niedziela, 24 sierpnia 2014

Rozdział 10 :D



Proszę przeczytajcie informacje pod rozdziałem.

Mario *.*

- To ty !! - powiedzieliśmy równocześnie. W pewnym momencie dziewczyna zaczęła tracić przytomność. Zaczęła opadać ku ziemi. Na szczęście miałem rewkles  i  ją złapałem. Byłem przerażony.
- Idźcie po lekarza - powiedział Dede. Kuba i Piszczek ruszyli pędem.
-Mario sprawdź jej puls !! - rozkazał Jürgen. Zrobiłem co kazał. Sprawdziłem. 
Miała ledwo co wykrywalny.
  Strasznie się przestraszyłem. Bałem się strasznie o nią. Sam nawet nie wiem dlaczego. Przecież znam ją dopiero, a raczej powinienem powiedzieć, że w ogóle jej nie znam.  Ale coś do niej mnie ciągnie. Sam nie wiem. A może ten sen ?? Przecież to ona, ale co to może oznaczać. Może to jakieś przeznaczenie ?? Fajnie by było, ale to przecież nie możliwe. Ona jest z Marco. On jest moim przyjacielem i nie mam serca jemu jej odebrać. A tak w ogóle to ona by nie chciała. Kocha Reus'a, a ja nie chcę jej ranić. Zostaje jeszcze jedna sprawa. Skąd ona mnie w ogóle zna. Przecież nigdy się nie poznaliśmy. Może też jej się śniłem ?? Mario wróć na ziemie. Pewnie widziała mnie w telewizji i tyle. 
Z moich jak, że ważnych rozmyślań wyrwał mnie głos Piszczka. 
-Jesteśmy już i przyprowadziliśmy ze sobą lekarza. - powiedział szybko.
- Co się dzieję ??-  Zapytał spokojnie lekarz.
- W pewnym momencie nie wiadomo dlaczego zaczęła opadać mu ziemi. Straciła przytomność i nie można jej ocucić. Ma słabo wykrywalny puls. - powiedział trochę zdenerwowany Dede. 
Lekarz nic nie powiedział. Odwrócił się i pobiegł w bliżej nie określone miejsce. Po jakiś dwóch minutach wrócił z dwoma (chyba) pielęgniarzami. Jeden z nich pchał łòzek szpitalny. Wiedziałem co z tym się wiąże. 
- Proszę odsunąć się od dziewczyny. - powiedział jeden z pielęgniarzy. Na samym początku nie chciałem, ale po chwili ustąpiłem. Uświadomiłem sobie, że tylko będę przeszkadzał a to na pewno nie pomoże Darii. Po chwili dziewczyna była już na łóżku i zabrali ja na badania. 
Odprowadziłem ja wzrokiem i właśnie wtedy spojrzałem w stronę sali z Marco. Uświadomiłem sobie, że zapomniałem o swoim przyjacielu. Poczułem się jak jakiś idiota. Powinienem być przy nim, a nie myśleć o jego dziewczynie. Muszę to naprawić. Popatrzyłem się na chłopaków i powiedziałem : 
- Co z Marco ?? Można wejść do niego ?? 
-Lekarze nic nam nie powiedzieli czy ktoś może do niego wchodzić, ale raczej tak. - powiedział Sebastian. 
- Może lepiej zapytać się lekarza ?? - zaproponowałem. 
- Masz rację - poparł mnie Mats. - To teraz trzeba go znaleźć ! - powiedział Kevin
- Boże !! Kevin co byśmy bez ciebie zrobili. Ty zawsze masz takie genialne pomysły. Kochamy Cię !! - powiedział,a ostatnie dwa wyrazy wykrzyczał Kuba. Wszyscy zaczęliśmy powstrzymywać się od śmiechu. Prawie się już uspokoiliśmy, gdy nagle Hummi wybuch śmiechem. Po dwóch sekundach każdy leżał na podłodze. Ja i pewnie wszyscy nie umieliśmy się uspokoić. 
W pewnym momencie nie wiadomo skąd pojawił się lekarz i wszyscy jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zamknęliśmy swoje jadaczki. Zapadła cisza. 
Doktor powiedział : 
-  Stan Pana Marco jest stabilny. Można nawet powiedzieć, że się poprawił. A i żebym nie zapomniał. Można do niego zajrzeć. Ale proszę o krótkie wizyty. 
- A kiedy będzie mógł wyjść ze szpitala ?? - Zapytał Roman. 
- To się okaże w najbliższych dniach.
- A kiedy będzie mógł wznowić treningi ?? - tym razem głos zabrał mòj były mentor, a mianowicie Jürgen Klopp. 
- To wszystko zależy od badań. Jeśli nie ma więcej pytań to przepraszam, ale muszę iść. -powiedział miłym głosem lekarz. 
- Nie mamy więcej pytań. Za wszystko dziękujemy. - powiedział kapitan pszczółek.
-  Podziekujecie mi jak wasz przyjaciel wyjdzie ze szpitala. A teraz przepraszam. - powiedział lekarz i obdarzył nas wszystkich uśmiechem. Każdy z nas go odwzajemnił. Tak mi się chociaż wydaje.  Po czym odwrócił się i ruszył w swoim, bliżej mi nie określonym kierunku. Wszyscy odprowadziliśmy go wzrokiem, do momentu kiedy zniknął za ścianą. 
Po chwili wybuchł totalny Armagedon. Wszyscy chcieli wejść do Marco. Ale w tym nie było żadnego problemu. Problem był w tym, że każdy chciał wejść pierwszy. Można by było z tego komedię nakręcić. Wszyscy wymachiwali dłońmi, nogami , a tak właściwie to całym ciałem. 
Ja postanowiłem, że będę ten mądry i wykorzystam sytuacje i wejdę pierwszy do mojego najlepszego przyjaciela. Jak pomyślałem tak zrobiłem. Postanowiłem również, że ominę swoich przyjaciół bezpieczna odległością. Kiedy to wykonałem byłem przy samych drzwiach. I właśnie wtedy cała moja odwaga się ulotniła. Jakby teraz ktoś przy mnie stanął to zobaczyłby w moich oczach strach. I to wielki strach. 
Ale teraz to nie ważne, ważny jest mój przyjaciel.  Niepewnie położyłem dłoń na klamce i przycisnąłem ją. Następnie popchnąłem drzwi i weszłem do środka. 
Sala była nawet dużo. Biały sufit i reszta ścian szarych. Po prawej stronie bliżej drzwi znajdowała się dużo szafa ( sam  nawet nie  wiem po co ).  Była ona w ciemnym brązowym odcieniu. Przy szafie znajdowało się ogromne lustro. Od podłogi do sufitu. Więc można było obejrzeć się od dołu do góry.  Po lewej stronie pokoju znajdowało się okno, podzielone na dwie części. Były nawet nawet, jeśli chodzi o wielkość. Dzięki temu do pokoju wpadało bardzo dużo światła.  Kiedy spojrzałem na środek pomieszczenie aż mnie zamurowało. Było tam łóżko, na którym leżał mój przyjaciel. Był on podpięty do wielu kolorowych kabelków, które były podłączone do sprzętu po lewej stronie łóżka. Natomiast po prawej stronie znajdowała się szafka nocna. Była ona w takim samym odcieniu jak duża szafa. W kącie po prawej  stronie stało krzesło. 
Kiedy podeszłem bliżej przyjaciela ujrzałem na jego ciele, które nie było schowane pod białą kadrą, można było dostrzec wiele silników. Coś w środku mnie zakuło ( strasznie mocno ), kiedy patrzyłem na Marco. Jedna samotna łza zaczęła spływać po moim policzku. Od razu ja otarłem dłonią. 
Sięgnąłem po krzesełko i ustawiłem je obok łóżka klubowej jedenastki. Następnie zająłem na nim miejsce. Zacząłem się przyglądać aparaturze.
Dlaczego ja odeszłem do Bayernu München. Przecież tutaj mam przyjaciół, rodzinę. Tu się wychowałem. W klubie nie brakowało mi niczego. Czułem, że mogę się tutaj nauczyć jeszcze więcej, ale mój agent zaproponował mi ten głupi kontrakt. Zadzwonili do niego i powiedzieli, że chcieliby mnie w swoich szeregach. Na początku nie chciałem, ale po namowach agenta i może troszeczkę rodziny, zgodziłem się. Ale najtrudniejsze było powiedzieć drużynie. Nie wiedziałem jak to zrobić.  Na początku powiedziałem Marco, bo uważałem, że on powinien być pierwszy. Kiedy mu to powiedziałem zaczął płakać. A wtedy poczułem ukucie w środku. Mój przyjaciel mnie zrozumiał i poszedł ze mną powiedzieć drużynie i trenerowi.  Postanowiliśmy, że zrobimy to po treningu. Kiedy skończyliśmy towarzyski męczył trener nas zawołał, aby zakończyć na dziś. Marco poprosił, aby na chwilę zostali bo mam im coś do powiedzenia. Powiedziawszy szczerze bałem się ich reakcji. Bałem się, że nie zaakceptują mojej decyzji. 
Kiedy im już powiedziałem widziałem po ich twarzach, że ich rozczarowałem. Każdy miał łzy w oczach.  I w tym momencie mnie zamurowało. Podszedł do mnie trener i powiedział słowa, które na zawsze zapadły mi w pamięci : 
-  Mario, życzę Ci powodzenia w nowym klubie. Pamiętaj, że my zawsze będziemy z tobą, zawsze ci pomożemy i zawsze będziemy na Ciebie czekać !! Zawsze będziesz mógł wrócić do nas. - powiedział i mnie przytulił, a ja jak małe dziecko rozpłakałem się. Nigdy,ale to przenigdy nie zapomnę tych słów. 
Następnie podchodziły wszystkie pszczółki, przytulali mnie i życzyli powodzenie. Strasznie ich kocham. Każdy czegoś mnie nauczył. Bez wyjątku.
(Pośród do teraźniejszości ) 
Po chwili zaczęły mi przed oczami pojawiać się obrazy. Byłem na nich ja i Marco. A były na nich nasze rozmowy, czy wygłupy. Brakuje mi go w Monachium. I to strasznie.

   Powróciłem do rzeczywistości. Spojrzałem na mojego przyjaciela i samowolnie moje kąciki ust się podniosły.  Oczywiście na myśl wspomnień. 
Powiedziałem do niego : 
- Marco wiem, że to nie jest łatwe, ale musisz walczyć.  Wiem, że już to robisz, ale może uda ci się jeszcze bardziej. Jest ci na pewno ciężko,  tracisz siły, ale musisz walczyć. Dla mnie, dla chłopaków i dla Darii. Wszyscy cię potrzebujemy. Jesteś nam potrzebny, więc walcz przyjacielu. 
Pamiętasz jak się poznaliśmy ?? Nasze odpały na treningach czy mieście ?? Nasze kłótnie o nic?? Nasze wypady do klubów ?? Co dziennie musieliśmy coś odpalić. Zawsze powtarzałeś : '' Bez odpału dzień stracony '' 
A pamiętasz jak  się upiliśmy i chodziliśmy po parku śpiewając ?? Jak razem wylądowaliśmy na komisariacie bo postanowiliśmy, że zakłócimy ciszę nocną ?? Jak przebraliśmy się za pszczółki i poszliśmy tak na trening??- na myśl tych wspomnień zacząłem się szczerzyć. Tych chwil nie zapomnę. 
-Marco proszę nie zostawiaj mnie. Ja bez ciebie nie potrafię funkcjonować. Dzwonimy do siebie prawie codziennie. Przecież wiesz, że jesteś dla mnie jak rodzony brat. 
MARCO PROSZĘ WALCZ !! - Tymi słowami zakończyłem swój menalog. Z mojego oka samowolnie spłynęła jedna samotna łza. Otarłem ją szybko dłonią. Czułem w środku, że zaraz wybuchnę. Spojrzałem jeszcze raz na farbowanego blondynka i wyszedłem z sali. Kiedy zamknąłem drzwi i odwróciłem się, nie wytrzymałem. Rozpłakałem się jak małe dziecko. Osunąłem się ku podłogi. W pewnym momencie poczułem, że ktoś mnie przytula. Podniosłem głowę i zobaczyłem Dede. Zawsze na niego mogę liczyć. 
- Mario wszystko będzie dobrze!! Zobaczysz Marco szybko wyjdzie ze szpitala. - powiedział opiekuńczym głosem. 
- Mam taką nadzieję. - powiedziałem i otarłem łzy. Wiem, że nie mogę się rozklejać. Ale nie mogę nic zrobić. Mogę tylko czekać i to mnie właśnie wkurza. Ta bezsilność !!


Dwie godziny później. 
Narracja trzecioosobowa. 

W życiu bywają dobre, ale i też te złe chwilę. W zależności jakie one są dla nas to taki jest czas. Kiedy jesteśmy szczęśliwy, to wtedy czas biegnie jak opętany. Byle szybciej i szybciej. Bez żadnego spowolnienia. Ale w chwilach dla nas złych, smutnych, czasem tragicznych jest całkiem odwrotnie. Tutaj czas się wlecze, czasem staję i co najgorsze nie chce przyspieszyć czy dopiero co ruszyć.
I tak właśnie było z nimi. Nie wiedzieli co ze sobą zrobić. Mieli wrażenie, że to trwa już wieczność.
W ich myślach krążyły pytania, na które chcieli znać odpowiedź. Lecz było to niemożliwe. Lekarze, pielęgniarki nie chcieli powiedzieć co z blondynką.
Wszyscy byli w swoim świecie. W świecie dobrym z nadzieją na każdym napotkanym zakręcie. Właśnie tam wszyscy byli szczęśliwi. Nie było złych ludzi. Nie były potrzebne szpitale czy posterunki policji. Nie było łez smutku. Każdy chciał, aby właśnie tak wyglądało naprawdę. Aby był taki właśnie świat !!!
Jedna osoba jeszcze jednego strasznie żałowała. A był kto nie inny jak Mario Götze. On pragnął cofnąć się do czasu, kiedy podjął tą złą decyzję. Aby do tego drugiego raz nie dopuścić.
Ale tak się nie stanie. To nie możliwe. Ale zawsze można przecież pomarzyć. Tego Nie zabierze mu nikt.
W pewnym momencie na korytarzu pojawił się lekarz. Ku zdziwieniu szedł właśnie do nich. Kiedy był już blisko wszyscy wstali jak jeden mąż. Nie odzywali się bo wiedzieli, że i tak nic tym nie wskórają. Więc postanowili stać cicho, choć było to strasznie trudne.
Po upływie minuty lekarz się odezwał.
- Przepraszam, że przychodzę dopiero teraz do panów, ale wcześniej nie mogłem. Starałem się jak tylko mogłem do zmiany decyzji pacjentki, ale niestety się nie udało.- powiedział zasmucony.
- Ale o co chodzi ?? - zapytał Dede.
- Pacjentka postanowiła, że chce, aby tylko jedna osoba wiedziała o jej stanie zdrowia.- po słowach lekarza, wszystkich zamurowało.
-Ale jak to ?? - Zapytał z niedowierzaniem Kuba.
- Przykro mi, ale tajemnica lekarska jest w mojej pracy ważna.
Pacjentka postanowiła, że powie wszystko mężczyźnie, z którym ostatnio rozmawiała. Można wiedzieć, który to z panów ?? - Nie wiedzieli co mają powiedzieć. Byli strasznie zaskoczeni wyborem dziewczyny. Prawdę mówiąc to Mario nie wiedział dlaczego właśnie jego wybrała. Ale chyba tego nikt nie wiedział.
- To ja - powiedział niepewnie chłopak.
- Zapraszam Pana ze mną do gabinetu. - Było widać po minie piłkarza niepewności. Reszta dla otuchy poklepała go po ramieniu. Götze niepewnie ruszył za lekarzem. Szli już dobre dwie minuty, kiedy lekarz zatrzymał się.
- Za chwilę wracam. - powiedział i wszedł do sali. Chłopak był  strasznie ciekaw do kogo wszedł lekarz. Zrobił kilka kroków w stronę okna i spojrzał w nie. Zobaczył JĄ. Była strasznie blada. Götze strasznie się przestraszył. Postanowił, że grzecznie JUŻ poczeka na lekarza. Oddalił się od okna i usiadł na pobliskim krześle.

Dziesięć minut później. 
Mario =) 
Czekałem i czekałem. Lekarz miał wejść tylko na chwilę, a minęło już dobre dziesięć minut. 
Przez ten cały czas zastanawiam się dlaczego właśnie mnie wybrała. Przecież w ogóle się nie znamy. Nic z tego nie rozumiem❗❗ Mam nadzieję, że w najbliższym czasie wszystko się wyjaśni.
Z moich rozmyślań wyrwał mnie lekarz. 
- Pacjencja postanowiła, że ja mam panu wszystko powiedzieć. 
- A dlaczego ona nie może ?? 
- Po prostu boi się pana reakcji. - powiedział smutnym głosem lekarz. 
- Aha. A będę mógł do niej zajrzeć po naszej rozmowie ??
- Jeśli nadal będzie pan chciał to tak.
- Co ma znaczyć to ' jeśli nadal będzie pan chciał ' ?? - zapytałem nie wiedziałem już niczego. A raczej nie rozumiałem niczego.
- Zapraszam do gabinetu. Tam pan się wszystkiego dowie. - powiedział lekarz i ruszył w bliżej nie określone mi miejsce. Nie miałem innego wyjścia jak ruszyć za nim. Po chwili byliśmy już w jego gabinecie.
Wskazał mi miejsce do spoczynku. Kiedy usiadłem zajął miejsce po drugiej stronie biurka. 
- Może mi pan wreszcie wszystko wyjaśnić ?? - zapytałem trochę już zdenerwowany.
- Tak. Stan zdrowia pacjentki nie jest dobry. Choruje ona na raka kości i jest to nieuleczalnie. - w moich oczach zaczęły zbierać się łzy. - Wcześniej choroba nie atakowała i było wszystko dobrze. Ale niestety już tak nie jest. 
Ostatnio choroba zaatakowała, a my nic nie możemy zrobić. Przykro mi. 
- Ale przecież można przeszczep zrobić czy chemię. Sam nie wiem. Nie jestem lekarze, to pan jest i powinien coś zrobić, aby jej pomóc !! -  Sam nie wiem dlaczego zacząłem krzyczeć na tego faceta. 
- Mówiłem już wcześniej. To choroba nie uleczalna. Tak jest w wypady pani Darii. Z tego co widziałem jej kartę, ma tą chorobę od czternastego roku życia. Czyli już cztery lata. Niech pan uwierzy, że jej rodzina jeździła po całym świecie i starała jej się pomóc. Ale wszędzie słyszeli ta sama odpowiedź : ' Przykro mi, ale nic nie da się zrobić' . Ciekawe ile by pan wytrzymał słysząc coś takiego ?!
- Chcę mi pan powiedzieć, że Daria już nawet nie chce spróbować ?!- powiedziałem ( krzyknąłem ) zszokowany.
- Tak
- To niemożliwe. Idę z nią porozmawiać. - jak powiedziałem jak zrobiłem. Wyszedłem z pomieszczenia i ruszyłem w kierunku sali Darii. Idąc zacząłem płakać. Wyszedłem jak szybko, a nie zapytałem się tego faceta o jedno. A mianowicie : ' Ile jej zostało czasu'. Potem się dowiem. Nie wiem czy w ogóle chce wiedzieć. Ale muszę i koniec.
To pytanie nie dawało mi spokoju. Z moich oczu zaczęły wypływać się łzy. Nie mogłem tego powstrzymać. Dotarłem do sali dziewczyny i pytałem się dlaczego właśnie ona musi mieć takiego pecha.
Zapukałem i usłyszałem ciche " proszę". Wziąłem się w garść, dotarłem łzy i wszedłem do środka.
Było podobnie jak w pomieszczeniu u Marco. Tylko, że z małym wyjątkiem. Na łóżku leżała Daria. Ta drobna istotka była cała blada. Była tylko jednym kabelkiem ( który miała na palcu ) podłączona do aparatury.
Nie mogłem już się opanować. Znów łzy zaczęły napływać do moich oczu, a potem je opuszczały.
- Proszę cię nie płacz. - powiedziała cichym, łamliwym głosem.
- Przepraszam, ale nie mogę w to uwierzyć. Nie mam pojęcia czym zasłużyłaś na takie coś. - powiedziałem stojąc dalej przy drzwiach.
- Może byś usiadł koło mnie, a nie podpierał drzwi. Mogę ci obiecać , że żadnych napalonych na ciebie fanek nie napuszczę.- powiedziała i lekko się uśmiechnęła. Ja odwzajemniłem gest i ruszyłem w jej stronę. A ona w połowie mojej drogi dodała. - A może jednak tak?? Sama nie wiem.
- Widać, że humor cię nie opuszcza. - powiedziałem uśmiechając się do blondynki.
- Przynajmniej zobaczyłam jak się uśmiechasz. - powiedziała radośnie. Usiadłem koło dziewczyny ( ona na swoim łóżku, ja na krzesełku obok ).
- Daria możemy porozmawiać ?? - zapytałem niepewnie.
- Tak na poważnie ??
- Tak - z jej twarzy zniknął ten promyczek radości.  Spoważniała.
- Dobrze. Pewnie się zastanawiasz, dlaczego nie Chcę spróbować walczyć z tą chorobą?- ja tylko pokiwałem głową. - Chodzi o to..... Że..... Ja..... Nie chce..... ŻYĆ -  powiedziała i się rozpłakała. Ja nie wiedziałem co robić. Zaryzykowałem, usiadłem koło niej na łóżku i ją przytuliłem. Ona wtuliła się we mnie.
- Proszę nie mów tak. Powinnaś walczyć.
- Ale ja już nie mam siły.
- Masz nas. Pomożemy ci. - dziewczyna odsunęła się ode mnie i spojrzała mi się prościusieńko w oczy. Po chwili oboje popatrzyliśmy sobie o paczałki.
- Naprawdę tak uważasz ?? - zapytała.
- Na milion procent tak =)
- Dziękuję - ( uśmiech Darii )
- Czyli się zgadzasz na walkę z chorobą??- zapytałem z nadzieją w głosie.
- Mario, ale mi zostało góra rok !! Nic się nie da zrobić. - i zaczęła znowu płakać. Kiedy się we mnie wtuliła ja też zacząłem płakać. Nie wiedziałem już co mam powiedzieć jej na pocieszenie.  Postanowiłem, że trochę po milczymy.

Trzy tygodnie później.
Daria.

Dwa tygodnie temu wyszłam ze szpitala. Dzisiaj wychodzi mój ukochany. Strasznie się cieszę z tego powodu.
Mario musiał tydzień temu wracać do Monachium. Zaprzyjaźniliśmy się. Ale jest coś takiego co mnie do niego ciągnie. Taka niewidzialna nic. Rozumiemy się bez słów, czuję się w jego towarzystwie wyjątkowo a co najważniejsze bezpiecznie.  Darzę go uczuciem, ale nie wiem jakim.  Może przez tą tajemnicę ?? Mario obiecał mi, że nikomu nie powie. Namawiał mnie też, abym powiedziała Marco, ale ja nie chcę. Wystarczy mi tylko troskliwy Götze na każdym kroku. Zaczyna mnie to wkurzać, ale wiem, że on się o mnie martwi. Chyba dobrze, że właśnie go wybrałam. Coś w środku mnie mówiło, że mam go wybrać.
Aaa!! Została jeszcze jedna nie wyjaśniona sprawa. Skąd znałam Mario ?? Więc wyjaśniam. Znałam go tak samo jak on mnie. Ze snu. Wyjaśniłam mu to podczas naszej nocnej rozmowie w szpitalu.  Poprosiłam go, aby został bo się boję. Został. Położyliśmy się na moim łóżku i przytuliłam się do niego. Tamtej nocy też mi się to przynosiło, ale już do końca. Tak jakby. Sen znowu się urwał kiedy spojrzeliśmy się na siebie. Byliśmy coraz bliżej siebie i .....
Się obudziliśmy. Jestem ciekawa co było dalej. Ale chyba już się nie dowiem.

Powrót do teraźniejszości.
   
Leniwie wstałam z łóżka i podeszłam do okna. Na dworze było nawet, nawet.
Ruszyłam w stronę garderoby, aby wybrać strój na dziś. Po około pięciu minutach żmudnego wybierania wreszcie coś znalazłam. Następnym moim celem była łazienka. Po 20 minutach wyszłam z pod prysznica i wytarłam się. Założyłam wcześniej przygotowane ubrania.
Postanowiła, że włosy zostawię rozpuszczone. Jak postanowiłam tak zrobiłam.
Wyszłam  z łazienki i pokierowałam się w stronę kuchni. Postawiłam na płatki zbożowe i jogurt.
Po 10 minutach moja miska była pusta. Pozmywałam po posiłku i spojrzałam na zegarek. Wykazywała 10:30 a po Marco miałam być o 11:00. Postanowiłam się zbierać. Wzięłam torebkę, spakowałam do niej portfel, telefon i klucze.
Przed wyjściem postanowiłam napisać wiadomość dla wujka.
' Wujku idę po Marco ❤❤ Pewnie po wyjściu ze szpitala pójdziemy gdzieś. 
Nie martw się o mnie.
Kocham Cię ❤❤❤
Daria =) '
Karteczkę położyłam na stole w kuchni i wyszłam z domu. Zakluczyłam go i powędrowałam do mojego samochodziska.
Zapięłam pasy, odpaliłam silnik i ruszyłam.
Droga do szpitala trwała 25 minut. Wysiadłam z pojazdu i ruszyłam do ukochanego. Powędrowałam do sali numer 102 i otworzyłam drzwi. To co tam zobaczyłam totalnie mnie zamurowało. A mianowicie Marco.....


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Część miśki =)  
Na temat rozdziału nie będę się wypowiadać, bo zrobiłam to na początku. 

Przepraszam, że nic tak nie dodawałam, ale nie miałam totalnie czasu. 

Muszę was o czymś poinformować. A mianowicie o tym, że mam totalny zanik weny. Nie wiem co się w ogóle dzieję. Nie umiem nic wymyślać. 
Nie wiem co dalej z tym opowiadaniem.
Zastanawiam się nad jego usunięciem =( 

Liczę na wasze SZCZERE komentarze. 
Czytasz , proszę cię o komentarz.

Do następnego =) 

10 komentarzy:

  1. hmm.... od czego tu zacząć? może od tego że dziękuję Ci za komentarze które zostawiłaś u mnie, są naprawdę motywujące i cieszę się że komentujesz :D
    jeśli chodzi o wenę też tak mam czasami, kiedy zupełnie nie wiem co napisać, nie wychodzi mi składanie tego wszystkiego (pomysłów na rozdział) ale tak bywa, ja się nie zmuszam do pisania, bo wtedy nie wychodzą dobrze rozdziały :3
    a jeśli mowa o rozdziałach to Twój jest genialny naprawdę, tak sobie go czytam i czytam a tu BANG! koniec w najciekawszym momencie :3
    co do Darii i Mario, matko jak to Ci słodko wyszło, to jak się zaprzyjaźnili i w ogóle *_*
    no i w końcu Marco wychodzi ze szpitala! Hurra!
    jestem ciekawa co będzie dalej!
    chciałam dodać Twój blog do obserwowanych, żeby być na bieżąco z Twoimi rozdziałami, ale zapomniałam jak się to robi (tak, taka gapa ze mnie :( ), ale spokojnie niczego i tak nie ominę bo wchodze do Ciebie codziennie!
    Tak więc podsumowując podoba mi się, czekam na następny! i jeszcze raz dziękuję za komentarze. Ja również będę komentować każdy Twój rozdział zaraz po przeczytaniu :)
    pozdrawiam /Patty :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Wapanialy rozdzial! Po prostu brak mi slow...
    Ryczalam jak czytalam ;o
    Wierze ze wena wroci i blagam NIE USUWAJ TEGO BLOGA! :'(
    Pomoge Ci jakos z pisaniem jak chcesz, ale Ty wiesz jak ja pisze opowiadania... i Ciebie nikt nie zdolalby zstapic! :3

    Caluje ;***

    /Ola ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. A ty jak zwykle musisz gadać takie głupoty.?
    No bo jak Cię znajdę to chyba uduszę.
    No więc rozdział jest świetny.
    Nie potrafiłam się oderwać od monitora.
    A gdy go skończyłam to zrobiło mi się smutno... :/
    Jak mi jest szkoda i Darii i Marco ;c
    Oni muszą wyzdrowieć przecież.
    I jeszcze ta więź, która jest między Mario i Darią.
    Oni prędzej czy później się w sobie zakochają.
    Masz nie usuwać bloga. !
    Bo Zabiję Cię chyba, rozumiesz ?! :)
    Czekam na nn i zapraszam do Siebie. <3 <3 ;***

    Pozdrawiam ;****

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział wcale nie jest beznadziejny, wręcz przeciwnie, przykuł moją uwagę i nie możesz usunąć tego bloga, bo właśnie się od niego uzależniłam : )
    Szkoda mi Darii i Marco, mam nadzieję, że będzie z nimi lepiej : )
    No i miłość wisi tam w powietrzu : )
    Czekam na nowy rozdział, pozdrawiam ; *

    OdpowiedzUsuń
  5. Cóż sama nie wiem co mam napisać, więc wyrażę się krótko. Rozdział FENOMENALNY, NIESAMOWITY, ZJAWISKOWY. Czekam na nexta. Przepraszam, że tak mało, ale mój zachwyt nie pozwala mi na nic więcej.

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział zaje*isty . Jak usuniesz bloga to cię dopadnę :**
    Kocham <3
    Marysiaaa

    OdpowiedzUsuń
  7. Co do rozdziału to nie mam pytań, jest po prostu NIE Z TEJ ZIEMI ❤❤❤
    A jeśli chodzi o wenę to nie martw się, czasem tak jest.
    Z wieeeelką niecierpliwością czekam na ciąg dalszy.
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  8. wiem już komentowałam ten rozdział (haha jako pierwsza! jestem z siebie dumna!) ale do rzeczy nie mogę się doczekać następnego! kiedy go wstawisz? :3 + dziękuję za komy u mnie :)
    /Patty :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem :( Ma tyle na głowie, że ne znajduję czasu nawet dla siebie.
      Postaram dodać się go jeszcze w tym miesiącu.
      Przepraszam, jeśli cię zawiodłam.

      Usuń
    2. nie! nie zawiodłaś, przepraszam jeśli to tak zabrzamiało :3 chodziło mi o to, że Twoje opowiadanie jest tak wciągające, że nie mogę się doczekać następnego rozdziału! :D Nie przejmuj się :3 poczekam :3

      Usuń