piątek, 23 maja 2014

Rozdział 8 :D

Z góry przepraszam za ten rozdział, ale nie mogłam inaczej.Pewnie niektórym z wam się to nie spodoba, Ale Mario jest jednym z głównych bohaterów tego opowiadania :)

Mario :D
Promienie słoneczne wpadające do mojego pokoju, wyrwały mnie z krainy Morfeusza. I znowu nie zobaczyłem jej twarzy.  Ja to mam szczęście !!! Pewnie nie wiecie o co chodzi?! To może opowiem cały sen od początku, bo prawdę mówiąc znam już go na pamięć. Przez ostatnie tygodnie śni i mi się każdej nocy. 
Jak zawsze zaczyna się na łące. Jest tam pełno polnych kwiatów jak i dużo odcienia zielonego. Na samym środku jest duże, stare drzewo. A przy nim zawsze ktoś stoi. Zbliżając się zaczynam widzieć jest sylwetkę. Jest to piękna dziewczyna o zgrabnej sylwetce, długich blond włosach. Kiedy dzieli mnie od niej dosłownie kilka kroków zaczynam czuć jej przepiękne perfumy. Pachną jak... Nawet nie mogę określić to słowami. Ma taki piękny zapach... Można się rozmarzyć... Stojąc przy niej, dotykam jej ramienia i wtedy dziewczyna obraca się w moja stronę. Kiedy to robi muska mnie swoimi włosami. Prawie widzę jej twarz i właśnie wtedy budzę się....
To jest jakiś jeden wielki koszmar. Ale może skończmy ten temat.  Od tygodnia gram w Bayernie. Podpisując kontrakt z ta drużyna myślałem, że będę się rozwijał i tak chyba jest. Ale jest jeden mały, duży problem. Nie ma tu takiej atmosfery i przyjaciół jakich miałem, a raczej jeszcze mam w Borussii Dortmund. Strasznie za nimi tęsknie <3  Nie mogę też powiedzieć, że z nikim się nie koleguje. Moim przyjacielem jest Kroos czy Alaba. Ale tym, który jest dla mnie najważniejszy i gotów jestem za niego oddać życie jest Marco Reus. I to się nigdy, ale to przenigdy nie zmieni. Zbyt mocno go kocham <3
Prawdę mówią najchętniej to bym wrócił do pszczółek, ale wiem, że to tylko moje marzenie. Bo przecież kto by chciał zdrajcę. Wiem, że większość kibiców za takiego właśnie mnie ma i to się nie zmieni. Wiem pozostało mi tylko grać w Monachium.
Z moich jakże ważnych i mądrych rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk dzwonka, który poinformował mnie, że pora wstawać.
Wyłączyłem budzik i postanowiłem, że wstanę. Jak pomyślałem tak zrobiłem, oprócz jednego małego szczególiku. Zamiast wstać to się raczej zwlokłem z tego łóżka. Następnie powędrowałem do garderoby w poszukiwaniu na dzisiaj stroju na poranne bieganie. Jeszcze tylko odwróciłem się w stronę okna, aby zobaczyć jaka jest pogoda. Za oknem świeciło słońce i na niebie nie było ani jednego białego obłoczka.
Wybrałem koszulkę na ramiączka  i krótkie spodenki. Powędrowałem do łazienki, gdzie wziąłem szybki, zimny prysznic, a następnie założyłem ubrania, które wybrałem wcześniej. Z łazienki udałem się na dół do kuchni w celu zjedzenia śniadania. Postawiłem na płatki kukurydziane z mlekiem.Wyjąłem z górnej półki pudełko, które  jest częściową zawartością mojego posiłku i postawiłem je na stole. Wyjąłem mleko z lodówki i z dolnej pułki szklankę. Wlałem do niej mleko i włożyłem do mikrofalówki, którą nastawiłem na pół minuty.  sięgnąłem jeszcze po pyłek po  talerz i łyżkę i położyłem je na stole. Kiedy mikrofalówka powiadomiła mnie o tym, że zakończyła swoją pracę, otworzyłem ją i wyjąłem z niej szklankę ciepłego mleka. Wlałem ją do miski i wsypałem płatki. Następnie usiadłem przy stolę i zacząłem konsumować mój posiłek.
Po niecałych 15 minutach skończyłem śniadanie. Pozmywałem po posiłku i udałem się w stronę drzwi wejściowych.  Założyłem jeszcze buty i sięgnąłem do kieszeni w celu znalezienia telefonu, aby sprawdzić, która godzina.  I właśnie wtedy zorientowałem się, że nie mam iPhone. Pobiegłem niczym
błyskawica prościusieńko do pokoju. Na mocnej szafce leżała moja zguba. Wziąłem ją i zobaczyłem, która jest godzina. Była dziewiąta rano. Postanowiłem wziąć  jeszcze na wszelki wypadek wziąłem kartę kredytową.  Następnie wróciłem szybko na dół i wyszedłem na świeżę powietrze. Zakluczyłem dom i ruszyłem truchtem w stronę pobliskiego parku.  Po 25 minutach biegu dotarłem do celu. Postanowiłem zrobić dziś ćwiczenia rozciągające. Jak pozmyślałem tak zrobiłem. po czym ruszyłem w okrężną drogą do domu. Po drodze wstąpiłem jeszcze do sklepu po coś słodkiego. Postawiłem na Czekoladę z nadzieniem kokosowym. Uwielbiam ją.
 O godzinie  jedenastej piętnaście byłem z powrotem  w domu. Od razu powędrowałem do łazienki w celu wzięcia zimnego ( a raczej lodowatego ) prysznicu.  Nic innego by nie podziałało na ochłodzenie skóry, kiedy za oknem jest ponad trzydzieści pięć stopni Celsjusza.  Po relaksującym lecz szybkim prysznicu, wyszedłem z łazienki tylko w obwinięty w ręczniku do pokoju w celu znalezienia ubrań na dziś. Postawiłem na czerwone rybaczki i biały podkoszulek.
Dzisiejszy trening miałem dopiero na siedemnastą , wiec miałem trochę czasu dla siebie. Postanowiłem ten czas spędzić w domu. Zszedłem na dół do salonu i usiadłem na mojej kochanej kanapie. Włączyłem telewizor i zacząłem latać po kanałach w celu odnalezienia czegoś dla siebie. Ale nic mnie nie zainteresowało. Cały czas w głowie miałem dziewczynę ze snu. Nie mogłem, a raczej nie potrafiłem wybić jej z głowy. W pewnym momencie usłyszałem dzwonek do drzwi. leniwie podniosłem się z mojego miejsca i powolutku powędrowałem do drzwi. Kiedy je otworzyłem doznałem szoku. Za nimi stał mój młodszy brat.  A był to Felix Götze. Zacząłem zastanawiać się jak on tu dotarł, a tym bardziej co się stało.
- Też się cieszę braciszku, że cię widzę :D - powiedział Felix.- A może tak łaskawie zaprosiłbyś mnie do środka ?! - dodał
- Wchodź - powiedziałem i pokazałem gestem ręki.
 Chłopak wszedł, zdjął buty i zostawił torbę w korytarzu . Następnie powędrowaliśmy w stronę salonu. Kiedy tam już dotarliśmy, młody usiadł na kanapie nic, a nic się nie odzywał. Po prostu milczał. Zacząłem się jeszcze bardziej bać. Do głowy przychodziło mi tysiąc rzeczy, oczywiście tych złych. Nie poznawałem własnego brata. Od momentu kiedy  dowiedział się  o tym, że przenoszę się do Bayernu zaczął pomiędzy nami budować mur. Strasznie się od siebie oddalaliśmy. Jest mi z tego powodu bardzo smutno :(  Postanowił, że to ja zacznę rozmowę.
- Co się stało, że tutaj przyjechałeś ?? - zapytałem
-A nic - odpowiedział patrząc głucho przed siebie.
- Jak by się nic nie stało to by cię tu nie było. Przecież jestem twoim bratem i chyba mi możesz zaufać. Czy kiedykolwiek ci nie pomogłem ??
- Zawsze mi pomagałeś, zawsze byłeś przy mnie. Ale od momentu kiedy się tutaj przeniosłeś straciliśmy kontakt. A przez to w szkole nie mam życia. Cały czas obwiniają mnie za to, że ty przeszedłeś z Dortmundu do Monachium. Ja nie chce tam mieszkać. Proszę pomóż mi!! - ostanie zdanie wypowiedział błaganiem. Nie miałem innego wyjścia. Musiałem jemu pomóc to przecież moja, i wyłącznie moja wina. Jakbym miał własne zdanie i nie słuchał się innych to pewnie nie byłoby tej sytuacji.
-Obiecuję, że porozmawiam z rodzicami na ten temat. Mam nadzieje, że jak im wszystko wytłumaczę to się zgodzą i będziesz mógł zamieszkać ze mną braciszku. - Powiedział i na koniec się uśmiechnąłem.
- Dziękuje !!! - takiej reakcji  się nie spodziewałem . Mój brat po przerwie kilku tygodni się przytulił do mnie.
Jeszcze kilka godzin porozmawialiśmy, zjedliśmy obiad. Około szesnastej Felix poszedł położył się spać bo był zmęczony po podroży.  Ja postanowiłem się zacząć pakować na trening.  Kiedy spakowałem wszystko spojrzałem na wyświetlacz mojego telefonu. Wskazywał godzinę szesnastą trzydzieści. Postanowiłem, że będę się już zbierał na trening. Przed wyjściem napisałem tylko mały list do braciszka.

,,Poszedłem na trening. Wrócę koło dziewiętnastej. W lodówce znajdziesz jakieś jedzenie.
Proszę cię, abyś zadzwonił do rodziców, bo pewnie się martwią o ciebie.
Ps. Jak wrócę to zagramy w FIFE i jak zawsze cię ogram :D ''

Zostawiłem wiadomość na stole w kuchni i powędrowałem do garażu po mój samochód. Kiedy dotarłem do celu, włożyłem torbę na tylnie siedzenie, a sam zająłem miejsce kierowcy. Odpaliłem sinik i pojechałem w stronę stadionu. Na miejscu byłem za pięć siedemnasta. Szybkim krokiem powędrowałem do szatni, kiedy otworzyłem drzwi zobaczyłem wszystkich piłkarzy. 
- Cześć :D - powiedziałem do wszystkich.
- Hej :D - odpowiedzieli mi chórem.
-Mario muszę ci o czym powiedzieć. - podszedł do mnie Kroos.
- Co jest? - zapytałem uśmiechnięty. 
- Może lepiej żebyś usiadł. - powiedział przyjaciel. Jak wcześniej wszyscy rozmawiali, to teraz ucichła cała szatnia. 
- Mów szybko bo zaczynam się bać !
- Chodzi o to , że  ............



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej słodziaki :* Stęskniłam się za wami

Przepraszam, że rozdział taki krótki :(

Mi osobiście rozdział się nie podoba, ale to moja opinia. Czekam również na wasze <3
Dziękuję oczywiście za wasze komentarze pod ostatnim rozdział <3

NASTĘPNY ROZDZIAŁ PRZEWIDUJĘ DO 10 CZERWCA  :)

^.^ CZYTASZ = KOMENTUJESZ  *.*

Całusy :*





czwartek, 15 maja 2014

Rozdział 7 :*

 NASTĘPNY ROZDZIAŁ  =  11 KOMENTARZY :)
ANONIMY SIĘ PODPISUJĘ :)

Daria ( pięć godzin później )

Nagle dziwi otworzyły się i wyszedł z nich  lekarz. Wszyscy jak jeden mąż, jak i ja wstaliśmy lub zatrzymaliśmy się i patrzeliśmy na lekarza. Czekaliśmy z niecierpliwością  na odpowiedź. A lekarz nic nie mówił.
-Co z nim !?- nie wytrzymałam musiałam się odezwać
- Z panem Marco nie jest dobrze. Można nawet powiedzieć, że jest tragicznie. Przyszłe godziny będą dla niego decydujące. Przykro mi, ale nic nie można już zrobić. Wszystko w rękach Bożych. - powiedział doktor a moje życie się totalnie zawaliło. Nie wiem co zrobię jeśli on nie przeżyje.  On musi przeżyć !!!!! 
Z moich zamyśleń wyrwał mnie głos Łukasza.
- Możemy do niego zajrzeć ?? - zapytał z nadzieją w głosie.
- Tylko JEDNA osoba może wejść. - powiedział stanowczo lekarz podkreślając  słowo 'jedna'.
- Dobrze - powiedzieli chórem.
- A jaki jest stan jego zdrowia ?? - tym razem odezwał się Roman.
- Pan Marco ma rozcięty łuk brwiowy, złamana prawa rękę, połamane żebra, wstrząśniecie mózgu, złamaną prawa nogę i liczne siniaki. To cud, ze przeżył.-powiedział na jednym tchu. Boże !! Nie mogę w to uwierzyć !! Zaczynam tracić nadzieję, że przeżyje.
- Boże to nie może być prawda :( - powiedział łamliwym głosem Mo.
- A bym zapomniał !! PAN Marco jest obecnie w śpiączce. - cholera i co jeszcze !!!
- Ale w tej farmakologicznej ? - zapytał kapitan pszczółek.
- Nie! - nie mogłam już wytrzymać. Dlaczego właśnie on?! Czy na tym świecie jest jakaś sprawiedliwość?!
- Ten świat jest nie sprawiedliwy! - powiedział Subotić.
-Też czasem się nad tym zastanawiam.  A teraz przepraszam, ale muszę zajrzeć jeszcze do kilku chorych. - i oddalił się w bliżej nie określonym mi miejscu.
Kiedy już straciłam doktora z oczu,  popatrzyłam na twarzy piłkarzy. Nawet nie potrafię ubrać w słowa tego co zobaczyłam w ich tęczówkach. Miały zarazem smutek, gniew, gdzie nie gdzie radość, i coś takiego czego nie umiem odczytać. Na początku nie mogłam zrozumieć dlaczego widzę w ich odrobinę radości. Przecież Marco może opuścić nas z tego świata. Ale potem przypomniałam sobie jeden wywiad z piłkarzami. Było tam napisane, że Reusek jest silny i wyjdzie z każdych tarapatów. Wtedy zrozumiałam, że oni mają NADZIEJĘ !! Wierzą, że wyjdzie z tego. I właśnie wtedy coś poczułam w głębi. A mianowicie była to nadzieja.
W pewnym momencie poczułam jak ktoś dotknął mojego ramienia. Odwróciłam się i ujrzałam Matsa.
- Co jest??
- Uzgodniliśmy z chłopakami, że ty powinnaś wejść do niego. - nie wierzyłam własnym uszom.
- Ale, że ja ?! 
- Bo wiemy, że ty dla niego znaczysz najwięcej. - powiedział Hummi
- Przez ostatnie godziny słyszeliśmy z ust Marco CAŁY, ale to CAŁY czas o tobie. - do rozmowy włączył się Lewy. Na twarzach chłopaków pojawił się na chwile uśmiech.
- Ale na pewno ? - zapytałam dla pewności.
- Tak !! - krzyknęli chórem, że nawet przechodząca pielęgniarka podeszła do nas.
- W szpitalu zachowujemy się cicho i spokojnie. Jak jeszcze raz panów usłyszeć to zadzwonię po ochronę. - miny chłopaków były bezcenne. Wyrażały : smutek, radość, zakłopotanie, strach, po prostko wszystko.
Ale jedną twarz była inna. Była cała w skowronkach. A należała do Kuby Błaszczykowskiego.
Mam takie dziwne wrażenie, że zaraz coś się stanie nieoczekiwanego.  I też tym razem moja intuicja mnie nie zawiodła.
- A przepraszam panią!! Pani nie wie kim my jesteśmy ?! Jak można nie wiedzieć, kim my jesteśmy !? - pielęgniarka zrobiła duże oczy i chyba nie wiedziała co powiedzieć.
- Z przykrością muszę powiedzieć, że nie znam panów. Natomiast pani twarz skądś kojarzę. Ale nie mogę sobie przypomnieć. - a mnie po prostu zatkało. Zaczęłam używać mózgu i próbowałam dopasować twarz tej pani z jakimś momentem życia. Jednak ta twarz nie kojarzyła mi się z nikim kogo spotkałam podczas mojego dotychczasowego życia.
- Przepraszam, ale raczej pani mnie z kimś pomyliła.
- Na pewno nie! Wiem, ze kiedyś się już spotkałyśmy, ale nie pamiętam gdzie i kiedy :( - powiedziała smutna kobieta.
- Przykro mi, ale naprawdę pani nie znam :(
- No dobrze. Jak sobie przypomnę to przyjdę do pani.
- Dobrze - i uśmiechnęłam się do kobiety.
- Ale jak pani nas może nie znać ?? - do rozmowy wtrącił się Piszczu.
- Przykro mi, ale nie znam was.
- Ale na prawdę ?!
- Tak !!  A teraz przepraszam, ale muszę zajrzeć do innych pacjentów.
-Do widzenia! - odpowiedzieliśmy chórem, a pielęgniarka zniknęła za korytarzem. Pszczółki były zwiedzone, że ich nie zna. Było mi ich troszeczkę żal, więc powiedziałam :
- Ej!! Pewnie po prostu nie chciała się przyznać, że takie ciacha zna :D - na mordkach piłkarzy od razu pojawił się uśmiech.
- Ty wiesz jak uszczęśliwić człowieka :D - powiedziała Marcel.
- A teraz zmykaj do lamy :) - powiedział Bender. Ja tylko się uśmiechnęłam do nich i ruszyłam do sali Marco. Z każdym krokiem moje serce uderzało jeszcze szybciej i mocniej. Po chwili znalazłam się na końcu korytarza, przy dźwięk do sali, gdzie leży Reus. Ostatni taż popatrzyłam na pszczółki, które byłby na drugim końcu korytarza. Oni jedynie się uśmiechnęli i pokazali dłonią, aby weszła. Przez ułamek sekundy zawahałam się. Odgoniłam od siebie złe myśli i weszłam do sali. To co w niej zobaczyłam przerosło moje dotychczasowe oczekiwania. A mianowicie zobaczyłam piłkarza w okropnym stanie. Był podtoczony do wielu kolorowych kabelków. Podeszła do łóżka chłopaka i usiadłam na krzesełku, koło niego. Następnie chwyciłam jego dłoń i przybliżyłam ją mojej twarzy. Brakowało mi jego dotyku, jego uśmiechu. Brakowało mi jego całego. Z moich oczu leciały łzy bez opamiętania. ( nawet na chwile od momentu  wypadku nie przestałam płakać ). 
W pewnym momencie aparatura medyczna zaczęła piszczeć. Spojrzałam w jej kierunku i zobaczyłam jak pojawia się prosta, ciągła linia.
 Po chwili do sali wbiegli lekarze i wyprosili mnie z sali. Na początku  chciałam zostać, ale pielęgniarka mnie wyrzuciła.  Kiedy wyszłam z sali od razu osunęłam się o ścianę i zakryłam twarz w dłoniach. Jeszcze bardziej zaczęłam płakać. Momentalnie obok mnie zjawili się piłkarze. Mats i Łukasz od razu mnie przytulili. Nie wiedziałam co teraz będzie. Bałam się najgorszego. Bałam się, że już nigdy nie zobaczę jego żywego. 
Po jakiś 40 z sali wyszedł lekarz. Bałam się zapytać co z Marco.
- Do cholery jasnej powie Pan co z Reus'em?!?!
- Z panem Marco.......
       ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Cześć słodziaki :* Strasznie się za wami stęskniłam.
Moim zdaniem rozdział do kity, ale to już zostawiam waszej ocenie.
Dziękuję za komentarze pod ostatnim postem <3 Jesteście wielkie <3
Mam też nadzieję, że pod tym postem znajdą się komentarze. 
NASTĘPNY ROZDZIAŁ JAK WIECIE ZA 11 KOMENTARZY :)
Z GÓRY PRZEPRASZAM :(
Po prostu  chce wiedzieć czy ktoś to czyta. Bo ostatnio mam wrażenie,że nikt tego nie czyta :(

 *.* CZYTASZ = KOMENTUJESZ ^.^