyszała, że żyje była najszczęśliwsza. Zaczęła się uśmiechać jak wariatka. Nawet
zaczęła płakać ze szczęścia. Jednak nie potrwało to długo. Kiedy trener dokończył
historie Daria zaczęła się strasznie trzęś, płakać, czuła jakby umierała od środka.
Nie chicha żyć. Nagle dziewczyna zaczęła
tracić przytomność, a sprzęt, do którego była podłączoną zaczął wydawać dźwięki
niemiłe dla ucha. Miała zapaść….
#########################
Hej. Nie wiem czy ktoś
tu jeszcze jest.
Postanowiłam, że dokończę to opowiadanie. Zasługujecie
na to. Przepraszam, że tak długo nic nie pisałam. Brakowało mi motywacji. Jednak
to się zmieniło wczoraj.
Rozdziały postaram się
dodawać tak, aby było ich, co najmniej dwa w miesiącu.
Jeśli ktoś to czyta proszę
komentarz.
Buziaki :*
PS. Przepraszam za ten
rozdział, który jest... hm? Byle, jaki? Chyba to dobre określenie.
poniedziałek, 4 lipca 2016
Rozdział 18 :*
Kiedy wyznajemy komuś miłość i ona jest odwzajemniona,
myślimy, że teraz się wszystko ułoży.
Będziemy żyć jak w bajce. Długo i szczęśliwe. Jednak to nie jest
opowieść, a życie. Prawdziwe niezmyślone.
Pisane każdego dnia przez nas samych, nie kogoś innego.
Podobno, kiedy się
rodzimy bóg ma dla nas plan. Plan, w którym będziemy szczęśliwi. Będziemy mieć wszystko,
co potrzebujemy do pełni życia. Ale czy
jest tak w tym przypadku? Kiedy jedna z zakochanych osób musi oddać życie, aby
drugie mogło żyć. Oczywiście jest to wielkie poświecenie i po tym możemy poznać
prawdziwa miłość. Bo dla osoby, którą kochamy możemy zrobić wszystko. Nawet
poświecić swoje życie. Cenne, jedyne w swoim rodzaju życie.
Mario wiedział, że dla niego będzie to koniec. Nie zobaczy
już nigdy swojej rodziny, przyjaciół, znajomych. Nie będzie mógł zagrać w piłkę
ani na murawie, ani w FIFE. Nie obejrzy już żadnego meczu, filmu, serialu. Nie
będzie mógł zobaczyć morza, gór, piękna natury. Wschodów i zachodów słońca.
Jakaś cześć jego nie chciała umierać. Chciała żyć dalej, spełniać kolejne
marzenia. Jednak większa jego część wiedziała ze postępuje słusznie. Dla Darii
był gotów, choć się bał. Ale dla niej zrobi wszystko.
Uważał ze ona bardziej zasługuje na życie. Czy słusznie? Przecież każdy z nas na to zasługuje.
Każdy zasługuje na wdychanie życiodajnego tlenu. Jednak miłość sprawia, że
przestajemy patrzeć, wybierać dla siebie właściwe ścieżki. Przestajemy w jakimś
stopniu się dla siebie liczyć. Bo najważniejsza osoba, egzystencja naszego życia
to ta druga połówka.
Kiedy lekarze zabierali z ramion chłopaka dziewczynę, czuł,
że po tym, co się stało nie ma już odwrotu. Nie poradziłby sobie bez niej. Nie po tym, co powiedziała. Wierzył w nią.
Wierzył ze jest silna i przetrwa to wszystko. Ma osoby, które jej pomogą. Jeśli
o tym mowa, to Götze napisał wcześniej, SMS do Jurgena i Marco, w którym
wyjaśnił cała im sprawę. Prosił, aby jak najszybciej przyjechali i zaopiekowali
się nią. Dodał kilka zdań do Marco, że, jeśli znowu coś mu odbije to będzie go nachodził
w nocy. Nie będą to przyjemne wizyty. Po
wysłaniu na przemian do niego dzwonili. Potem pisali milion SMS, aby odebrał. Obaj nie chcieli, aby on odszedł. Był dla nich jak rodzina. Choć z drugiej
strony go podziwiali. Wiedzieli ile jego
będzie to kosztować. Kiedy jechali razem w ciszy ich myśli były daleko stad.
Czy oni by też oddali swoje serce? Tak, ale nie wyobrażali, nie chcieli tego czuć,
co szatyn.
Do swoich rodziców też napisał.
Wiedział, że będą strasznie smutni, ale musiał. Nie chciał później, aby byli źli
na dziewczynę. W treści wytłumaczył im swoje uczucia, co do niej i miał nadzieje,
że zrozumieją. Kochał ich i nie chciał, aby się smucili. Chciał, aby
zapamiętali go, jako tego szalonego, pełnego energii, uśmiechniętego prawie zawsze
chłopaka. Jednak jego rodzice się załamali. Wsiedli jak najszybciej w samochód
i próbowali dojechać na miejcie jak najszybciej. Chcieli go powstrzymać.
Jednak im się to nie
uda. Mario wszystko obliczył i wiedział, że wszyscy dotrą, kiedy będzie po
wszystkim. Nie chciał, aby ktoś go od tego odwiódł.
Nie tracąc czasu wysiadł z samochodu i poszedł w ślady za
lekarzami. Wiedział, że najprawdopodobniej to są jego ostatnie kroki w życiu.
Kiedy człowiek wie, że umrze to zaczyna zauważać te małe, maleńkie rzeczy. Tak
było i w tym przypadku. Przed wejściem do budynku odkręcił się tyłem i spojrzał
ten ostatni raz na przyrodę, słonce. Na wszystko. Chciał zapamiętać nawet
najmniejszy szczegół. Nabrał do płuc tlenu i przekroczył wielkie drzwi
szpitala. Jak się okazało doktor Schrödinger. David Schrödinger. Już na niego czekał.
- Witaj! Mario zapytam cie jeszcze raz. Jesteś na to gotowy?
Naprawdę tego chcesz. Prze...- Niedane było mu skończyć.
- Tak wiem, jakie są konsekwencje. Tak chce to zrobić,
niczego innego nie byłem tak pewnego jak tego. Wiec proszę niech mi pan nie
utrudnia. Co z nią?
- Myśleliśmy ze jest w lepszej formie. Jednak okazuje się, że
jest źle, wręcz tragicznie. Jak najszybciej musimy ją zoperować, bo inaczej odejdzie.
I tak jestem wielce podziwu, że tyle wytrzymała.
- To, na co czekamy? – Zapytał piłkarz. Słowa lekarza nim
wstrząsnęły. Chciał jak najszybciej jej pomoc.
- Mario… musimy podpisać papiery i dopiero wtedy będziemy
mogli zacząć. – Powiedział spokojnym głosem lekarz.
- Dlaczego mam wrażenie, że usiłuje pan przedłużyć czas, aby
było za późno? Powiem to ostatni raz. Jestem gotowy. NA WSZYSTKO!! –
Zaakcentował ostatnie dwa słowa.
- Wiem. – Powiedział zrezygnowanym głosem. Choć z drugiej
strony go podziwiał. Nawet bardzo podziwiał. – Chodźmy. Mamy mało czasu.
Szli w ciszy. Szli podpisać papiery skazujące młodego
chłopaka na śmierć. Jednak on tak nie myślał.
Nie był pesymistą, być optymistą. Wierzył, że każdy koniec to dopiero początek.
Wiedział też, że będzie nawet tam na górze szczęśliwy. Potrzebował tylko
patrzenia na bliskich jego sercu z góry. Ich radość to jego radość. Jemu to
wystarczy.
David się poddał. Wiedział, że nie uda mu się go przekonać
do zmiany zdania. Więc odpuścił. W drodze do jego gabinetu obiecał sobie
coś. Zrobi wszystko by ona przeżyła. Aby
poświecenie chłopaka nie poszło na marne.
Kiedy znaleźli się w gabinecie. Doktor bez słowa podszedł do
dużej, dębowej szafy i wyjął z niej plik kartek, które były potrzebne na przeprowadzenie
operacji. Poprawka dwóch operacji.
Gestem reki wskazał, aby Mario usiadł przy biurku. Sam zajął obok niego
miejsce tylko po przeciwnej stronie. Bez żadnych sprzeciwów podał mu ów kartki.
Chłopak nawet nie chciał tego czytać. Nie potrzebował tego.
Wiedział jak wszystko będzie wyglądało. Lekarz wcześniej z nim o tym rozmawiał.
Długo rozmawiał. Nie chcąc tracić czasu wziął długopis leżący obok niego i
zaczął składać podpisy w każdym wyznaczonym do tego miejscu. Nie zajęło mu to
długo czasu.
Potem wszystko działo się szybko, nawet można powiedzieć, że
za szybko. Do gabinetu wbiegła przerażona kobieta informując, że dziewczyna ma
zapaść. David wystrzelił jak strzała, podobnie zresztą zareagował szatyn. Już
chciał iść za nim, jednak lekarz powiedział, że nie mają czasu do stracenia.
Powiedział coś do pielęgniarki i wybiegł z gabinetu opierając sobie za cel
dotarcie i uratowanie dziewczyny.
Mario wiedział, co go teraz czeka. Szedł za pielęgniarką,
która kierowała go do pomieszczenia, w którym miał się przebrać w ‘’ubranie’’
na operacje. Zrobił to szybko i znowu zaczęli
iść. Tylko, że teraz na sale operacyjną, w której znaleźli się po chwili.
Czekali na niego już odpowiedni lekarze. Kazali się położyć i przystawili do
twarzy maskę. Chłopak wiedział, że tam jest substancja, która krok po kroku
będzie sprawiać, że umrze. Jednak się nie bał. Przed oczyma zaczęły mu się
pojawiać sceny z jego życia. Rodzina, pszczółki, przyjaciele i ona. Wszyscy
byli szczęśliwi. Właśnie tak chciał ich zapamiętać. Nanosekunda zamieniała się na mikrosekundę.
Mikrosekunda na milisekundę, a ona na sekundę. Z każdą sekundą tracił siły. Wiedział,
że za chwile skalpel ruszą w dłonie lekarzy i zaczną przecinać jego skórę.
Kiedy tracił ostatnie sekundy swojego, życia….
___________________________
Hej. Na wstępie przepraszam za taki długi okres przerwy. Po
prostu moje życie z dnia na dzień runęło.
Ale mniejsza o to. Teraz jestem i zamierzał skończyć tą
historię :) :) :)
Proszę jedynie o wasze szczere opinię w komentarzach. One mnie
motywują do pisania. STRASZNIE STRASZNIE!!!!
Buziaki :*
niedziela, 26 czerwca 2016
Ktoś ??
Mam pytanko, no może kilka . Został ktoś tu jeszcze ? Czy któś tu jeszcze zagląda ? Czy kogoś jest jeszcze zainteresowany dalszą częścią historii ?
Jeśli tak to proszę o komentarz. Może nawet być to kropka.
wtorek, 15 września 2015
Rozdział 17
Mario :)
- Co my tutaj robimy Mario ?? - spytała drżącym głosem.
- Pamiętasz jak obiecałem Ci, że nie pozwolę Ci odejść ?? - pokiwała lekko głową na znak, że się zgadza - Znalazłem sposób, abyś przeżyła.
- Jaki ??
- Oddanie Ci mojego serca.... - powiedziałem patrząc jej prosto w oczy.
- Nie Mario !!!! Nie pozwalam Ci na to !!! - krzyczała, a z jej oczu wypływały strumienie łez. Moje serce krwawiło na ten widok . - Proszę jedzmy stąd.... - powiedziała cicho, a w jej głosie była nadzieja poplątana z bezsilnością.
- Podobno ludzie zakochani mogą zrobić dla siebie wszystko, nawet oddać życie, aby ta druga osoba chodziła jeszcze po tym świecie.... - powiedziałem powoli, spokojnym głosem choć wewnątrz chciałbym płakać. Ale nie mogłem. Dla niej musiałem być silny.
- Ale zakochana osoba, po odejściu swojej drugiej połówki nie będzie umiała, żyć bez niej. Pragnęła by odejść do niej i pewnego wieczora zrobiłaby to, używając cienkiego, metalowego przedmiotu. Więc proszę Cię nie rób tego... Przed tobą czeka świataowa kariera, piękna żona i dzieci. Masz rodzinę, która Cię bardzo kocha, przyjaciół. A ja nie mam nic.
- Nie mów tak. Masz dziadków, Jürgena, pszczółki... Marco - ostatnie słowo powiedział ciszej, wiedział, że nie chce o nim słyszeć.
- Pamiętasz jak obiecałem Ci, że nie pozwolę Ci odejść ?? - pokiwała lekko głową na znak, że się zgadza - Znalazłem sposób, abyś przeżyła.
- Jaki ??
- Oddanie Ci mojego serca.... - powiedziałem patrząc jej prosto w oczy.
- Nie Mario !!!! Nie pozwalam Ci na to !!! - krzyczała, a z jej oczu wypływały strumienie łez. Moje serce krwawiło na ten widok . - Proszę jedzmy stąd.... - powiedziała cicho, a w jej głosie była nadzieja poplątana z bezsilnością.
- Podobno ludzie zakochani mogą zrobić dla siebie wszystko, nawet oddać życie, aby ta druga osoba chodziła jeszcze po tym świecie.... - powiedziałem powoli, spokojnym głosem choć wewnątrz chciałbym płakać. Ale nie mogłem. Dla niej musiałem być silny.
Daria :*
- Nie mów tak. Masz dziadków, Jürgena, pszczółki... Marco - ostatnie słowo powiedział ciszej, wiedział, że nie chce o nim słyszeć.
- Marco ??
- On cię naprawdę kocha, po prostu się pogubił. Powinnaś dać mu szansę. Będziecie ze sobą szczęśliwi... - czułam, że mówi to z trudem i z każdym słowem jest smutniejszy.
Chyba OSZALAŁAM.... Odpinam pas i siadam na kolanach Mario. Ten na początku jest zdziwiony, ale potem lekko uśmiecha się i odsuwa siedzenie maksymalnie do tyłu, abyśmy mieli więcej miejsca. Wtulam się w jego klatkę piersiową i czuje jak Mario mnie mocno przytula. Czuje bicie jego serca... niedługo mojego ??.Nie !!
Nie mogę na to pozwolić. Zwszaszcza teraz !! Czuję do niego coś czego nie mogę określić. Nie jest to oni przyjaźń ani miłość jaka jest pomiędzy bratem a siostrą... To coś więcej. Nie mogę sobie wyobrazić, że się oburze i nie będzie go przy mnie.
Potrzebuję jego pięknych czekoladowych oczu, które mają dla mnie niezwykłą, nieokreśloną głębię od której nigdy nie mogę się oderwać.
Potrzebuję tego pięknego uśmiechu, który umie rozjaśnić każdy mrok.
Potrzebuję jego silnych ramion, które mnie obejmują i czuje się jak całe zło, smutki jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki odpłyneły do innej krainy.
Potrzebuję wiedzieć, że jest blisko, bo wtedy wiem , że mogę powiedzieć tylko jedno słowo a on będzie obok mnie.
Potrzebuję go całego, każdej jego cząstki, która jest dla mnie jak powietrze, bez którego nie mogę funkcjonować, żyć...
- Dee musimy iść - szeptnął tak jakby bał się mojej reakcji. Ale miał słuszność. Ja nie zamierzałam nigdzie iść. Wtulilam się jeszcze bardziej w klatkę piersiową piłkarza, jeśli w ogóle się dało bardziej.
- Daria proooszę nie utrudniaj tego. Chcę cię zapamiętać szczęśliwą, nie smutną... - powiedział lekko mnie od siebie odrywając. Czułam, że go tracę, a tego nie chciałam. Nie umiałam już zatrzymać łez które chciały wypłynąć z moich oczu. Po sekundzie czułam ciecz na policzkach, która pozostawiła po siebie mokre staruszki cieczy.
- Mario.... Ja na to nie pozwolę. Wszyscy dookoła mnie umierają, nie pozwolę, abyś ty też odszedł do tamtej krainy. Jesteś potrzeby tutaj na ziemi, nie tam. - mówiłam patrząc mu w oczy. Co chwilę musiałam przerwać, ponieważ zaczęłam dławić się moimi własnymi łzami. Teraz ja już nie płakałam... Ja ryczałam.
- Nie mów tak... Jesteś moim aniołkiem, którego kocham całym sercem. Jesteś dla mnie najważniejszą osobą w życiu. Jesteś moim tlenem, a przecież bez niego nie można oddychać, więc nie mogę pozwolić ci odejść. Już wcześniej oddałem Ci moje serce. Dałem ci je kiedy pierwszy raz cię zobaczyłem. Dobiero nie dawno zdałem sobie z tego prawdę, ale nie żałuję. Jeśli by jakimś nie wyjasnionym sposobem cofnęli byśmy się w czasie postąpił bym tak samo. Jesteś dla mnie najważniejsza. KOCHAM CIĘ... - powiedział patrząc mi prościusieńko w oczy. Czułam jakbym zaczęła unosić się w powietrzu. Byłam taka szczęśliwa, jak nigdy w życiu.
- Ja też CIĘ KOCHAM. - powiedział z wielkim uśmiechem na twarzy. Teraz nie płakałam ze smutku tylko ze szczęścia. Na twarzy chłopaka też pojawił się piękny uśmiech, ukazujący śliczne, białe ząbki.
Czułam się najszczęśliwszą osoba na tej ziemi... Nie!! Jestem najszczęśliwszą kobieta na świecie.
Nie mogę na to pozwolić. Zwszaszcza teraz !! Czuję do niego coś czego nie mogę określić. Nie jest to oni przyjaźń ani miłość jaka jest pomiędzy bratem a siostrą... To coś więcej. Nie mogę sobie wyobrazić, że się oburze i nie będzie go przy mnie.
Potrzebuję jego pięknych czekoladowych oczu, które mają dla mnie niezwykłą, nieokreśloną głębię od której nigdy nie mogę się oderwać.
Potrzebuję tego pięknego uśmiechu, który umie rozjaśnić każdy mrok.
Potrzebuję jego silnych ramion, które mnie obejmują i czuje się jak całe zło, smutki jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki odpłyneły do innej krainy.
Potrzebuję wiedzieć, że jest blisko, bo wtedy wiem , że mogę powiedzieć tylko jedno słowo a on będzie obok mnie.
Potrzebuję go całego, każdej jego cząstki, która jest dla mnie jak powietrze, bez którego nie mogę funkcjonować, żyć...
- Dee musimy iść - szeptnął tak jakby bał się mojej reakcji. Ale miał słuszność. Ja nie zamierzałam nigdzie iść. Wtulilam się jeszcze bardziej w klatkę piersiową piłkarza, jeśli w ogóle się dało bardziej.
- Daria proooszę nie utrudniaj tego. Chcę cię zapamiętać szczęśliwą, nie smutną... - powiedział lekko mnie od siebie odrywając. Czułam, że go tracę, a tego nie chciałam. Nie umiałam już zatrzymać łez które chciały wypłynąć z moich oczu. Po sekundzie czułam ciecz na policzkach, która pozostawiła po siebie mokre staruszki cieczy.
- Mario.... Ja na to nie pozwolę. Wszyscy dookoła mnie umierają, nie pozwolę, abyś ty też odszedł do tamtej krainy. Jesteś potrzeby tutaj na ziemi, nie tam. - mówiłam patrząc mu w oczy. Co chwilę musiałam przerwać, ponieważ zaczęłam dławić się moimi własnymi łzami. Teraz ja już nie płakałam... Ja ryczałam.
- Nie mów tak... Jesteś moim aniołkiem, którego kocham całym sercem. Jesteś dla mnie najważniejszą osobą w życiu. Jesteś moim tlenem, a przecież bez niego nie można oddychać, więc nie mogę pozwolić ci odejść. Już wcześniej oddałem Ci moje serce. Dałem ci je kiedy pierwszy raz cię zobaczyłem. Dobiero nie dawno zdałem sobie z tego prawdę, ale nie żałuję. Jeśli by jakimś nie wyjasnionym sposobem cofnęli byśmy się w czasie postąpił bym tak samo. Jesteś dla mnie najważniejsza. KOCHAM CIĘ... - powiedział patrząc mi prościusieńko w oczy. Czułam jakbym zaczęła unosić się w powietrzu. Byłam taka szczęśliwa, jak nigdy w życiu.
- Ja też CIĘ KOCHAM. - powiedział z wielkim uśmiechem na twarzy. Teraz nie płakałam ze smutku tylko ze szczęścia. Na twarzy chłopaka też pojawił się piękny uśmiech, ukazujący śliczne, białe ząbki.
Czułam się najszczęśliwszą osoba na tej ziemi... Nie!! Jestem najszczęśliwszą kobieta na świecie.
Mario :*
Sam nie wiem dlaczego wyznałem jej miłość. Po prostu moje słowa płynęły prosto z serca, nie z umysłu. Ale jeszcze większe zaskoczenie wywołało u mnie odpowiedz dziewczyny. Ona mnie kocha !!! Jestem najszcześliwszym facetem na świecie.
Nie umiałem się powstrzymać i zacząłem schylać się, aby pocałować dziewczynę. Nasze wargi dzieliły tylko milimetry kiedy dziewczyna opadła bezwładności na moje ciało. Nie wiedziałem co się dzieję.
- Daria, aniołku obudź się - powiedziałem lekko potrząsając blondynkę. W ogóle nie reagowała. Momentalnie przy samochodzie pojawili się mężczyźni i zaczęli sprawdzać co z nią.
- Musimy jak najszybciej ja operować, bo inaczej umrze...
*************
Jestem.... Przepraszam, za taką długą przerwę w pisaniu. Mam nadzieję, że ktoś tu jeszcze jest.
Za wszystkie błędy przepraszam i postaram się je w najbliższym czasie usunąć...
Buziaki :*
DOBIJEMY DO SZESCIU KOMENTARZY ??
BARDZO BYM O NIE PROSIŁA. ONE NAPRAWDE MOTYWUJĄ. JAK BY JESZCZE BYŁY DŁUŻSZE TO BYŁABYM W RAJU..... :* :*
sobota, 4 lipca 2015
Rozdział 16
Proszę Was.... Jeśli ktokolwiek to czyta, to proszę o komentarze. Są one mi bardzo potrzebne. Wiem wtedy, że ktoś to czyta i czy się podoba...
A przede wszystkim motywują mnie do pisania....
A przede wszystkim motywują mnie do pisania....
Mario (*˘︶˘*)
Po upływie nie całych piętnastu minut byłem pod domem. Zaparkowałem samochód i wszedłem do domu.
W salonie zobaczyłem śpiąca na kanapie Darię. Wyglądała jak mała, bezbronna istotka.
Czasami łapie się na myślach, które nie są dobre w tej sytuacji. Daria jest, a raczej była z moim najlepszym przyjacielem - Marco. A ja myślę o niej nie jako przyjaciółce, czy nawet młodszej siostry. Myślę o niej jako mojej drugiej połówki na tym świecie. I chyba nawet tak jest. Zakochałem się w niej, ale to nie powinno się stać. Ona przechodzi teraz gorsze dni i potrzebuje mojego wsparcia, a nie tego, abym wyznawał jej miłość.
A nawet jeśli by coś czuła do mnie to niedługo już nie będę stąpał po ziemi. Znajdę się tam wysoko, gdzieś w chmurach, jeśli zasłużyłem. Jednak nie całkiem odejdę stąd ciałem. Moje serce będzie biło teraz nie dla mnie tylko dla niebieskookiej... Ona bardziej zasługuje, aby żyć niż ja.
Ale na razie zostawmy to. Za trzy tygodnie wszystko dla mnie się skończy i pragnę pozostawić coś po sobie. Jakiś dobry ślad w pamięci innych, a w szczególności jej. Chcę, aby zapamiętała te dobre chwile.
Koniec. Nie chcę myśleć, chce działać. Dlatego przygotowałem wiele niespodzianek.
Poczułem jak ktoś się do mnie przytula. Zamrugałem kilka razy i popatrzyłem na dziewczynę.
- Śpiąca księżniczka. - powiedziałem uśmiechnięty.
- Nic nie było w telewizji - powiedziała nie odrywając się ode mnie.
- Zmęczona ?? - spytałem z troską w głosie.
- Tiak. - powiedziała jak mała dziewczynka. Uśmiech nie schodził mi z twarzy od podatku rozmowy z nią. - Co ty robisz ?? - spytała kiedy wzięłam dziewczynę na ręce.
- Nie widać ?? Niosę Cię do pokoju, bo jesteś zmęczona. - powiedziałem idąc do schodów. Dziewczyna zawiesiła dłonie na mojej szyi i położy głowę na klatce piersiowej.
Gdyby teraz nas ktoś zobaczył, pomyślał by, że jesteśmy razem...
- MARIO !!!! Przestań !!!! - krzyczał mój mózg.
Kiedy byliśmy pod dziewczyny pokojem, przypomniało mi się co się w nim wydarzyło, więc zabrałem ja do mojego. Delikatnie położyłem blondynkę na łóżku i odkryłem.
- Dobranoc - powiedziałem, złożywszy pocałunek na czole.
- Nie odchodź. - powiedziała drżącym głosem. Położyłem się i przyciągnąłem ja do siebie. Położyła głowę na mojej klatce piersiowej.
- Obiecuję. Będę przy tobie i cię obronie przed koszmarami. - powiedziałem pewnie i jeszcze bardziej ją zamknąłem w swoich ramionach.
Kiedy Dee usunęła po nie spełnia dziesięciu minutach, poszedłem w jej ślady.
Pewnie jesteście ciekawi co u mnie się działo przez te trzy tygodnie ?? A działo się bardzo dużo. Było to za sprawę jednej osoby - Mario. Codziennie zabierał mnie w inne, co róż ciekawsze miejsca. Spełniał każdą moją zachciankę...
Czułam się jak mała, rozpieszczona przez tatusia dziewczynka.
Tylko w tym wszystkim był jeden, malusieńki problem.
Zakochałam się w nim. Nie chciałam tego, ale przecież właśnie miłość wybiera ten najmniej odpowiedni moment, osobę. Lecz z drugiej strony jestem szczęśliwa, że to właśnie on. Przez ten niedługi czas bardzo go poznałam. Można nawet napisać, że znam go na wylot. Ale to działa w dwie strony :)
Jeśli chodzi o moją chorobę. To ostatnio byłam z szatynem u lekarza i robili mi mnóstwo badań, z których wynika, że zostało już mi malutko czasu.
Mam prośbę. Zna może ktoś autorkę oxoxox ? Pisze ona tego bloga :
http://claire-mario-story.blogspot.com/. Chciałabym go przeczytać, ale
jest tylko dla wybranych osób. Proszę pomóżcie. Jeśli ktoś mi pomoże,
wstawię jak najszybciej kolejny rozdział.
Jest to na prawdę dla mnie ważne...
Buziaczki :*
PIĘĆ KOMENTARZY I NASTĘPNY ROZDZIAŁ !!!!
Czasami łapie się na myślach, które nie są dobre w tej sytuacji. Daria jest, a raczej była z moim najlepszym przyjacielem - Marco. A ja myślę o niej nie jako przyjaciółce, czy nawet młodszej siostry. Myślę o niej jako mojej drugiej połówki na tym świecie. I chyba nawet tak jest. Zakochałem się w niej, ale to nie powinno się stać. Ona przechodzi teraz gorsze dni i potrzebuje mojego wsparcia, a nie tego, abym wyznawał jej miłość.
A nawet jeśli by coś czuła do mnie to niedługo już nie będę stąpał po ziemi. Znajdę się tam wysoko, gdzieś w chmurach, jeśli zasłużyłem. Jednak nie całkiem odejdę stąd ciałem. Moje serce będzie biło teraz nie dla mnie tylko dla niebieskookiej... Ona bardziej zasługuje, aby żyć niż ja.
Ale na razie zostawmy to. Za trzy tygodnie wszystko dla mnie się skończy i pragnę pozostawić coś po sobie. Jakiś dobry ślad w pamięci innych, a w szczególności jej. Chcę, aby zapamiętała te dobre chwile.
Koniec. Nie chcę myśleć, chce działać. Dlatego przygotowałem wiele niespodzianek.
Poczułem jak ktoś się do mnie przytula. Zamrugałem kilka razy i popatrzyłem na dziewczynę.
- Śpiąca księżniczka. - powiedziałem uśmiechnięty.
- Nic nie było w telewizji - powiedziała nie odrywając się ode mnie.
- Zmęczona ?? - spytałem z troską w głosie.
- Tiak. - powiedziała jak mała dziewczynka. Uśmiech nie schodził mi z twarzy od podatku rozmowy z nią. - Co ty robisz ?? - spytała kiedy wzięłam dziewczynę na ręce.
- Nie widać ?? Niosę Cię do pokoju, bo jesteś zmęczona. - powiedziałem idąc do schodów. Dziewczyna zawiesiła dłonie na mojej szyi i położy głowę na klatce piersiowej.
Gdyby teraz nas ktoś zobaczył, pomyślał by, że jesteśmy razem...
- MARIO !!!! Przestań !!!! - krzyczał mój mózg.
Kiedy byliśmy pod dziewczyny pokojem, przypomniało mi się co się w nim wydarzyło, więc zabrałem ja do mojego. Delikatnie położyłem blondynkę na łóżku i odkryłem.
- Dobranoc - powiedziałem, złożywszy pocałunek na czole.
- Nie odchodź. - powiedziała drżącym głosem. Położyłem się i przyciągnąłem ja do siebie. Położyła głowę na mojej klatce piersiowej.
- Obiecuję. Będę przy tobie i cię obronie przed koszmarami. - powiedziałem pewnie i jeszcze bardziej ją zamknąłem w swoich ramionach.
Kiedy Dee usunęła po nie spełnia dziesięciu minutach, poszedłem w jej ślady.
TRZY TYGODNIE PÓŹNIEJ
Daria :*
Pewnie jesteście ciekawi co u mnie się działo przez te trzy tygodnie ?? A działo się bardzo dużo. Było to za sprawę jednej osoby - Mario. Codziennie zabierał mnie w inne, co róż ciekawsze miejsca. Spełniał każdą moją zachciankę...
Czułam się jak mała, rozpieszczona przez tatusia dziewczynka.
Tylko w tym wszystkim był jeden, malusieńki problem.
Zakochałam się w nim. Nie chciałam tego, ale przecież właśnie miłość wybiera ten najmniej odpowiedni moment, osobę. Lecz z drugiej strony jestem szczęśliwa, że to właśnie on. Przez ten niedługi czas bardzo go poznałam. Można nawet napisać, że znam go na wylot. Ale to działa w dwie strony :)
Jeśli chodzi o moją chorobę. To ostatnio byłam z szatynem u lekarza i robili mi mnóstwo badań, z których wynika, że zostało już mi malutko czasu.
Mario :)
To właśnie ten dzień. Dzień mojej śmierci. W nocy pisałem listy do mamy, taty, Felixa, Fabiana, Marco, mojego byłego trenera - Jürgena, Neuer i do Darii.
Mam jedynie nadzieję, że operacja się powiedzie , wszyscy mi wybacz i nie będą winili za to blondynki.
Nie mogłem zasnąć więc się nawet spakowałem na wycieczkę.
Niechętnie zwlekam się z łóżka i kieruję się w stronę garderoby. Wyjmuję z niej białą luźną koszulkę i ciemne, poprzecierane jeansy. Następnie udaję się do łazienki. Biorę szybki prysznic i po niespełna dwudziestu minutach wychodzę z pomieszczenia. Czuję piękny zapach dochodzący pewnie z kuchni. Zbiegam najszybciej jak potrafię i kiedy jestem już w kuchni, krzyczę :
-GOOOFRYYYY !!!!!!!!
- Hej łasuchu - mówi niebieskooka i się ze mnie śmieje. No tak, nawet się nie przywitałem, a już chciałbym wszystko zjeść. Podszedłem do niej i przytuliłem ją od tyłu i dałem buziaka w policzek.
- Hej piękna!!
- Nie podlizuj się już tak i siadaj do śniadania. Mam nadzieję, że chociaż w taki sposób mogę się odwdzięczyć.
- Nie masz za co. - powiedziałem uśmiechnięty. Poczekałem na dziewczynę przy stole i kiedy usiadła na przeciwko mnie zaczęliśmy konsumować nasz posiłek.
Po skończonym posiłku oznajmiłem, że mam kolejną niespodziankę, która będzie trwała kilka dni, więc trzeba się spakować. . Daria w pierwszej chwili zaprotestowała, ale po namowach zgodziła się. Po skończonym posiłku Daria poszła się pakować, a ja pozmywałem naczynia.
Pół godziny później znajdowaliśmy się już w drodze do szpitala, który miał być moim ostatnim miejscem, w którym byłem.
Po około dwóch godzinach dotarliśmy na miejsce. Wszystko było już gotowe. Znaczy się czekali na nas już lekarze, bo wiedziałem, że Daria nie będzie tego chciała.
- Co my tutaj robimy Mario ?? - spytała drżącym głosem.
- Pamiętasz jak obiecałem Ci, że nie pozwolę Ci odejść ?? - pokiwała lekko głową na znak, że się zgadza - Znalazłem sposób, abyś przeżyła.
- Jaki ??
- Oddanie Ci mojego serca.... - powiedziałem patrząc jej prosto w oczy.
Mam jedynie nadzieję, że operacja się powiedzie , wszyscy mi wybacz i nie będą winili za to blondynki.
Nie mogłem zasnąć więc się nawet spakowałem na wycieczkę.
Niechętnie zwlekam się z łóżka i kieruję się w stronę garderoby. Wyjmuję z niej białą luźną koszulkę i ciemne, poprzecierane jeansy. Następnie udaję się do łazienki. Biorę szybki prysznic i po niespełna dwudziestu minutach wychodzę z pomieszczenia. Czuję piękny zapach dochodzący pewnie z kuchni. Zbiegam najszybciej jak potrafię i kiedy jestem już w kuchni, krzyczę :
-GOOOFRYYYY !!!!!!!!
- Hej łasuchu - mówi niebieskooka i się ze mnie śmieje. No tak, nawet się nie przywitałem, a już chciałbym wszystko zjeść. Podszedłem do niej i przytuliłem ją od tyłu i dałem buziaka w policzek.
- Hej piękna!!
- Nie podlizuj się już tak i siadaj do śniadania. Mam nadzieję, że chociaż w taki sposób mogę się odwdzięczyć.
- Nie masz za co. - powiedziałem uśmiechnięty. Poczekałem na dziewczynę przy stole i kiedy usiadła na przeciwko mnie zaczęliśmy konsumować nasz posiłek.
Po skończonym posiłku oznajmiłem, że mam kolejną niespodziankę, która będzie trwała kilka dni, więc trzeba się spakować. . Daria w pierwszej chwili zaprotestowała, ale po namowach zgodziła się. Po skończonym posiłku Daria poszła się pakować, a ja pozmywałem naczynia.
Pół godziny później znajdowaliśmy się już w drodze do szpitala, który miał być moim ostatnim miejscem, w którym byłem.
Po około dwóch godzinach dotarliśmy na miejsce. Wszystko było już gotowe. Znaczy się czekali na nas już lekarze, bo wiedziałem, że Daria nie będzie tego chciała.
- Co my tutaj robimy Mario ?? - spytała drżącym głosem.
- Pamiętasz jak obiecałem Ci, że nie pozwolę Ci odejść ?? - pokiwała lekko głową na znak, że się zgadza - Znalazłem sposób, abyś przeżyła.
- Jaki ??
- Oddanie Ci mojego serca.... - powiedziałem patrząc jej prosto w oczy.
*************************
Jest to na prawdę dla mnie ważne...
Buziaczki :*
PIĘĆ KOMENTARZY I NASTĘPNY ROZDZIAŁ !!!!
czwartek, 4 czerwca 2015
Rozdział 15 :O
Jeśli ktoś tu jeszcze jest to mam sprawę. Ostatnio zarzucono mi, że hańbie nazwisko Reus. Nie wiem o co tym trochę myśleć. Sama lubię Marco, ale została mu przydzielona niestety złej postaci w tym opowiadaniu. Przecież ta opowieść to fikcja. Moja wyobraźnia ją wymyśla. Jeśli uraziłam kogoś tym wyborem to przepraszam.....
Ps. Informacja dotycząca częstości dodawania postów pod rozdziałem.
Daria :* :*
Mario odwrócił mnie i przyciągnął do siebie. Między naszymi ciałami nie było nawet najmniejszej wolnej przestrzeni. W pewnym momencie nasze spojrzenia się spotkały. I już mieliśmy się pocałować .....
Nagle do moich uszu dotarło mocne uderzenia do drzwi wejściowych. Razem z Götze oprzytomnieliśmy i chłopak poszedł otworzyć drzwi. Ja natomiast stałam w tym samym miejscu co wcześniej i zastanawiałam się co ja wyprawiam. Przecież piłkarz jest JEDYNIE MOIM PRZYJACIELEM.... A może jednak nie ??? Mam straszny mętlik w głowie, jak i w sercu. Ocknęłam się, kiedy do moich myśli wdarł się krzyk. W pierwszej chwili pomyślałam, że to może być Marco. Zaczęłam się strasznie bać. Nie chciałam, aby Mario coś się stało. Może boję się też o blondyna pomimo tego co mi zrobił ?? Przecież on nie jest mi do końca obojętny... Nie mogę też powiedzieć, że go kocham, bo po dzisiejszym dniu, znienawidziłam go.
Stooppp..... Jeden jest to na pewno głos męski, ale drugi... to należący do KOBIETY !!! Cały dotychczasowy strach jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zniknął. Może to jego dziewczyna..... Ale przecież krzyczą. Może jakaś sprzeczna. Mario ma dziewczynę !!
Poczułam ukłucie w sercu i łzy napływające do moich oczu. Nie zastanawiając się pobiegłam schodami na wyższe piętro i udałam się do pierwszego lepszego pokoju. Opadłam bezwładnie na łóżko i zanurzyłam się w pościeli. Nie wiem sama dlaczego tak zareagowałam. Przecież nic nas nie łączy. Jesteśmy tylko przyjaciółmi.
Ale jest jedno ale.... Ja nie wiem czy na pewno traktuje go jak przyjaciela. Może jednak jest dla mnie kimś ważnym ??? Nie wiem. Nie chcę teraz się nad tym zastanawiać.
Teraz muszę się zastanowić jak mam spędzić resztę mojego życia. Za niedługo ono się skończy i nie chcę żałować ani jednej sekundy spędzonej tutaj.......
Poczułam czyjeś ciepłe dłonie na plecach. Dobrze wiedziałam do kogo należały. Nie chciałam, ale by się dowiedział, dlaczego płacze. Bo przecież jesteśmy tylko PRZYJACIÓŁMI, którzy zawsze mogą na siebie liczyć.
- Daria.
- ....
- Proszę odezwij się....
-.....
- Deeee - powiedział przeciągle. W jego głosie można było znaleźć troskę, zmartwienie, może nawet trochę strachu.
-....
- Oki... Sama tego chciałaś. - piłkarz obrócił mnie w swoją stronę siłą. W pierwszej chwili chciałam się znowu odwrócić, ale przeszkodziło mi jego ciało. Jak się okazało sekundę później chłopak leżał na mnie. Jak na złość przytrzymał mi moją głowę, więc musiałam spojrzeć mu w oczy. Nie chciałam tego. Bałam się jego przenikliwego spojrzenia. Nie pozostało mi nic innego jak tylko zamknąć je i mieć nadzieje, że odpuści. Jednak nadzieja jest matką głupich.
- Jak chcesz to możemy leżeć tak do końca dzień. Mam dużo czasu.
- A te ważne spotkanie ?? - zapytałam nie otwierając oczu.
- Jak się raz nie pojawię to się nic nie stanie. W życiu są sprawy ważne, ale i ważniejsze. Ty słodziaku jesteś dla mnie najważniejsza... - słysząc to poczułam jak moje serduszko staje się cieplejsze.
Niby tak mało, a jednak tak dużo. Czułam jak na moich policzkach pojawiają się czerwone plamki.
- Oooo... Kto tu się rumieni ?? - czułam jak się uśmiecha.
- I co w związku z tym ?? - powiedziałam, udając obrażoną.
- Jesteś prześliczna z tymi wypiekami na policzkach.- mówiąc to musnął opuszkami palców czerwone miejsce na mojej twarzy. Moje ciało przeszedł przyjemny dreszczyk.
Strasznie mnie kusiło, aby spojrzeć w te brązowe tęczówki. A, że mam mało woli, aby się temu przeciwstawić.
Poddaje się. Powoli otwieram oczy.
- Poddajesz się ?? - spytał kiedy już patrzyłam w tą głębie jego koloru tęczówek.
- Może ?? - lubiłam się z nim przekomarzać.
- Chyba muszę Cię przekonać jeszcze ?? - spojrzał na mnie tym swoim łobuzerskim uśmieszkiem.
-Ciekawe jak ??
- Zaraz się przekonasz.
Mario podniósł się i usiadł obok mojego ciała. Dosłownie po dwóch sekundach czułam jak jego palce wylądowały na moich biodrach. Zaczął nimi poruszać co w efekcie sprawiło, że gilgotał mnie. Nie umiałam zahamować przypływu śmiechu, który we mnie się znajdował. Po chwili wiłam się na łóżku próbując wydostać się. Jednak nie przynosiło to najmniejszego efektu. Od tej radości zaczął boleć mnie brzuch.
- Pro... - próbowałam powiedzieć, ale z mizernym skutkiem. Mario to chyba wychwycił i na chwilę przestał.
- Co mi słodziaku chciałaś powiedzieć ??
- Chciałam Cię poprosić, abyś przestał, bo boli mnie od tego brzuch.
- A co z tego będę miał ??
- Satysfakcję, że uwolniłeś mnie od tych tortur.
- To chyba za mało...
- A co chcesz ??
- Dowiedzieć się dlaczego z tych pięknych, magnetycznych oczęt poleciały łzy.
- A czy to takie ważne ??
- Dla mnie tak. Wiedz ??Jeśli nie jesteś do końca prz... - nie dane było mu skończyć, ponieważ mu przerwałam.
- Jestem, jestem. - Chłopak pomógł mi usiąść na materacu.Już miałam zacząć mówić, ale zaczął dzwonić telefon Mario. - Kto to ??
-Menadżer.
- Odbierz.
- Nie. Pewnie chodzi o to, że powinienem być za chwilę u niego.
- To dlaczego jeszcze tutaj jesteś ??
- Przecież już Ci mówiłem, że.... - znowu mu przerwałam
- Tak wiem, że jestem ważniejsza. Ale to nie zmienia faktu, że powinieneś pojechać. Spokojnie ja jak na razie nigdzie się nie wybieram. - powiedziałam próbując się uśmiechnąć, ale chyba mi to słabo wyszło.
- Zabraniam Ci tak myśleć. Będziesz jeszcze długo żyła. Zobaczysz.
- Pogadamy tak wrócisz. Leć. - Widać było, ze robi to z przymusu. Götze pocałował mnie w czoło i niechętnie wstał. Zaczął poruszać się wolniej niż ślimak. A myślałam, ze wolniej się nie da. - W takim tępię to za trzy godziny dotrzesz dopiero do drzwi wejściowych domu.
- Hahaha... Widzę, że poprawił się humorek.
Wstałam z łóżka, podeszłam do chłopaka i przytuliłam się do jego pleców.
- I to dzięki Tobie. - powiedział po czym pocałowałam go w plecy.
- Miło mi to słyszeć. - Piłkarz odwrócił się twarzą do mnie. Nie minęła jeszcze sekunda,a nie czułam gruntu pod stopami. Mario wziął mnie na ręce.
- Co robisz ?? - spytałam.
- Idę z księżniczką na dół. - powiedział uśmiechając się słodko. Odwzajemniłam ten gest. Oplotłam dłońmi szyję chłopaka, i przyłożyłam głowę do klatki piersiowej. Przez całą drogę przysłuchiwałam się biciu jego serca.
Mario położył mnie na kanapie w salonie.
- Postaram się jak najszybciej wrócić.
- Będę czekała na swoje księcia z bajki.
- Mam nadzieję księżniczko. - i już go nie było.
Włączyłam telewizor w nadziei obejrzenia czegoś ciekawego.
Spotkanie z menadżerem przebiegło spokojnie. Postanowiłem po drodze wstąpić jeszcze do sklepu po jakieś drobne zakupy. Zaparkowałem samochód na parkingu i udałem się do dużego budynku. wziąłem do reki koszyk i udałem się po produkty spożywcze. na sam koniec podszedłem do działu ze SŁODYCZAMI. Byłem jak w raju. Brałem co mi popadnie w ręce. W rezultacie połowę koszyka zajmowały. Szczęśliwy podszedłem do kasy. Zapłaciłem sprzedawczyni i z trzema reklamówkami udałem się do samochodu.
Po upływie nie całych piętnastu minut byłem pod domem. Zaparkowałem samochód i wszedłem do domu.
w salonie zobaczyłem............
Nagle do moich uszu dotarło mocne uderzenia do drzwi wejściowych. Razem z Götze oprzytomnieliśmy i chłopak poszedł otworzyć drzwi. Ja natomiast stałam w tym samym miejscu co wcześniej i zastanawiałam się co ja wyprawiam. Przecież piłkarz jest JEDYNIE MOIM PRZYJACIELEM.... A może jednak nie ??? Mam straszny mętlik w głowie, jak i w sercu. Ocknęłam się, kiedy do moich myśli wdarł się krzyk. W pierwszej chwili pomyślałam, że to może być Marco. Zaczęłam się strasznie bać. Nie chciałam, aby Mario coś się stało. Może boję się też o blondyna pomimo tego co mi zrobił ?? Przecież on nie jest mi do końca obojętny... Nie mogę też powiedzieć, że go kocham, bo po dzisiejszym dniu, znienawidziłam go.
Stooppp..... Jeden jest to na pewno głos męski, ale drugi... to należący do KOBIETY !!! Cały dotychczasowy strach jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zniknął. Może to jego dziewczyna..... Ale przecież krzyczą. Może jakaś sprzeczna. Mario ma dziewczynę !!
Poczułam ukłucie w sercu i łzy napływające do moich oczu. Nie zastanawiając się pobiegłam schodami na wyższe piętro i udałam się do pierwszego lepszego pokoju. Opadłam bezwładnie na łóżko i zanurzyłam się w pościeli. Nie wiem sama dlaczego tak zareagowałam. Przecież nic nas nie łączy. Jesteśmy tylko przyjaciółmi.
Ale jest jedno ale.... Ja nie wiem czy na pewno traktuje go jak przyjaciela. Może jednak jest dla mnie kimś ważnym ??? Nie wiem. Nie chcę teraz się nad tym zastanawiać.
Teraz muszę się zastanowić jak mam spędzić resztę mojego życia. Za niedługo ono się skończy i nie chcę żałować ani jednej sekundy spędzonej tutaj.......
Poczułam czyjeś ciepłe dłonie na plecach. Dobrze wiedziałam do kogo należały. Nie chciałam, ale by się dowiedział, dlaczego płacze. Bo przecież jesteśmy tylko PRZYJACIÓŁMI, którzy zawsze mogą na siebie liczyć.
- Daria.
- ....
- Proszę odezwij się....
-.....
- Deeee - powiedział przeciągle. W jego głosie można było znaleźć troskę, zmartwienie, może nawet trochę strachu.
-....
- Oki... Sama tego chciałaś. - piłkarz obrócił mnie w swoją stronę siłą. W pierwszej chwili chciałam się znowu odwrócić, ale przeszkodziło mi jego ciało. Jak się okazało sekundę później chłopak leżał na mnie. Jak na złość przytrzymał mi moją głowę, więc musiałam spojrzeć mu w oczy. Nie chciałam tego. Bałam się jego przenikliwego spojrzenia. Nie pozostało mi nic innego jak tylko zamknąć je i mieć nadzieje, że odpuści. Jednak nadzieja jest matką głupich.
- Jak chcesz to możemy leżeć tak do końca dzień. Mam dużo czasu.
- A te ważne spotkanie ?? - zapytałam nie otwierając oczu.
- Jak się raz nie pojawię to się nic nie stanie. W życiu są sprawy ważne, ale i ważniejsze. Ty słodziaku jesteś dla mnie najważniejsza... - słysząc to poczułam jak moje serduszko staje się cieplejsze.
Niby tak mało, a jednak tak dużo. Czułam jak na moich policzkach pojawiają się czerwone plamki.
- Oooo... Kto tu się rumieni ?? - czułam jak się uśmiecha.
- I co w związku z tym ?? - powiedziałam, udając obrażoną.
- Jesteś prześliczna z tymi wypiekami na policzkach.- mówiąc to musnął opuszkami palców czerwone miejsce na mojej twarzy. Moje ciało przeszedł przyjemny dreszczyk.
Strasznie mnie kusiło, aby spojrzeć w te brązowe tęczówki. A, że mam mało woli, aby się temu przeciwstawić.
Poddaje się. Powoli otwieram oczy.
- Poddajesz się ?? - spytał kiedy już patrzyłam w tą głębie jego koloru tęczówek.
- Może ?? - lubiłam się z nim przekomarzać.
- Chyba muszę Cię przekonać jeszcze ?? - spojrzał na mnie tym swoim łobuzerskim uśmieszkiem.
-Ciekawe jak ??
- Zaraz się przekonasz.
Mario podniósł się i usiadł obok mojego ciała. Dosłownie po dwóch sekundach czułam jak jego palce wylądowały na moich biodrach. Zaczął nimi poruszać co w efekcie sprawiło, że gilgotał mnie. Nie umiałam zahamować przypływu śmiechu, który we mnie się znajdował. Po chwili wiłam się na łóżku próbując wydostać się. Jednak nie przynosiło to najmniejszego efektu. Od tej radości zaczął boleć mnie brzuch.
- Pro... - próbowałam powiedzieć, ale z mizernym skutkiem. Mario to chyba wychwycił i na chwilę przestał.
- Co mi słodziaku chciałaś powiedzieć ??
- Chciałam Cię poprosić, abyś przestał, bo boli mnie od tego brzuch.
- A co z tego będę miał ??
- Satysfakcję, że uwolniłeś mnie od tych tortur.
- To chyba za mało...
- A co chcesz ??
- Dowiedzieć się dlaczego z tych pięknych, magnetycznych oczęt poleciały łzy.
- A czy to takie ważne ??
- Dla mnie tak. Wiedz ??Jeśli nie jesteś do końca prz... - nie dane było mu skończyć, ponieważ mu przerwałam.
- Jestem, jestem. - Chłopak pomógł mi usiąść na materacu.Już miałam zacząć mówić, ale zaczął dzwonić telefon Mario. - Kto to ??
-Menadżer.
- Odbierz.
- Nie. Pewnie chodzi o to, że powinienem być za chwilę u niego.
- To dlaczego jeszcze tutaj jesteś ??
- Przecież już Ci mówiłem, że.... - znowu mu przerwałam
- Tak wiem, że jestem ważniejsza. Ale to nie zmienia faktu, że powinieneś pojechać. Spokojnie ja jak na razie nigdzie się nie wybieram. - powiedziałam próbując się uśmiechnąć, ale chyba mi to słabo wyszło.
- Zabraniam Ci tak myśleć. Będziesz jeszcze długo żyła. Zobaczysz.
- Pogadamy tak wrócisz. Leć. - Widać było, ze robi to z przymusu. Götze pocałował mnie w czoło i niechętnie wstał. Zaczął poruszać się wolniej niż ślimak. A myślałam, ze wolniej się nie da. - W takim tępię to za trzy godziny dotrzesz dopiero do drzwi wejściowych domu.
- Hahaha... Widzę, że poprawił się humorek.
Wstałam z łóżka, podeszłam do chłopaka i przytuliłam się do jego pleców.
- I to dzięki Tobie. - powiedział po czym pocałowałam go w plecy.
- Miło mi to słyszeć. - Piłkarz odwrócił się twarzą do mnie. Nie minęła jeszcze sekunda,a nie czułam gruntu pod stopami. Mario wziął mnie na ręce.
- Co robisz ?? - spytałam.
- Idę z księżniczką na dół. - powiedział uśmiechając się słodko. Odwzajemniłam ten gest. Oplotłam dłońmi szyję chłopaka, i przyłożyłam głowę do klatki piersiowej. Przez całą drogę przysłuchiwałam się biciu jego serca.
Mario położył mnie na kanapie w salonie.
- Postaram się jak najszybciej wrócić.
- Będę czekała na swoje księcia z bajki.
- Mam nadzieję księżniczko. - i już go nie było.
Włączyłam telewizor w nadziei obejrzenia czegoś ciekawego.
Mario <3 <3
Dwie i pół godziny później :D
Spotkanie z menadżerem przebiegło spokojnie. Postanowiłem po drodze wstąpić jeszcze do sklepu po jakieś drobne zakupy. Zaparkowałem samochód na parkingu i udałem się do dużego budynku. wziąłem do reki koszyk i udałem się po produkty spożywcze. na sam koniec podszedłem do działu ze SŁODYCZAMI. Byłem jak w raju. Brałem co mi popadnie w ręce. W rezultacie połowę koszyka zajmowały. Szczęśliwy podszedłem do kasy. Zapłaciłem sprzedawczyni i z trzema reklamówkami udałem się do samochodu.
Po upływie nie całych piętnastu minut byłem pod domem. Zaparkowałem samochód i wszedłem do domu.
w salonie zobaczyłem............
OFICJALNIE !!!!!!!!
ROZDZIAŁY BĘDĘ POJAWIAŁY SIĘ CO DWA TYGODNIE !!!!!
ALE JEST MAŁE ALE...
NASTĘPNY ROZDZIAŁ POJAWI SIĘ JAK BĘDZIE POD TYM OSIEM ( 8 ) KOMENTARZY.
ANONIMKI SIĘ PODPISUJĄ
Jak myślicie co zobaczył Mario ??
Przepraszam, że taki krótki i długo na niego musiałyście czekać.
Buziaki :*
Subskrybuj:
Posty (Atom)