poniedziałek, 4 lipca 2016

Rozdział 18 :*

Kiedy wyznajemy komuś miłość i ona jest odwzajemniona, myślimy, że teraz się wszystko ułoży.  Będziemy żyć jak w bajce. Długo i szczęśliwe. Jednak to nie jest opowieść, a życie.  Prawdziwe niezmyślone. Pisane każdego dnia przez nas samych, nie kogoś innego.
 Podobno, kiedy się rodzimy bóg ma dla nas plan. Plan, w którym będziemy szczęśliwi. Będziemy mieć wszystko, co potrzebujemy do pełni życia.  Ale czy jest tak w tym przypadku? Kiedy jedna z zakochanych osób musi oddać życie, aby drugie mogło żyć. Oczywiście jest to wielkie poświecenie i po tym możemy poznać prawdziwa miłość. Bo dla osoby, którą kochamy możemy zrobić wszystko. Nawet poświecić swoje życie. Cenne, jedyne w swoim rodzaju życie.
Mario wiedział, że dla niego będzie to koniec. Nie zobaczy już nigdy swojej rodziny, przyjaciół, znajomych. Nie będzie mógł zagrać w piłkę ani na murawie, ani w FIFE. Nie obejrzy już żadnego meczu, filmu, serialu. Nie będzie mógł zobaczyć morza, gór, piękna natury. Wschodów i zachodów słońca. Jakaś cześć jego nie chciała umierać. Chciała żyć dalej, spełniać kolejne marzenia. Jednak większa jego część wiedziała ze postępuje słusznie. Dla Darii był gotów, choć się bał. Ale dla niej zrobi wszystko.
Uważał ze ona bardziej zasługuje na życie.  Czy słusznie? Przecież każdy z nas na to zasługuje. Każdy zasługuje na wdychanie życiodajnego tlenu. Jednak miłość sprawia, że przestajemy patrzeć, wybierać dla siebie właściwe ścieżki. Przestajemy w jakimś stopniu się dla siebie liczyć. Bo najważniejsza osoba, egzystencja naszego życia to ta druga połówka.
Kiedy lekarze zabierali z ramion chłopaka dziewczynę, czuł, że po tym, co się stało nie ma już odwrotu. Nie poradziłby sobie bez niej.  Nie po tym, co powiedziała. Wierzył w nią. Wierzył ze jest silna i przetrwa to wszystko. Ma osoby, które jej pomogą. Jeśli o tym mowa, to Götze napisał wcześniej, SMS do Jurgena i Marco, w którym wyjaśnił cała im sprawę. Prosił, aby jak najszybciej przyjechali i zaopiekowali się nią. Dodał kilka zdań do Marco, że, jeśli znowu coś mu odbije to będzie go nachodził w nocy. Nie będą to przyjemne wizyty.  Po wysłaniu na przemian do niego dzwonili. Potem pisali milion SMS, aby odebrał.  Obaj nie chcieli, aby on odszedł.  Był dla nich jak rodzina. Choć z drugiej strony go podziwiali.  Wiedzieli ile jego będzie to kosztować. Kiedy jechali razem w ciszy ich myśli były daleko stad. Czy oni by też oddali swoje serce? Tak, ale nie wyobrażali, nie chcieli tego czuć, co szatyn.
Do swoich rodziców też napisał. Wiedział, że będą strasznie smutni, ale musiał. Nie chciał później, aby byli źli na dziewczynę. W treści wytłumaczył im swoje uczucia, co do niej i miał nadzieje, że zrozumieją. Kochał ich i nie chciał, aby się smucili. Chciał, aby zapamiętali go, jako tego szalonego, pełnego energii, uśmiechniętego prawie zawsze chłopaka. Jednak jego rodzice się załamali. Wsiedli jak najszybciej w samochód i próbowali dojechać na miejcie jak najszybciej. Chcieli go powstrzymać.
 Jednak im się to nie uda. Mario wszystko obliczył i wiedział, że wszyscy dotrą, kiedy będzie po wszystkim. Nie chciał, aby ktoś go od tego odwiódł.
Nie tracąc czasu wysiadł z samochodu i poszedł w ślady za lekarzami. Wiedział, że najprawdopodobniej to są jego ostatnie kroki w życiu. Kiedy człowiek wie, że umrze to zaczyna zauważać te małe, maleńkie rzeczy. Tak było i w tym przypadku. Przed wejściem do budynku odkręcił się tyłem i spojrzał ten ostatni raz na przyrodę, słonce. Na wszystko. Chciał zapamiętać nawet najmniejszy szczegół. Nabrał do płuc tlenu i przekroczył wielkie drzwi szpitala. Jak się okazało doktor Schrödinger. David Schrödinger.  Już na niego czekał.
- Witaj! Mario zapytam cie jeszcze raz. Jesteś na to gotowy? Naprawdę tego chcesz. Prze...- Niedane było mu skończyć.
- Tak wiem, jakie są konsekwencje. Tak chce to zrobić, niczego innego nie byłem tak pewnego jak tego. Wiec proszę niech mi pan nie utrudnia.  Co z nią?
- Myśleliśmy ze jest w lepszej formie. Jednak okazuje się, że jest źle, wręcz tragicznie. Jak najszybciej musimy ją zoperować, bo inaczej odejdzie. I tak jestem wielce podziwu, że tyle wytrzymała.
- To, na co czekamy? – Zapytał piłkarz. Słowa lekarza nim wstrząsnęły. Chciał jak najszybciej jej pomoc.
- Mario… musimy podpisać papiery i dopiero wtedy będziemy mogli zacząć. – Powiedział spokojnym głosem lekarz.
- Dlaczego mam wrażenie, że usiłuje pan przedłużyć czas, aby było za późno? Powiem to ostatni raz. Jestem gotowy. NA WSZYSTKO!! – Zaakcentował ostatnie dwa słowa.
- Wiem. – Powiedział zrezygnowanym głosem. Choć z drugiej strony go podziwiał. Nawet bardzo podziwiał. – Chodźmy.  Mamy mało czasu.
Szli w ciszy. Szli podpisać papiery skazujące młodego chłopaka na śmierć.  Jednak on tak nie myślał. Nie był pesymistą, być optymistą. Wierzył, że każdy koniec to dopiero początek. Wiedział też, że będzie nawet tam na górze szczęśliwy. Potrzebował tylko patrzenia na bliskich jego sercu z góry. Ich radość to jego radość. Jemu to wystarczy.
David się poddał. Wiedział, że nie uda mu się go przekonać do zmiany zdania. Więc odpuścił. W drodze do jego gabinetu obiecał sobie coś.  Zrobi wszystko by ona przeżyła. Aby poświecenie chłopaka nie poszło na marne.
Kiedy znaleźli się w gabinecie. Doktor bez słowa podszedł do dużej, dębowej szafy i wyjął z niej plik kartek, które były potrzebne na przeprowadzenie operacji. Poprawka dwóch operacji.  Gestem reki wskazał, aby Mario usiadł przy biurku. Sam zajął obok niego miejsce tylko po przeciwnej stronie. Bez żadnych sprzeciwów podał mu ów kartki.
Chłopak nawet nie chciał tego czytać. Nie potrzebował tego. Wiedział jak wszystko będzie wyglądało. Lekarz wcześniej z nim o tym rozmawiał. Długo rozmawiał. Nie chcąc tracić czasu wziął długopis leżący obok niego i zaczął składać podpisy w każdym wyznaczonym do tego miejscu. Nie zajęło mu to długo czasu. 
Potem wszystko działo się szybko, nawet można powiedzieć, że za szybko. Do gabinetu wbiegła przerażona kobieta informując, że dziewczyna ma zapaść. David wystrzelił jak strzała, podobnie zresztą zareagował szatyn. Już chciał iść za nim, jednak lekarz powiedział, że nie mają czasu do stracenia. Powiedział coś do pielęgniarki i wybiegł z gabinetu opierając sobie za cel dotarcie i uratowanie dziewczyny.
Mario wiedział, co go teraz czeka. Szedł za pielęgniarką, która kierowała go do pomieszczenia, w którym miał się przebrać w ‘’ubranie’’ na operacje.  Zrobił to szybko i znowu zaczęli iść. Tylko, że teraz na sale operacyjną, w której znaleźli się po chwili. Czekali na niego już odpowiedni lekarze. Kazali się położyć i przystawili do twarzy maskę. Chłopak wiedział, że tam jest substancja, która krok po kroku będzie sprawiać, że umrze. Jednak się nie bał. Przed oczyma zaczęły mu się pojawiać sceny z jego życia. Rodzina, pszczółki, przyjaciele i ona. Wszyscy byli szczęśliwi. Właśnie tak chciał ich zapamiętać.  Nanosekunda zamieniała się na mikrosekundę. Mikrosekunda na milisekundę, a ona na sekundę. Z każdą sekundą tracił siły. Wiedział, że za chwile skalpel ruszą w dłonie lekarzy i zaczną przecinać jego skórę. Kiedy tracił ostatnie sekundy swojego, życia….





___________________________

Hej. Na wstępie przepraszam za taki długi okres przerwy. Po prostu moje życie z dnia na dzień runęło.
Ale mniejsza o to. Teraz jestem i zamierzał skończyć tą historię :) :) :)
Proszę jedynie o wasze szczere opinię w komentarzach. One mnie motywują do pisania. STRASZNIE STRASZNIE!!!!

Buziaki :*


4 komentarze:

  1. Rozdział wspaniały. Poryczałam się. Chcę więcej. Mam nadzieję że u Ciebie wszystko się unormuje. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Popłakałam się ��.
    To było tak pięknie opisane, aż mi brakuje słów, żeby to opisać. Bardzo się cieszę, że wróciłaś do pisania i obyś dalej tak pisała!K.O.C.H.A.M <3

    Ps. Wiesz, że Cię uduszę jak uśmiercisz Mario?
    Pss. Nie żartuje <3

    /Ola:*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeśli usmiercisz Mario to obiecuje, że Cię dziewczyno uduszę ! :* on ma żyć !

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeśli usmiercisz Mario to obiecuje, że Cię dziewczyno uduszę ! :* on ma żyć !

    OdpowiedzUsuń