wtorek, 15 września 2015

Rozdział 17



Mario :)


- Co my tutaj robimy Mario ?? - spytała drżącym głosem. 
- Pamiętasz jak obiecałem Ci, że nie pozwolę Ci odejść ?? - pokiwała lekko głową na znak, że się zgadza - Znalazłem sposób, abyś przeżyła. 
- Jaki ??
- Oddanie Ci mojego serca.... - powiedziałem patrząc jej prosto w oczy. 
- Nie Mario !!!!  Nie pozwalam Ci na to !!! - krzyczała, a z jej oczu wypływały strumienie łez. Moje serce krwawiło na ten widok . - Proszę jedzmy stąd.... - powiedziała cicho, a w jej głosie była nadzieja poplątana z bezsilnością. 
- Podobno ludzie zakochani mogą zrobić dla siebie wszystko, nawet oddać życie, aby ta druga osoba chodziła jeszcze po tym świecie.... - powiedziałem powoli, spokojnym głosem choć wewnątrz chciałbym płakać. Ale nie mogłem. Dla niej musiałem być silny.




Daria :* 



- Ale zakochana osoba, po odejściu swojej drugiej połówki nie będzie umiała, żyć bez niej. Pragnęła by odejść do niej i pewnego wieczora zrobiłaby to, używając cienkiego, metalowego przedmiotu. Więc proszę Cię nie rób tego... Przed tobą czeka świataowa kariera, piękna żona i dzieci. Masz rodzinę, która Cię bardzo kocha, przyjaciół. A ja nie mam nic.
- Nie mów tak. Masz dziadków, Jürgena, pszczółki... Marco - ostatnie słowo powiedział ciszej, wiedział, że nie chce o nim słyszeć. 
- Marco ?? 
- On cię naprawdę kocha, po prostu się pogubił. Powinnaś dać mu szansę. Będziecie ze sobą szczęśliwi... - czułam, że mówi to z trudem i z każdym słowem jest smutniejszy. 
Chyba OSZALAŁAM.... Odpinam pas i siadam na kolanach Mario. Ten na początku jest zdziwiony, ale potem lekko uśmiecha się i odsuwa siedzenie maksymalnie do tyłu, abyśmy mieli więcej miejsca. Wtulam się w jego klatkę piersiową i czuje jak Mario mnie mocno przytula. Czuje bicie jego serca... niedługo mojego ??.Nie !! 
Nie mogę na to pozwolić. Zwszaszcza teraz !! Czuję do niego coś czego nie mogę określić. Nie jest to oni przyjaźń ani miłość jaka jest pomiędzy bratem a siostrą... To coś więcej. Nie mogę sobie wyobrazić, że się oburze i nie będzie go przy mnie.
 Potrzebuję jego pięknych czekoladowych oczu, które mają dla mnie niezwykłą, nieokreśloną głębię od której nigdy nie mogę się oderwać.
Potrzebuję tego pięknego uśmiechu, który umie rozjaśnić każdy mrok.
Potrzebuję jego silnych ramion, które mnie obejmują i czuje się jak całe zło, smutki jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki odpłyneły do innej krainy.
Potrzebuję wiedzieć, że jest blisko, bo wtedy wiem , że mogę powiedzieć tylko jedno słowo a on będzie obok mnie. 
Potrzebuję go całego, każdej jego cząstki, która jest dla mnie jak powietrze, bez którego nie mogę funkcjonować, żyć...
- Dee musimy iść - szeptnął tak jakby bał się mojej reakcji. Ale miał słuszność. Ja nie zamierzałam nigdzie iść. Wtulilam się jeszcze bardziej w klatkę piersiową piłkarza, jeśli w ogóle się dało bardziej. 
- Daria proooszę nie utrudniaj tego. Chcę cię zapamiętać szczęśliwą, nie smutną... - powiedział lekko mnie od siebie odrywając. Czułam, że go tracę, a tego nie chciałam. Nie umiałam już zatrzymać łez które chciały wypłynąć z moich oczu. Po sekundzie czułam ciecz na policzkach, która pozostawiła po siebie mokre staruszki cieczy. 
- Mario.... Ja na to nie pozwolę. Wszyscy dookoła mnie umierają, nie pozwolę, abyś ty też odszedł do tamtej krainy. Jesteś potrzeby tutaj na ziemi, nie tam. - mówiłam patrząc mu w oczy. Co chwilę musiałam przerwać, ponieważ zaczęłam dławić się moimi własnymi łzami. Teraz ja już nie płakałam... Ja ryczałam.
- Nie mów tak... Jesteś moim aniołkiem, którego kocham całym sercem. Jesteś dla mnie najważniejszą osobą w życiu. Jesteś moim tlenem, a przecież bez niego nie można oddychać, więc nie mogę pozwolić ci odejść. Już wcześniej oddałem Ci moje serce. Dałem ci je kiedy pierwszy raz cię zobaczyłem. Dobiero nie dawno zdałem sobie z tego prawdę, ale nie żałuję. Jeśli by jakimś nie wyjasnionym sposobem cofnęli byśmy się w czasie postąpił bym tak samo. Jesteś dla mnie najważniejsza. KOCHAM CIĘ... -  powiedział patrząc mi prościusieńko w oczy. Czułam jakbym zaczęła unosić się w powietrzu. Byłam taka szczęśliwa, jak nigdy w życiu. 
- Ja też CIĘ KOCHAM.  - powiedział z wielkim uśmiechem na twarzy. Teraz nie płakałam ze smutku tylko ze szczęścia. Na twarzy chłopaka też pojawił się piękny uśmiech, ukazujący śliczne, białe ząbki. 
Czułam się najszczęśliwszą osoba na tej ziemi... Nie!!  Jestem najszczęśliwszą kobieta na świecie. 


Mario :* 

Sam nie wiem dlaczego wyznałem jej miłość. Po prostu moje słowa płynęły prosto z serca, nie z umysłu. Ale jeszcze większe zaskoczenie wywołało u mnie odpowiedz dziewczyny. Ona mnie kocha !!! Jestem najszcześliwszym facetem na świecie. 
Nie umiałem się powstrzymać i zacząłem schylać się, aby pocałować dziewczynę. Nasze wargi dzieliły tylko milimetry kiedy dziewczyna opadła bezwładności na moje ciało. Nie wiedziałem co się dzieję. 
- Daria, aniołku obudź się - powiedziałem lekko potrząsając blondynkę. W ogóle nie reagowała. Momentalnie przy samochodzie pojawili się mężczyźni i zaczęli sprawdzać co z nią.
- Musimy jak najszybciej ja operować, bo inaczej umrze...


*************
Jestem.... Przepraszam, za taką długą przerwę w pisaniu. Mam nadzieję, że ktoś tu jeszcze jest.
Za wszystkie błędy przepraszam i postaram się je w najbliższym czasie usunąć...

Buziaki :* 

DOBIJEMY DO SZESCIU KOMENTARZY ?? 
BARDZO BYM O NIE PROSIŁA. ONE NAPRAWDE MOTYWUJĄ. JAK BY JESZCZE BYŁY DŁUŻSZE TO BYŁABYM W RAJU..... :* :* 

sobota, 4 lipca 2015

Rozdział 16

Proszę Was.... Jeśli ktokolwiek to czyta, to proszę o komentarze. Są one mi bardzo potrzebne. Wiem wtedy, że ktoś to czyta i czy się podoba... 
A przede wszystkim motywują mnie do pisania.... 





Mario (*˘︶˘*)


Po upływie nie całych piętnastu minut byłem pod domem. Zaparkowałem samochód i wszedłem do domu.
W salonie zobaczyłem śpiąca na kanapie Darię. Wyglądała jak mała, bezbronna istotka. 

Czasami łapie się na myślach, które nie są dobre w tej sytuacji. Daria jest, a raczej była z moim najlepszym przyjacielem - Marco. A ja myślę o niej nie jako przyjaciółce, czy nawet młodszej siostry. Myślę o niej jako mojej drugiej połówki na tym świecie. I chyba nawet tak jest. Zakochałem się w niej, ale to nie powinno się stać. Ona przechodzi teraz gorsze dni i potrzebuje mojego wsparcia, a nie tego, abym wyznawał jej miłość.

A nawet jeśli by coś czuła do mnie to niedługo już nie będę stąpał po ziemi. Znajdę się tam wysoko, gdzieś w chmurach, jeśli zasłużyłem. Jednak nie całkiem odejdę stąd ciałem. Moje serce będzie biło teraz nie dla mnie tylko dla niebieskookiej... Ona bardziej zasługuje, aby żyć niż ja.

Ale na razie zostawmy to. Za trzy tygodnie wszystko dla mnie się skończy i pragnę pozostawić coś po sobie. Jakiś dobry ślad w pamięci innych, a w szczególności jej. Chcę, aby zapamiętała te dobre chwile.

Koniec. Nie chcę myśleć, chce działać. Dlatego przygotowałem wiele niespodzianek.
Poczułem jak ktoś się do mnie przytula. Zamrugałem kilka razy i popatrzyłem na dziewczynę.
- Śpiąca księżniczka. - powiedziałem uśmiechnięty.
- Nic nie było w telewizji - powiedziała nie odrywając się ode mnie.
- Zmęczona ?? - spytałem z troską w głosie.
- Tiak. - powiedziała jak mała dziewczynka. Uśmiech nie schodził mi z twarzy od podatku rozmowy z nią. - Co ty robisz ?? - spytała kiedy wzięłam dziewczynę na ręce.
- Nie widać ?? Niosę Cię do pokoju, bo jesteś zmęczona. - powiedziałem idąc do schodów. Dziewczyna zawiesiła dłonie na mojej szyi i położy głowę na klatce piersiowej.
Gdyby teraz nas ktoś zobaczył, pomyślał by, że jesteśmy razem...

- MARIO !!!! Przestań !!!! - krzyczał mój mózg.

Kiedy byliśmy pod dziewczyny pokojem, przypomniało mi się co się w nim wydarzyło, więc zabrałem ja do mojego. Delikatnie położyłem blondynkę na łóżku i odkryłem.
- Dobranoc - powiedziałem, złożywszy pocałunek na czole.
- Nie odchodź. - powiedziała drżącym głosem.  Położyłem się i przyciągnąłem ja do siebie. Położyła głowę na mojej klatce piersiowej.
- Obiecuję. Będę przy tobie i cię obronie przed koszmarami. - powiedziałem pewnie i jeszcze bardziej ją zamknąłem w swoich ramionach.
Kiedy Dee usunęła po nie spełnia dziesięciu minutach, poszedłem w jej ślady.



TRZY TYGODNIE PÓŹNIEJ
Daria :*


Pewnie jesteście ciekawi co u mnie się działo przez te trzy tygodnie ?? A działo się bardzo dużo. Było to za sprawę jednej osoby - Mario. Codziennie zabierał mnie w inne, co róż ciekawsze miejsca. Spełniał każdą moją zachciankę...
Czułam się jak mała, rozpieszczona przez tatusia dziewczynka.
Tylko w tym wszystkim był jeden, malusieńki problem.
Zakochałam się w nim. Nie chciałam tego, ale przecież właśnie miłość wybiera ten najmniej odpowiedni moment, osobę. Lecz  z drugiej strony jestem szczęśliwa, że to właśnie on. Przez ten niedługi czas bardzo go poznałam. Można nawet napisać, że znam go na wylot. Ale to działa w dwie strony :)
Jeśli chodzi o moją chorobę. To ostatnio byłam z szatynem u lekarza i robili mi mnóstwo badań, z których wynika, że zostało już mi malutko czasu.



Mario :)



To właśnie ten dzień. Dzień mojej śmierci. W nocy pisałem listy do mamy, taty, Felixa, Fabiana, Marco, mojego byłego trenera - Jürgena, Neuer i do Darii. 
Mam jedynie nadzieję, że operacja się powiedzie , wszyscy mi wybacz i nie będą winili  za to blondynki. 
Nie mogłem zasnąć więc się nawet spakowałem na wycieczkę.
Niechętnie zwlekam się z łóżka i kieruję się w stronę garderoby. Wyjmuję z niej białą luźną koszulkę i ciemne, poprzecierane  jeansy. Następnie udaję się do łazienki. Biorę szybki prysznic i po niespełna dwudziestu minutach wychodzę z pomieszczenia. Czuję piękny zapach dochodzący pewnie z kuchni. Zbiegam najszybciej jak potrafię i kiedy jestem już w kuchni, krzyczę :
-GOOOFRYYYY !!!!!!!!
- Hej łasuchu - mówi niebieskooka i się ze mnie śmieje. No tak, nawet się nie przywitałem, a już chciałbym wszystko zjeść. Podszedłem do niej i przytuliłem ją od tyłu i dałem buziaka w policzek.
- Hej piękna!!
- Nie podlizuj się już tak i siadaj do śniadania. Mam nadzieję, że chociaż w taki sposób mogę się odwdzięczyć.
- Nie masz za co. - powiedziałem uśmiechnięty. Poczekałem na dziewczynę przy stole i kiedy usiadła na przeciwko mnie zaczęliśmy konsumować nasz posiłek. 

Po skończonym posiłku oznajmiłem, że mam kolejną niespodziankę, która będzie trwała kilka dni, więc trzeba się spakować. . Daria w pierwszej chwili zaprotestowała, ale po namowach zgodziła się. Po skończonym posiłku Daria poszła się pakować, a ja pozmywałem naczynia.
Pół godziny później znajdowaliśmy się już w drodze do szpitala, który miał być moim ostatnim miejscem, w którym byłem. 
Po około dwóch godzinach dotarliśmy na miejsce. Wszystko było już gotowe. Znaczy się czekali na nas już lekarze, bo wiedziałem, że Daria nie będzie tego chciała.
- Co my tutaj robimy Mario ?? - spytała drżącym głosem. 
- Pamiętasz jak obiecałem Ci, że nie pozwolę Ci odejść ?? - pokiwała lekko głową na znak, że się zgadza - Znalazłem sposób, abyś przeżyła. 
- Jaki ??
- Oddanie Ci mojego serca.... - powiedziałem patrząc jej prosto w oczy. 
 



*************************

Mam prośbę. Zna może ktoś autorkę  oxoxox ? Pisze ona tego bloga :  http://claire-mario-story.blogspot.com/. Chciałabym go przeczytać, ale jest tylko dla wybranych osób. Proszę pomóżcie. Jeśli ktoś mi pomoże, wstawię jak najszybciej kolejny rozdział.
Jest to na prawdę dla mnie ważne...
Buziaczki :*



PIĘĆ KOMENTARZY I NASTĘPNY ROZDZIAŁ !!!!


czwartek, 4 czerwca 2015

Rozdział 15 :O


Jeśli ktoś tu jeszcze jest to mam sprawę. Ostatnio zarzucono mi, że hańbie nazwisko Reus. Nie wiem o co tym trochę myśleć. Sama lubię Marco, ale została mu przydzielona niestety złej postaci w tym opowiadaniu. Przecież ta opowieść to fikcja. Moja wyobraźnia ją wymyśla. Jeśli uraziłam kogoś tym wyborem to przepraszam..... 
Ps. Informacja dotycząca częstości dodawania postów pod rozdziałem.

Daria :* :* 



Mario odwrócił mnie i przyciągnął do siebie. Między naszymi ciałami nie było nawet najmniejszej wolnej przestrzeni. W pewnym momencie nasze spojrzenia się spotkały. I już mieliśmy się pocałować ..... 
Nagle do moich uszu dotarło mocne uderzenia do drzwi wejściowych. Razem z Götze oprzytomnieliśmy i chłopak poszedł otworzyć drzwi. Ja natomiast stałam w tym samym miejscu co wcześniej i zastanawiałam się co ja wyprawiam. Przecież piłkarz jest JEDYNIE MOIM PRZYJACIELEM.... A może jednak nie ??? Mam straszny mętlik w głowie, jak i w sercu. Ocknęłam się, kiedy do moich myśli wdarł się krzyk. W pierwszej chwili pomyślałam, że to może być Marco. Zaczęłam się strasznie bać. Nie chciałam, aby Mario coś się stało. Może boję się też o blondyna pomimo tego co mi zrobił ?? Przecież on nie jest mi do końca obojętny... Nie mogę też powiedzieć, że go kocham, bo po dzisiejszym dniu, znienawidziłam go.  
Stooppp..... Jeden jest to na pewno głos męski, ale drugi... to należący do KOBIETY !!! Cały dotychczasowy strach jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zniknął. Może to jego dziewczyna..... Ale przecież krzyczą. Może jakaś sprzeczna. Mario ma dziewczynę !!
 Poczułam ukłucie w sercu i łzy napływające do moich oczu. Nie zastanawiając się pobiegłam schodami na wyższe piętro i udałam się do pierwszego lepszego pokoju. Opadłam bezwładnie na łóżko i zanurzyłam się w pościeli. Nie wiem sama dlaczego tak zareagowałam. Przecież nic nas nie łączy. Jesteśmy tylko przyjaciółmi. 
Ale jest jedno ale.... Ja nie wiem czy na pewno traktuje go jak przyjaciela. Może jednak jest dla mnie kimś ważnym ??? Nie wiem. Nie chcę teraz się nad tym zastanawiać. 
Teraz muszę się zastanowić jak mam spędzić resztę mojego życia. Za niedługo ono się skończy i nie chcę żałować ani jednej sekundy spędzonej tutaj.......
Poczułam czyjeś ciepłe dłonie na plecach. Dobrze wiedziałam do kogo należały. Nie chciałam, ale by się dowiedział, dlaczego płacze. Bo przecież jesteśmy tylko PRZYJACIÓŁMI, którzy zawsze mogą na siebie liczyć.
- Daria.
- ....
- Proszę odezwij się....
-.....
- Deeee - powiedział przeciągle. W jego głosie można było znaleźć troskę, zmartwienie, może nawet trochę strachu.
-....
- Oki... Sama tego chciałaś. -  piłkarz obrócił mnie w swoją stronę siłą. W pierwszej chwili chciałam się znowu odwrócić, ale przeszkodziło mi jego ciało. Jak się okazało sekundę później chłopak leżał na mnie. Jak na złość przytrzymał mi moją głowę, więc musiałam spojrzeć mu w oczy. Nie chciałam tego. Bałam się jego przenikliwego spojrzenia. Nie pozostało mi nic innego jak tylko zamknąć je i mieć nadzieje, że odpuści. Jednak nadzieja jest matką głupich. 
- Jak chcesz to możemy leżeć tak do końca dzień. Mam dużo czasu. 
- A te ważne spotkanie ?? - zapytałam nie otwierając oczu.
- Jak się raz nie pojawię to się nic nie stanie. W życiu są sprawy ważne, ale i ważniejsze. Ty  słodziaku jesteś dla mnie najważniejsza... - słysząc to poczułam jak moje serduszko staje się cieplejsze. 
Niby tak mało, a jednak tak dużo. Czułam jak na moich policzkach pojawiają się czerwone plamki.
 - Oooo... Kto tu się rumieni ?? - czułam jak się uśmiecha.
- I co w związku z tym ?? - powiedziałam, udając obrażoną. 
- Jesteś prześliczna z tymi wypiekami na policzkach.- mówiąc to musnął opuszkami palców czerwone miejsce na mojej twarzy. Moje ciało przeszedł przyjemny dreszczyk. 
Strasznie mnie kusiło, aby spojrzeć w te brązowe tęczówki. A, że mam mało woli, aby się temu przeciwstawić.
 Poddaje się. Powoli otwieram oczy. 
- Poddajesz się ?? - spytał kiedy już patrzyłam w tą głębie jego koloru  tęczówek.
- Może ?? - lubiłam się z nim przekomarzać.
- Chyba muszę Cię przekonać jeszcze ?? - spojrzał na mnie tym swoim łobuzerskim uśmieszkiem. 
-Ciekawe jak ??
- Zaraz się przekonasz. 
Mario podniósł się i usiadł obok mojego ciała. Dosłownie po dwóch sekundach czułam jak jego palce wylądowały na moich biodrach. Zaczął nimi poruszać co w efekcie sprawiło, że gilgotał mnie. Nie umiałam zahamować  przypływu śmiechu, który we mnie się znajdował. Po chwili wiłam się na łóżku próbując wydostać się. Jednak nie przynosiło to najmniejszego efektu. Od tej radości zaczął boleć mnie brzuch.
- Pro... - próbowałam powiedzieć, ale z mizernym skutkiem. Mario to chyba wychwycił i na chwilę przestał.
- Co mi słodziaku chciałaś powiedzieć ??
- Chciałam Cię poprosić, abyś przestał, bo boli mnie od tego brzuch. 
- A co z tego będę miał ??
- Satysfakcję, że uwolniłeś mnie od tych tortur.
- To chyba za mało...
- A co chcesz ??
- Dowiedzieć się dlaczego z tych pięknych, magnetycznych oczęt poleciały łzy.
- A czy to takie ważne ?? 
- Dla mnie tak. Wiedz ??Jeśli nie jesteś do końca prz... - nie dane było mu skończyć, ponieważ mu przerwałam.
- Jestem, jestem. - Chłopak pomógł mi usiąść na materacu.Już miałam zacząć mówić, ale zaczął dzwonić telefon Mario. - Kto to ??
-Menadżer.
- Odbierz.
- Nie. Pewnie chodzi o to, że powinienem być za chwilę u niego.
- To dlaczego jeszcze tutaj jesteś ??
- Przecież już Ci mówiłem, że.... - znowu mu przerwałam
- Tak wiem, że jestem ważniejsza. Ale to nie zmienia faktu, że powinieneś pojechać. Spokojnie ja jak na razie nigdzie się nie wybieram. - powiedziałam próbując się uśmiechnąć, ale chyba mi to słabo wyszło.
- Zabraniam Ci tak myśleć. Będziesz jeszcze długo żyła. Zobaczysz.
-  Pogadamy tak wrócisz. Leć. -  Widać było, ze robi to z przymusu. Götze pocałował mnie w czoło i niechętnie wstał. Zaczął poruszać się wolniej niż ślimak. A myślałam, ze wolniej się nie da.  - W takim tępię to za trzy godziny dotrzesz dopiero do drzwi wejściowych domu.
- Hahaha... Widzę, że poprawił się humorek.
Wstałam z łóżka, podeszłam do chłopaka i przytuliłam się do jego pleców. 
- I to dzięki Tobie. - powiedział po czym pocałowałam  go w plecy.
- Miło mi to słyszeć. - Piłkarz odwrócił się twarzą do mnie. Nie minęła jeszcze sekunda,a nie czułam gruntu pod stopami. Mario wziął mnie na ręce.
 - Co robisz ?? - spytałam.
- Idę z księżniczką na dół. - powiedział uśmiechając się słodko. Odwzajemniłam ten gest. Oplotłam dłońmi szyję chłopaka, i przyłożyłam głowę do klatki piersiowej. Przez całą drogę przysłuchiwałam się biciu jego serca.
Mario położył mnie na kanapie w salonie. 
- Postaram się jak najszybciej wrócić.
- Będę czekała na swoje księcia z bajki. 
- Mam nadzieję księżniczko. - i już go nie było. 
Włączyłam telewizor w nadziei obejrzenia czegoś ciekawego.

 

 Mario <3 <3

Dwie i pół godziny później  :D



Spotkanie z menadżerem przebiegło  spokojnie.  Postanowiłem po drodze wstąpić jeszcze do sklepu po jakieś drobne zakupy. Zaparkowałem samochód na parkingu i udałem się do dużego budynku. wziąłem do reki koszyk i udałem się po produkty spożywcze. na sam koniec podszedłem do działu ze SŁODYCZAMI. Byłem jak w raju. Brałem co mi popadnie w ręce. W rezultacie połowę koszyka zajmowały. Szczęśliwy podszedłem do kasy. Zapłaciłem sprzedawczyni i z trzema reklamówkami udałem się do samochodu.
Po upływie nie całych piętnastu minut byłem pod domem. Zaparkowałem samochód i wszedłem do domu.
w salonie zobaczyłem............



OFICJALNIE !!!!!!!!
ROZDZIAŁY BĘDĘ POJAWIAŁY SIĘ CO DWA TYGODNIE !!!!!
ALE JEST MAŁE ALE...
NASTĘPNY ROZDZIAŁ POJAWI SIĘ JAK BĘDZIE POD TYM OSIEM ( 8 ) KOMENTARZY.
ANONIMKI SIĘ PODPISUJĄ 

Jak myślicie co zobaczył Mario ??

Przepraszam, że taki krótki i długo na niego musiałyście czekać. 

Buziaki :*

niedziela, 29 marca 2015

Rozdział 14

Dzięki waszym komentarzom piszę to opowiadanie. One mnie motywują ❤❤ A teraz jest ich mało, bardzo mało. Nie wiem co o tym myśleć. Może tak beznadziejnie pisze ?? A może wam coś innego się nie podoba ?? Jeśli tak jest to napiszcie o tym w komentarzu,a ja postaram się to zmienić.

Daria •﹏•

- Puść mnie !!! - krzyknęłam przez łzy. Jednak blondyn nie reagował. Zaczęłam bić go, próbować się oswobodzić, nic nie było skutecznie.
- Nie tak gwałtownie kochanie. - powiedział szyderczym głosem.
- Zostaw mnie !!!! - krzyczałam ja opętana. Nie chce się poddać, nie w takiej sytuacji. W duchu modliłam się, aby coś się stało. Reus w tym czasie rozerwał mi koszulkę i rzucił mnie na łóżko. Chciałam uciec, ale wtedy uderzył mnie w twarz i opadłam bezwładnie na materac. Piłkarz chciał się już zabrać za pozbawienie mnie spodni i wtedy moje modlitwy wysłuchał ktoś tam na górze. Do pokoju wbiegł Manuel Neuer.
- Marco puść ją !!! Chory jesteś !!! - krzyknął na blondyna, a ten tylko chytrze się do  mnie uśmiechnął.
- Jeśli chcesz to mogę się z tobą podzielić. - powiedział, a ja zapomniałam jak się oddycha. Bałam się, że bramkarz się zgodzi. Myślałam, że nie może być gorzej, ale jednak może.
- OSZALAŁEŚ ?!? CZŁOWIEKU LECZ SIĘ !!- krzyknął i podniósł go, co umożliwiło mi ucieczkę. Tak strasznie się bałam.
- A ty suko gdzie ?!- powiedział Reus i już chciał mnie złapać kiedy dostał w twarz, pięścią Manuela. Uciekłam do pokoju Mario, a raczej jego łazienki. Podbiegłam do półki z ręcznikami. Otworzyłam ją, wsunęłam rękę pod ostatni ręcznik i wyciągnęłam mały,srebrny prostokąt. Moją jedyną przyjaciółkę, wybawicielkę od cierpienia. Właśnie ona pomoże przenieś mi się na tamten świat. Świat bez cierpienia, bez smutku. Będę z moimi rodzicami i bratem, których kocham. Przyłożyłam żyletkę do skóry i lekko po niej przyjechałam. Czułam jakby całe zło odchodziło. Teraz liczyła się ta metaliczna czerwień wypływająca pozwoli z mojej skóry. Powtórzyłam tą czynność kilka razy. Czułam się tak lekko. I właśnie teraz nastał ten moment. Moment, który będzie moją ostatnią chwilą na tej ziemi. Przyłożyłam przedmiot ostatni raz do skóry. Już miałam nacisnąć mocno na nią, kiedy do łazienki wbiegł Manuel.
- DARIA NIE !!! - krzyknął i podbiegł do mnie. Wyrwał mi z ręki metalowy przedmiot. - Daria dla czego chciałaś się zabić ?? On nie jest tego wart !!! - Neuer wyjął z szafki apteczkę i opatrzył mi rękę. Z moich oczu zaczęły wypływać łzy. Bramkarz przytulił mnie, a ja zaczęłam się trząść. Nie umiałam zapanować nad swoim ciałem.
- Spokojnie, wszystko się ułoży. - szeptał piłkarz. Po jakiś trzydziestu minutach doszłam do siebie. Niemiec przyniósł mi bluzę z garderoby Mario.
- Może być ta ?? - powiedział i pokazał mi ją.
- Tak... Dziękuję Ci za to co zrobiłeś... - powiedziałam kiedy założyłam bluzę i podciągnęłam rękawy.
- Nie masz mi za co dziękować. Każdy na moim miejscu postąpił by tak samo. A teraz choć na dół, to zrobię nam gorącą czekoladę. - Klubowa jedynka pomogła mi wstać i ruszyliśmy po schodach ku dołu. Ja zostałam skierowana do salonu, a Manuel poszedł do kuchni. Usiadłam wygodnie na kanapie i włączyłam telewizor. Wybrałam jak zawsze Disney Channel, na którym akurat leciał "Lilo i Stich". Jest to jedna z moich ulubionych bajek. Nie wiem ile razy już ją oglądam ?? Ona nigdy mi się nie znudzi.
- Ooo.... Nie wiedziałem, że duże dziewczynki lubią bajki dla małych dzieci. - z mojego transu wydostał mnie bramkarz, który w dłoniach trzymał dwa kubki z gorącą cieczą.
- Oj tam, oj tam.... Kocham bajki. - na moich ustach pojawił się mały uśmiech.
- Jeśli będę widział ten piękny uśmiech to zgadzam się na wszystko. - podał mi kubek z gorącą czekoladą i zajął miejsce obok mnie.
- A tak w ogóle to nie powinieneś być właśnie na treningu ?? - spytałam.
- A powinienem. - odpowiedział obojętnie.
- Przepraszam, to przeze mnie.
- Nie masz za co. Nawet się trochę cieszę. Nie będę musiał słuchać cały czas krzykow trenera o nie wiadomo co.
- Aż tak źle ??
- Nom.
- Ale dlaczego znalazłeś się tutaj, w domu ?? - spytałam ciekawa.
- Ostatnio zostawiłem u Mario moje ulubione rękawice i podejrzewałem, że zapomni mi ich przywieźć więc sam je chciałem wsiąść.- powiedział i posłał mi uśmiech, który odwdzięczyłam. - A teraz cicho, bo chcę bajkę obejrzeć :)




Dwie godziny później. 

Dzięki bramkarzowi doszłam do siebie po tym smutnym, tragicznym zajściu. Marco zabrał swoje rzeczy i pojechał. Nie jestem pewna, ale chyba wrócił do Dortmundu. Może podczas tej rozłąki zrozumie coś i pójdzie do specjalisty. Chyba tylko psycholog może jemu pomóc, ja już nie potrafię.

- Ziemia do De... - Manuel zaczął machać mi przed oczami ręką.
- Cio tam ?? - spytałam jak małe dziecko.
- Jaką bajkę mam teraz włączyć ??
- A ta się już skończyła ??- zapytałam zdziwiona.
- Jakieś pięć minut temu. Widać, że udałaś się do innego świata.
- Możliwe. - delikatne się uśmiechnęłam.
- To co teraz oglądamy ??
"Krudowie" !! - krzyknęłam jak mała dziewczynka.
- No to postanowione. - na ustach Manuela pojawił się duży uśmiech, kiedy włączyliśmy bajkę.

Minęło niespełna dziesięć minut jak usłyszałam, że jakiś samochód parkuje na podjeździe. Podeszłam nie pewnie do okna, aby zobaczyć do kogo należy maszyna. Jak się okazała należała do szatyna. Bez zastanowienia wybiegłam na bosaka z domu i wtuliłam się w klatkę piersiową owego mężczyzny.
- Ej, słodziku !! Co jest ?? - spytał czułym głosem.
- Nic, po prostu mnie przytul i nie przestawaj. Proose - z każdym słowem łamał mi się jeszcze bardziej głos.
- Obiecuję. - poczułam jak tracę grunt pod nogami. Nim się zorientowałam Götze wziął mnie na ręce.
Nie protestowałam. W tej chwili potrzebowałam jego obecności, nikogo innego. Mario zaniósł mnie do domu, a raczej salonu.



Mario (^__^)

Na treningu było koszmarnie. Trener był strasznie wkurzony, że Manuel się nie pojawił. Nawet próbował do niego zadzwonić, ale bramkarz nie odbierał. To go jeszcze bardziej rozwścieczyło. No i na kim się to odbiło ?? Na całej drużynie. Guardiola nie zostawił na nas suchej nitki. A najgorsze w tym wszystkim było, że wrzeszczał na nas nawet za najdrobniejszy szczegół. Na przykład za to, że źle o JEDEN MILIMETR  podałem do Bastiana. Przecież to jest przesada !! Kiedy trening dobiegł końca i Josep sobie poszedł byłem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi i chyba nie tylko ja :) 
Wychodząc ze stadionu zaczęłam się zastanawiać dlaczego na treningu nie pojawił się Neuer. Mam nadzieję, że nic się mu nie stało. Przecież on nigdy nie opuszczał treningów. A jeśli nawet by się tak stało to na pewno by kogoś powiadomił. Zaczynam się o niego bać. To jedna z niewielu osób tutejszej drużyny z którą mam dobry kontakt.
Bez dłuższego rozmyślania wyjąłem komórkę i wykręciłem jego numer. Pierwszy...Drugi...Trzeci...Czwarty sygnał i nic. 
Może robi coś ważnego, więc postanowiłem wysłać do niego SMS'a. Kliknąłem apke SMS i zamarłem. Bramkarz wysłał mi wiadomość o treści : " WRACAJ JAK NAJSZYBCIEJ DO DOMU!!".
Pobiegłem do samochodu i otworzyłem go. Rzuciłem torbę na tył, odpaliłem silnik i zapiąłem pasy. Ruszyłem z piskiem opon. Jechałem bez opamiętania. Chciałem jak najszybciej dotrzeć do domu. I udało mi się to w ciągu dwudziestu minut. HUUUURRA. Wysiadłem z auta i już miałem kierować się do drzwi wejściowych, kiedy nagle się otworzyły i wybiegła z nich drobna blondynka ubrana w moją bluzę i na bosaka. Podbiegła do mnie i się we mnie wtuliła.
- Ej, słodziku !! Co jest ?? - spytałem łagodnie jak tylko mogłem, choć w owej sytuacji było to trudne. Chciałem jak najszybciej dowiedzieć się o co chodziło bramkarzowi.
- Nic, po prostu mnie przytul i nie przestawaj. Proose -czułem, że jest z nią źle. że stało się coś bardzo złego.
- Obiecuję. - powiedziałem z uczuciem, którego sam nie rozumiem. Bez dłuższego, zbędnego zastanowienia wziąłem dziewczynę na ręce i zaniosłem do domu. Kiedy byliśmy w salonie zobaczyłem siedzącego na kanapie Manuela.
-Hej !! Jak tam na treningu ?? - zapytał mnie przyjaciel. Zająłem miejsce obok niego z blondynką na kolanach, która się we mnie wtuliła.
- Krótko mówiąc koszmar i w pięćdziesięciu procentach to przez ciebie. - odpowiedziałem.
- Przepraszam to moja wina.- powiedziała cichym głosem Daria. Nie wiedziałem co tu się dzieje.
- Dlaczego niby to twoja wina i gdzie jest Marco ?? - zapytałem nieznanym dla mnie głosem. Głosem, w którym można było  odczytać łagodność, dobroć, spokój...
- I właśnie tym oto pytaniem doszliśmy do sedna spraw. - powiedział Manuel i wstał - Ale chyba słodziak powinien ci to powiedzieć, nie ja. Tylko nie bądź na  nlą zły. Cześć!! - i już go nie było.
- Słońce powiesz o co mu chodziło ?? - pytałem łagodnie.
Daria przestała mnie przytulać i usiadła na przeciwko. Spuściła głowę i zaczęła nerwowo bawić się swoimi włosami. Bez zastanowienia dotknąłem jej brody i delikatnie podniosłem do góry, tak, aby nasze spojrzenia się skrzyżowały. W jej oczach można było dostrzec strach, ból, rozpacz, cierpienie. Nie lubiłem widzieć jej smutnej. Chciałem, aby zawsze była tą radosną kobietką...
- Nie zrobisz mi krzywdy ?? - zapytała cicho. Czułem się strasznie. Teraz wiem, że naprawdę stało się coś złego i ona cierpi.
- Przecież wiesz, że nie potrafiłbym cię skrzywdzić. Za bardzo mi na tobie zależy.
- Wiem. Mi na tobie też zależy, ale chciałam się upewnić. - powiedziała tym swoim pięknym głosikiem.



Daria *--*


Opowiedział Mario o wszystkim... Jaki stał się Marco dla mnie, co się dzisiaj wydarzyło. Nic nie ukryłam. Płakałam, ale nie przedstawiał. Chciałam, aby poznał prawdę. On tylko mnie przygarnął do siebie i słuchał uważnie. Widać było, że cierpi z postępowania Reusa. Chyba tak samo jak ja nie rozumie jego zmiennego zachowania. Kiedy skończyłam swój mena log piłkarz powiedział kilka słów, które były dla mnie zbawieniem.
- Obiecuję Ci, że już nigdy, przenigdy nikt Cię nie zrani. Chyba Marco potrzebuje trochę samotności. Więc chcąc nie chcąc będziesz teraz mieszkać u mnie. 
- Ale ja nie chcę Ci przeszkadzać..... - skarałam zaprotestować.
- Nie.... Zamieszkasz że mną i koniec i kropka. Wieczorem zadzwonię do twojego wujka i poproszę, aby przesłał twoje rzeczy. - powiedział stanowczo, ale za razem opiekuńczo.
- Dziękuję.... - powiedziałam i wtuliłam się w klatkę piersiową piłkarza. Siedzieliśmy tak z pół godziny. Mario zadzwonił do wujka. Rozmawiał z nim z jakiej dziesięć minut. Kiedy skończył podszedł do kanapy na której siedziałam.
- Słodziaku, choć coś zrobimy !! Głodny jestem.... - pożalił mi się piłkarz.
-  Nieee - powiedział jak mała dziewczynka.
- A ja jednak myślę inaczej... - powiedział to z tym swoim łobuzerskim uśmieszkiem. Wiedziałam co to oznacza, więc jak najszybciej chciałam uciec stąd. Wstałam z kanapy i już miałam opuścić pomieszczenie, kiedy poczułam czyjeś dłonie na swoich biodrach. Mario odwrócił mnie i przyciągnął do siebie. Między naszymi ciałami nie było nawet najmniejszej wolnej przestrzeni. W pewnym momencie nasze spojrzenia się spotkały. Nagle......



~~~~~~~~~~~

Tak jak obiecałam wstawiam rozdział. Mam nadzieję, że się wam spodoba. Liczę na wadę opinie :)

CZYTASZ + KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ

Buziaczki :* 

piątek, 9 stycznia 2015

Rozdział 13 ( pechowa trzynastka )

Postanowiłam zrobić ankietę na temat 'Co sądzicie o opowiadaniu '. Można w niej zaznaczać kilka odpowiedzi. Proszę was o to, abyście zagłosowali. Oczywiście SZCZERZE !

Daria ⊙﹏⊙


W oddali widzę piękne drzewo. Coś w głębi mnie pragnie tam podejść. Początkowo opieram się.... Lecz później ulegam. Idę wolnym krokiem. Czuję, że każdy następny ruch sprawia mi coraz większą trudność.
Spoglądam na swoje dłonie. Nie są one tak młode jak wcześniej... Teraz są całe w zmarszczkach... Jak u starszej pani....
Przechodzę obok małego jeziorka. Próbując odgonić źle myśli spoglądam w wodę. Ujrzawszy swoje odbicie nie mogę uwierzyć w to co widzę.... Jestem starszą kobietą !!!
-Daria, kochanie !! Gdzie jesteś ??- usłyszałam głos starszego mężczyzny. Błyskawicznie odwróciłam się i ujrzałam.....
Co  ujrzałam ! Nic:(  Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki nastały Egipskie ciemności. No świetnie !! A miałam już nadzieję, że poznam swojego przyszłego męża. Ciekawi mnie czy będę miała dziecko ?A  może dzieci ?? Dziewczynkę czy chłopczyka ?? Szkoda, że nie da się zobaczyć co czeka cię w dalekiej przyszłości :(

Powieki stawiają się coraz cięższe. Zaczynam z nimi walkę, nie chce,aby się zamknęły. Mam bardzo złe przeczucia.Coś podpowiadało mi, że jeśli zamknę je stanie się coś złego... Toczę wewnętrzna walka ze sobą, jeszcze bardziej się przy tym  mecząc. Po upływie niespełna piętnastu minutach poddaję się.
Powieki opadły mi na oczy. Po krótkim namyśle postanowiłam, że nie otworzę już ich NIGDY. Jednak było to postanowienie na krótko. Oczywiście ciekawość wzięła górę i powoli, nie spiesząc się otwierałam oczy. Na początku nic nie widzie. Jakby przede mną była biała błyszcząca ściana. Lecz z upływem czasu bariera znika. Robi to powoli od lewej i prawej strony jednocześnie. Stoję spokojnie i czekam jak cała zniknie...

Po około ośmiu minutach widzę wszystko z najmniejszymi szczegółami. Znajduję się obecnie w dużym pokoju ?? Całe pomieszczenie jest w bieli. Nie ma innych kolorów. Jest tylko ten.  Zawieszam wzrok na ścianach.  Nie widzę ani jednego obrazka, stojących obok szaf czy biurka, nie wspominając o braku okien lub drzwi. Tak nie ma drzwi. Jest tylko nieskazitelny biały kolor. Jedynym elementem mebli jest łóżko. Wykonane z drewna i chyba nie muszę wam mówić w jakim kolorze ?
Pragnę poznać odpowiedzi na setek moich pytań, które chodzą po mojej głowie. Przez nie boli mnie niemiłosiernie głowa. Jedną dłonią chwytam się za nią, a druga opieram się o ścianę. Stawiam małe kroki, z bólu tracę siły. Spoglądam zrezygnowanie na wysuniętą dłoń. Nie jest ona jak u starszej pani. Jest jak dawniej. Gładka, bez jednej, najmniejszej skazy. Ale teraz nie jest to najważniejsze. Zbieram w sobie resztki energii i idę dalej. Po pewnym czasie docieramy do celu. Wreszcie... Jestem wykończona. Opadam na materac i zamykam oczy. Nawet nie wiem kiedy odpływam do innej krainy z nadzieję, że ból minie.

Budzą mnie pioruny, które uderzają bardzo blisko pomieszczenia, w którym się znajduję. Na szczęście ból głowy zniknął. Otwieram powolutku oczka i znowu jestem w szoku. Cały pokój zmienił kolor. Wszystko jest metalicznie czerwone i widzę jak spływa po ścianach. W powietrzu unosi się zapach .... KRWI. Spoglądam na swoje ubranie, dłonie są one całe w tej ohydnej cieczy. Nie wiem co się dzieję !! Wstaje z łóżka jak poparzona. Ale po ułamku sekundy żałuję tego najbardziej na świecie. Nie mogę w to uwierzyć !! Na środku pokoju leżą cali we krwi moi przyjaciele, chłopak, dziadkowie. Obok ich zwłok leży sztylet. Nie ma tutaj nikogo oprócz mnie, czyli, że to ja...ich...zabiłam. Zabiłam  osoby, które kochałam !!
- Nie !!! To nie prawda !! Przecież was kocham!! - upadłam na ziemię, tuż koło nich. Z moich oczu spływały łzy, które na policzkach robiły dróżkę. Wpadłam w obłęd.
Nie chciałam żyć bez nich. Chwyciłam za sztylet i .......


-Daria !! Obudź się !! To tylko zły sen !! - usłyszałam głos Mario.
- Mario !!- otworzyłam szybko oczy i ujrzałam szatyna. Bez wahania jak najszybciej obiełam Götze za szyję. Czułam jak znowu płaczę, ale były to łzy szczęścia.
- Księżniczko, ja też cię mocno kocham, ale zaraz mnie udusisz i trochę mi nie wygodnie.- powiedział. Czułam, że uśmiecha się ... Na pewno :) Wywołało to samo na moich ustach. On wiedział jak poprawić humor.
- Ale mi jest dobrze i nie puszczę cię. - powiedziałam szczęśliwa.
- Jesteś tego pewna ??
-Tiak !!- wykrzyczałam. Wtedy poczułam, jego palce na moim ciele. Wiedziałam już co to oznacza. Łaskotki !!!! Od razu uwolniłam chłopaka z uścisku na szyi.
- Pu...ś...ć....  m...ni...e - mówiłam, a raczej próbowałam mówić przez śmiech.
- A co z tego będę miał ?? - powiedział z tym swoim cwaniackim uśmieszkiem, którego kochałam.
- Satysfakcję - powiedziałam próbując złapać oddech. Brzuch strasznie mnie bolał.
- Nie zadowala mnie taka odpowiedź !!
- A... to... już... nie.... mo...ja... spra...wa...
- Och tak ! Czyli nadaj mam stosować swojego rodzaju tortury ??
- Niee !!
- To może zrobimy tak. Ja cię puszczę jak....- chłopak na chwilę przerwał swoją przemowę jak i łaskotki. Przybliżył się do mnie i szepnął na ucho - Jak powiesz co ci się śniło. - uśmiech nie znikał z mojej twarzy.
- Dobrze - powiedziałam również cicho. Piłkarz obdarzył mnie jeszcze piękniejszym uśmiechem i pomógł mi wysiąść z samochodu.
- Ej !! - do rozmowy włączył się Marco.
- Cio tam braciszku ? - powiedział żartobliwie Mario.
- Się zastanawiam czy powinienem być zazdrosny ?? Co o tym myślisz ?? - zwrócił się do przyjaciela.
- Hhymm ....
- Wow!!! Mario myśli :) - krzyknęłam
- Czyli znowu gilgotki ?? - Zapytał znowu z tym swoim cwaniackim uśmieszkiem.
- Marco pomocy ! - ku mojemu zdziwieniu Reus tylko wzruszył ramionami i uśmiechnął się w kierunku Götze.
- To co odwołasz to co powiedziałaś ?- spytał radośnie.
- Nigdy w życiu !!! - krzyknęłam i zaczęłam biec. Wpadłam do domu jak opatrzona i nie wiedziałam gdzie się znajduję. Postawiłam na intuicję. Wbiegłam po schodach na górę i otworzyłam pierwsze drzwi jakie były najbliżej. W ostatniej chwili przekręciłam kluczyk. Tuż przed chłopaka nosem :) Oparłam się przodem do drzwi. Zamknęłam oczy i próbowałam opanować szybki oddech.
- Otwieraj !
- Nie ! - lubiłam się z nim droczyć.
- Ej, no !! To mój pokój ! - powiedział z przekąsem.
- Fajnie ! Pozwiedzam. - uśmiech nie schodził mi z twarzy, ale chyba nie tylko mi.
- Zabraniam !
- To zabraniaj !! I tak cię nie posłucham. Jestem buntowniczką !
-  A ja staruszką bez zębów i w różowym stroju baletnicy.
-  A to taką tajemnicę skrywasz ?? Oj nie ładnie, panie Mario. - mówiłam próbując nie wybuchnąć śmiechem.
- Botoks czyni cuda !- i już po paru sekundach tarzaliśmy się po podłodze.Przynajmniej ja :)
- Rozliczymy się później !! - powiedział szatyn. Słyszałam jak schodzi po schodach. Odwróciłam się i ujrzałam pięknie urządzony pokój. A na dodatek było w nim czysto :) Pan Götze się postarał. Na szafce na przeciwko łóżka stało mnóstwo zdjęć. Podeszłam bliżej. Prawie na każdym był Mario z tym swoim pięknym uśmiechem. Dużo było zdjęć z moimi kochanymi pszczółkami. Chyba za nimi tęskni :( Oczywiście nie zabrakło zdjęć rodzinnych. Kiedy już miałam odchodzić zobaczyłam przecudowne zdjęcie.A mianowicie..Mały Mario :* Wyszedł pięknie na tym zdjęciu. Z chęcią zrobiłabym zdjęcie, zdjęciu, ale oczywiście torebka z telefonem zostały w samochodzie. Świetnie !!
Odeszłam od półki i moim oczkom ukazały się dwoje drzwi. A, że jestem ciekawska to postanowiłam sprawdzić co się za nimi kryje. W pierwszych była łazienka. Prezentowała się tak :  KLIKKLIK i KLIK. Trzeba przyznać, że piłkarz miał gust.
Natomiast w drugich drzwiach była garderoba. Było to duże pomieszczenie gdzie każda odzież, obuwie, akcesoria miało swoje miejsce. Ale jedno mnie zszokowało. Ile on miał par butów sportowych. Niektóre wydawały się prawie identyczne. Już wiem jakie jest codzienne zmartwienie chłopaka. Jaką markę, krój, kolor obuwia ma założyć. Na myśl o tym uśmiech pojawił się na mojej twarzyczce.
Opusciłam pokój Mario i udałam się schodami na dół. Z jakiegoś pomieszczenie dochodziły śmiechu Szłam w ich kierunku. Z każdym krokiem były one głośniejsze.
Zaprowadziły mnie do salonu, w którym duet Götzeus grał nie w co innego jak w FIFE.
- Jak małe dzieci !  - powiedziałam jak zaczęli się kłócić kto jakim klubem zagra następny mecz. A żeby tego było mało odłożyli pady i zaczęli się bić jak nastolatki. Każdy wyciągnął ręce przed siebie, zaczął nimi machać i i odwrócili głowy.
- Ja chciałem być pszczółkami pierwszy! - głos zabrał Mario.
- Nie bo ja ! - do rozmowy włączył się Marco.
- Nie ! Ja !
- Ja !
- Ja !
- Ja !
- Cisza !! To ja was wyręczę w wyborze. - wzięłam do dłoni jednego pada, wybrałam Legie Warszawę i wręczyłam urządzenie Götze.
- Będę grał BVB !! - powiedział uratowany blondyn. - Kocham Cię !! - dodał po chwili.
- To nie sprawiedliwe - szatyn udawał obrażonego.
- Poczekaj, a potem się obrażaj. - powiedziałam do klubowej dziewiętnastki i obdarowałam go uśmiechem. Potem wybrałam Reus 'owi Legie Gdańsk. Mina chłopaka była bezsenna. Pocałowałam go w policzek i ruszyłam w kierunku kuchni.
- A ja !! - odwróciłam się w kierunku mówcy.
- Co Mario ?
-  Dlaczego ta lama dostała całusa w policzek, a ja nie ??
- Bo ta piękna dziewczyna jest moją ukochaną !! A i nie jestem lamą !!
- A ja jej najlepszym przyjacielem ?! I tak jesteś lamą !!
- Jak dam ci buziaka to zajmiesz się grą i dasz mi spokój ??
- Tak - uśmiechnął się do mnie co ja od razu odwzajemniam. Już chciałam się pochylić i dać całusa, kiedy odezwał się Marco.
- A ja mam tutaj coś do powiedzenia ??
- Nie !! - odpowiedzieliśmy równocześnie i wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Po około dwóch minutach uspokoiliśmy się i dałam buziaka przyjacielowi. Chłopaki zajęli się grą, a ja postanowiłam, że zrobię coś do jedzenia dla wszystkich.


Wieczorem, a raczej nocą 

Znowu ten sam co w samochodzie sen. Otworzyłam gwałtownie oczy i usiadłam na łóżku, które dzieliłam z Marco.  On w przeciwieństwie do mnie spał spokojnie i chyba nawet śniło mu się coś miłego, bo miał lekki uśmiech. Wyglądał jak mały chłopiec z włosami, które same wybierały drogę. Kiedy tak na niego patrzyłam na mojej twarzyczce również pojawił się lekki uśmiech. Jednak nie umiałam dojść do siebie. Czułam jak całe moje ciało drży. Zawsze przy blondynie trudno było mi się uspokoić. Nawet sama nie wiem dlaczego ? Przecież go kocham i jest on moim chłopakiem ? Może przez te jego wybuchy ? Nie wiem :(
Jednak była jedna osoba przy której dochodziłam do siebie. A był to nie kto inny jak Mario. Przy nim czułam się bezpieczna. Mogłam mu w stu procentach zaufać. Przecież jako jedyny ( oprócz dziadków ) zna moją tajemnicę :( Na samą myśl o nim uśmiech nie schodził mi z twarzy. Więc nie zastanawiając się długo wstałam i ruszyłam do pokoju szatyna. Otworzyłam delikatnie drzwi do jego pokoju i zobaczyłam chłopaka z książką w ręku. I to nie z byle jaką :) A mianowicie o początkach Borussii Dortmund ❤❤❤
- Mogę ? - spytałam szeptem
- Jasne - odpowiedział także cicho i uśmiechnął się. Otworzyłam szerzej drzwi i na paluszkach weszłam do pokoju. Już po chwili leżałam przytulona do torsu chłopaka. Mario nie odzywał się ani słowem. Wiedział, że teraz potrzebuje jedynie dwóch rzeczy. JEGO I CISZY. To wystarczało. Starałam się nie wybuchnąć płaczem, ale niestety nie udało się. Koszulka Götze była cała mokra. Jednak jemu to nie przeszkadzało. CHYBA ?
Po niespełna piętnastu minut doszłam do siebie. Jednak nie chciałam, aby mnie puścił ze swoje uścisku.
- Dziękuję !! - powiedziałam pół głosem, nie zmieniając pozycji. Było mi w niej dobrze, wręcz wspaniale.
- Nie masz mi za co dziękować. Przecież wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć.
- Wiem i właśnie za to ci dziękuję. - podniosłam się bo chciałam spojrzeć mu w oczy. - Odkąd się poznaliśmy w szpitalu, a nawet  chyba wcześniej w śnie, zawsze przy mnie jesteś. Może nie dosłownie, ale kiedy jestem smutna to zamykając oczy widzę ciebie uśmiechniętego. Czuję jakby całe zło znikło. Wiem, że to jest głupie, ale tak właśnie jest. Przy tobie czuję się  lepiej niż przy Marco. Nie wiem sama dlaczego. Wiem, że ochronisz mnie przed całym złem. Nawet kiedy ja sama go nie dostrzegę. - Łzy robiły ścieżki na moich policzkach. Piłkarz od razu przygarnął mnie do siebie.
- Zawsze będę twoim rycerzem , który będzie cię chronił. Nawet jeśli będę musiał poświęcić swoje życie. - i ściszył głos prawie porównujący do ciszy. -A niedługo to nastanie.
Chyba miał nadzieję, że ostatniego zdania nie usłyszę, ale usłyszałam i nie wiedziałam co oznacza. Byłam przerażona. Przecież nie mogę go stracić.  Wyswobodziłam się z jego obiec. Spojrzałam w jego oczy i zapytałam z przerażeniem w głosie.
- Co miało oznaczać zdanie ,, A niedługo to nastąpi " ?! Mario przecież ja cię nie mogę stracić. Rozumiesz nie mogę !! - przy ostatnim zdaniu podniosłam trochę głos. Łzy leciały mi już ciurkiem. Po minie chłopaka można było wyczytać, że jest zaskoczony tym, że usłyszałam. Chciał mnie przytulić, ale ja go odepchnęłam.
- Miałaś tego nie słyszeć. Miałaś poznać prawdę po fakcie.- mówił szeptem. Nie rozumiałam nic.
- Po jakim fakcie !!
- Nie mogę ci powiedzieć. Najlepiej będzie jak wrócisz do Marco. - powiedział to z wyraźnym smutkiem w glosie. Już chciał układać się do snu, kiedy ja jemu przeszkodziłam. Nie miałam zamiaru odpuścić. Obiełam jego szyję dłońmi i wskoczyłam mu na kolana.
- Nie puszczę cię aż nie wyjaśnisz Mi tego !! Nie rozumiesz, że nie mogę cię stracić. Jesteś jakby moim osobistym lekiem, który jeszcze trzyma mnie przy życiu. Chcę, abyś ze mną był do końca, który nastanie już niedł.... - Nie dane było mi dokończyć.
- Musisz jedno  zrozumie, skarbie.Ja ci nie pozwolę umrzeć. Nie przeżyłbym tego...  - przerwał na chwilę. Wiedziałam, że piłkarz mi nic nie powie. Nie mogę wybić sobie z głowy jego słów ,, A niedługo to nastanie ". Co to mogło oznaczać ?? Chyba się już nie dowiem. Z jednej strony jestem szczęśliwa. Chce, abym żyła. Życie... Dar od Boga, który niedługo już stracę. Odejdę... Znajdę się po tej drugiej stronie z bliskimi... Spotkam mamę, tatę, braciszka... Lecz nie chcę śmieci. Chciałabym cieszyć się życiem, wspólnie przeżytym życiem z Mario... Nie z Marco !! -  Ale proszę skończmy ten temat. Lepiej powiedz co mi obiecałaś. Sen ! -  czułam jak jedna łza wydostała się z oka. Götze od razu wytarł ją wierzchem kciuka. Nie widziałam jak mu to powiedzieć. Ale muszę, obiecałam !!
- Jak się domyślasz nie był to sen, w którym jestem szczęśliwa. Ja chyba oceniłabym to jako KOSZMAR. - opowiedziałam wszystko. Nic nie pominęłam. Mario ani na chwilę nie przestał mnie przytulać. Łzy leciały mi strumieniami po policzkach od początku. Kiedy wreszcie skończyłam kolejny raz ten nocy wtuliłam się w klatkę piersiową przyjaciela. Mijała sekunda na sekundę, minuta goniła minutę, a ja powolutku dochodziłam do siebie. Przestałam płakać. Dotknęłam lekko dłonią strasznie mokrej koszulki, która chłopak miał na sobie.
- Przepraszam Cię skarbie, że założyłem do spania koszulkę wyciągniętą  z wanny pełnej wody. - powiedział łagodnym głosem i chyba się uśmiechnął. Także moje kąciki ust się podniosły.
- Niech ci będzie, przeprosiny przejęte. Ale teraz proszę cię zdejmij rycerzyku tą koszulkę i załóż inną. - odpowiedziałam po czym zeszłam z kolan chłopaka, aby mógł wstać. On jednak objął mój nadgarstek. Oznaczało to, że mam pozostać tu gdzie jestem. Natomiast klubową dziewiętnastka zdjęła koszulkę i rzuciła w bliżej mi nieokreślonym kierunku. Ukazała mi się pięknie wyrzeźbiona klatka w tak zwany kaloryfer.
- Po kłopocie. - odpowiedział i przygarnął mnie do siebie. Położyłam z powrotem głowę tam gdzie była wcześniej. Czułam jego ciepło, które odrobinkę przechodziło na mnie. Zapanowała cisza. Usłyszałam bicie jego serca. Biło ono regularnie, powoli. Mogłabym słuchać tego wiecznie. Nawet nie wiem, kiedy odpłynęłam do innego świata.


W tym samym czasie.
Mario (~>__<~)


Daria usnęła mi w ramionach. Nie wiedziałem zbytnio co mam teraz zrobić. Miałem dwie opcję. Nie robić nic tylko się położyć i zasnąć z dziewczyną w objęciach. Czy może zanieść ją do pokoju, który dzieli z Marco, aby potem nie było z jego strony, żadnych oskarżeń w naszym kierunku. Chyba wiadomo, która lepsza. Wstałem na równe nogi z łóżka z blondynką na ramionach. Przyjaciółka oplotła moją szyję i wtuliła się w moje ciało. Odniosłem Darie do pokoju gościnnego i wyszedłem z niego na palcach. Jakoś nie chciało mi się spać, więc postanowiłem zejść na dół. Kiedy zszedłem z ostatniego schodka nogi pokierowały mnie do kuchni gdzie przygotowałem gorącą czekoladę. Z ciepłą cieczą ruszyłem w kierunku ogrodu. Powitało mnie przyjemne, orzeźwiające powietrze. Położyłem się na środku trawy i spoglądałem ku górze. Na niebie nie było, ani jednej chmurki. Czyli cudowny widok. Pełen otaczających księżyc, małych, błyszczących gwiazdek. Nie mogłem przestać, było to silniejsze ode mnie.
Może to jest ten ostatni raz ?? Może już nigdy ponownie tego nie zobaczę ?? Przecież zostało mi tak mało czasu. Niedługo odejdę, będę po tej drugiej stronie, w której nie ma zła, niesprawiedliwość jest tam tylko dobro i miłość. Czego chcieć więcej ?? To wystarczy, aby czuć się szczęśliwym. A przecież nie będę odchodzić bez powodu. Po prostu moje serce przestanie bić dla mnie, ale będzie dalej funkcjonować. Jak ?? Prosto, w organizmie cudownej, pełnej życia dziewczyny. Jej bardziej jest potrzebne. Daria umie jedynie uśmiechem i tym pięknym wzrokiem wywołać u innych zmianę nastroju. Oczywiście na lepsze, radośniejsze. Jest takim światełkiem w tunelu dla osób, które potrzebują, szukają go.
Sięgnąłem po napój, który jeszcze przed chwileczką był gorący, ale teraz jest chłodny. No cóż, po prostu pech. Ale czeko czeko lada zawsze jest pycha. Wypiłem ciecz za jednym podejściem i podniosłem się z trawy. Nieoczekiwanie zacząłem ziewać więc ruszyłem w kierunku sypialni, w której jest bardzo wygodne łóżko. Na samą myśl o tym się rozmarzyłem. Niestety po drodze wstąpiłem do kuchni i umysłem kubek. Następnie pokierowałem się prościutko do mojego królestwa snu. Od razu odpłynąłem do krainy wyobraźni, w której nie ma rzeczy nie możliwych. 



Następnego dnia, poranek.
Daria •﹏•

Obudziły mnie promienie słoneczne wpadające do pokoju. Przetarłam od nie chce oczy i spojrzałam na Mario. Nie, chwila to Marco. Nie jestem w sypialni szatyna, w której zasnęłam, a raczej w objęciach chłopaka. Znając go przyniósł mnie tutaj, aby nie było potem żadnych przykrości. Za to go kocham. Nie co ja mówi lubię. 
Nie wiem co się ze mną dzieję. W JEGO towarzystwie czyje się... Wyjątkowa? Bezpieczna? Właśnie tak jest. Chyba zwariowałam. Chyba na pewno.
Wstałam z łóżka tak, aby nie obudzić Marco. Chyba mi się udało, bo nadal śpi. Wygląda tak słodko. Kiedy tak na niego patrzę sama nie mogę uwierzyć jak się zmienił. Te jego częste napady gniewu z niewiadomych przyczyn.Dlaczego taki jest ? Raz słodki, opiekuńczy, uczuciowy, a potem zły, wybuchowy.... O co w tym chodzi ??
Chyba jednak na to pytanie nie uzyskam odpowiedzi. Pokierowałam się w stronę łazienki. Zahaczyłam jeszcze tylko o moją walizkę, z której wybrałam strój na dziś. Postawiałam na wygodę, którą uwielbiam. Kiedy dotarłam do celu, przekręciłam zamek i tak jakby uwięziłam się od środka. Mi to nie przeszkadzało. Chciałam pobyć przez chwilę sama. Wzięłam orzeźwiający prysznic, po czym wytarłam ciało dokładnie miękkim ręcznikiem. Ubrałam się w przygotowane wcześniej ubrania i rozczesałam mokre włosy. Postanowiłam zostawić je w spokoju. Na koniec użyłam moich ulubionych perfum. Następnie wyszłam z pomieszczenia i zeszłam po schodkach na dół. Kiedy weszłam do kuchni ujrzałam przezabawny widok. A mianowicie szatyna, który próbował przygotować się na trening robiąc kilka czynności na raz. W rezultacie skończyło się to wylaniem na koszulkę kawy. Nie mogłam się powstrzymać i wybuchłam śmiechem. Chłopak chyba dopiero teraz mnie zauważył, bo spojrzał na mnie i powiedział.
- To nie jest śmieszne. - ale z mojej perspektywy było. - To nie moja wina, że zaspałem i teraz wszystko muszę robić dwa razy szybciej.
- Oczywiście !!- powiedziałam dalej rozbawiona.
- Ej !! Bo zaraz to ja będę się śmiał z ciebie. - mówiąc to pokazał na dzbanek z ciepłą herbatą.
- Tak witasz się ze wszystkimi ?? Część śpiochu - powiedziałam uśmiechniętą i dałam całusa w policzek Mario.
- Część Księżniczko. - odwzajemnił mój gest.
- A teraz idź się przebież, a ja ci przygotuję kanapki i napój na trening. - powiedziałam a piłkarz pocałował mnie w czoło.
- Dziękuję !!- powiedział i już go nie było. Słyszałam tylko, odgłos jak biegnie po schodach ku górze.
Nie zostało mi co innego jak tylko przygotować posiłek. Udało mi się go przygotować w niecałe dziesięć minut. Kiedy kończyłam w pomieszczeniu pojawił się zawodnik Bawarskiego klubu. Usiadł przy stole i skończył swój poranny posiłek. Po skończeniu śniadania wręczyła mu przygotowane przeze mnie rzeczy. Götze zapanował je do torby treningowej i podszedł do mnie. Już po chwili byłam w jego objęciach.
- Na prawdę ci dziękuję. Nie wiem co bym zrobił gdybyś nie zeszła. Kocham Cię Księżniczko. - powiedział tak słodko, że moje kolana zrobiły się jak z waty.
- Nie ma za co. Uwierz, że ty o wiele bardziej mi pomagasz. To było nic w porównaniu do tego co ty robisz dla mnie. Ja też cię kocham, śpiochu. - po wypowiedzeniu tych słów jeszcze bardziej przytuliłam się w jego ciepłą klatkę piersiową. Chłopak złożył pocałunek na moich włosach i odsunął się ode mnie.
- Będę za około dwie, trzy godziny. Więc macie czas tylko dla siebie. Część.
- Część !! I postaraj się na treningu.
- Spróbuję. - I zniknął za drzwiami wejściowymi. Usłyszałam jedynie jeszcze jak odpala silnik i odjeżdża.
Poczułam się głodna więc zajrzałam do lodówki. Wyjęłam mleko z szafek łyżkę, miseczkę, płatki i tak oto moje śniadanie było gotowe. Z przygotowanym posiłkiem ruszyłam na ogródek. Powitało mnie tam ciepłe, przyjemne powietrze. Usiadłam przy ławce i w ciszy zaczęłam konsumować moje śniadanie. Nie minęło z dziesięć minut,a przy mnie pojawił się Marco.
- Część - powiedział oschle, bez entuzjazmu ?? Tak na 1000% Czyli zaraz zacznie się awantura. Świetnie, a dzień zapowiadał się dobrze. Ciekawa jestem za co teraz oberwę.
- Część - odpowiedziałam tym samym tonem co on.
- Mogłabyś mi wyjaśnić, dlaczego nie było cię w łóżku w nocy !! - w jego głosie było słychać już złość, gniew.
- Sugerujesz coś ??
- A żebyś wiedziała. Może jak on może to ja też ?!?!
- Lecz się człowieku!! Z Mario tylko rozmawiałam, bo z tobą nawet tego nie mogę. Cały czas mnie oskarżasz a ja nic złego nie zrobiłam !! - Nie wytrzymałam. Wbiegłam do domu z łzami w oczach. Chciałam zamknąć w pokoju, ale nie pozwolił mi na to. Pchnął mnie na ścianę i przybliżył się do mnie. Zaczął mnie całować i dotykać, gdzie tylko chce. Wiem co to oznacza, ale ja tego nie chcę, nie teraz.
- Puść mnie !!! - krzyknęłam przez łzy. Jednak blondyn nie reagował. Zaczęłam bić go, próbować się oswobodzić, nic nie było skutecznie.
- Nie tak gwałtownie kochanie. - powiedział szyderczym głosem.
- Zostaw mnie !!!! - krzyczałam ja opętana. Nie chce się poddać, nie w takiej sytuacji. W duchu modliłam się, aby coś się stało. Reus w tym czasie rozerwał mi koszulkę i rzucił mnie na łóżko. Chciałam uciec, ale wtedy uderzył mnie w twarz i opadłam bezwładnie na materac. Piłkarz chciał się już zabrać za pozbawienie mnie spodni i wtedy........



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej :) A więc wróciłam co was. Stęskniłam się strasznie za wami :( :(
Jestem ciekawa waszych opinii jeśli chodzi o rozdział i jeszcze bardziej czy ktoś tu jeszcze został ??

•﹏• CZYTASZ + KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ ⊙﹏⊙

Ps. Błędy poprawię później.


Buziaczki :*